Sąd zmusił 9-latkę do chodzenia na lekcje religii. W tle spór rozwiedzionych rodziców

(fot shutterstock.com / Facebook.com)
TOK.fm / mamadu.pl / sz

Ta informacja wzburzyła wielu internautów. A wy, co myślicie? Napiszcie w komentarzach.

Jak donosi portal TOK.fm, który pierwszy opisał sprawę, Sąd Rejonowy w Grodzisku Mazowieckim zmusił 9-letnią dziewczynkę do uczęszczania na lekcje religii wbrew woli ojca. Julia (imię zmienione) mieszka z ojcem. Rodzice są rozwiedzeni, a matkę widuje jedynie kilka razy w roku. Spór ciągnie się od dłuższego czasu, bowiem ojciec dziewczynki deklaruje się jako osoba niewierząca i nie chce posyłać córki na lekcje religi. Protestuje przeciwko temu matka, której zależy, aby córka nie tylko chodziła na religię, ale również poszła do Pierwszej Komunii. Matka zapisuje więc córkę na zajęcia, a ojciec wypisuje. W końcu sprawa znalazła finał w sądzie.

Sąd Rejonowy w Grodzisku Mazowieckim wydał postanowienie w tej sprawie. Sędzią orzekającym ws. była sędzia Banaszczyk Agnieszka:

DEON.PL POLECA

"Sąd Rejonowy (...) postanawia na czas prowadzonego postępowania w trybie zbezpieczenia upoważnić matkę (…) do zapisania córki (…) na lekcje religii i umożliwienia córce przystąpienia do sakramentu I Komunii Świętej bez zgody ojca Adama (…)" - czytamy na jednym ze zdjęć krążących w sieci. Postanowienie wydano 28 listopada 2018 r.

Co ciekawe, dziewczynka otwarcie deklarowała w szkole jak i w postępowaniu, że jest niewierząca tak, jak jej ojciec. Zeznała, że nie wierzy "w religię i tego niby Boga". Ojciec przedstawił również oświadczenie podpisane przez dziewczynkę, że nie chce chodzić na lekcje religii. Na pytanie biegłych czym jest religia, odpowiedziała: "Lekcją?". O Pierwszej Komunii powiedziała natomiast, że to dzień, w którym "zakłada się sukienkę za kilka tysięcy i dostaje się jakieś zabawki".

Moje dziecko ma Komunię, a my po rozwodzie<<

To w ocenie sądu dowodzi, że dziewczynka nie ma rozeznania, nie rozumie z czego rezygnuje i nie jest wyrazem jej przekonania, a jedynie powiela zachowania zaczerpnięte z obserwacji swojego ojca. "Deklaracja Julii stanowi powielenie opinii ojca. Nie stanowi Jej autonomicznej woli. I nie jest wyrazem jej przekonań. Oczywistym jest, że z uwagi na wiek dziecka Julia nie zna treści przepisów kodeksu karnego" - dowiadujemy się z uzasadnieniu.

Sąd Rejonowy podczas postępowania ocenił również, że dziewczynka jest "zamknięta w sobie, nieśmiała, wycofana i nie nawiązuje kontaktów rówieśniczych" - czytamy na portalu TOK.fm. Na to zwracała również uwagę matka, która twierdzi, że nieuczęszczanie dziewczynki na lekcje religii to izolowanie jej od rówieśników. Sąd przychylił się do tego, że w tym wieku poczucie przynależności i współprzeżywania z rówieśnikami jest bardzo ważne.

Dla Sądu Rejonowego w Grodzisku kluczowym były fakty: Julia została ochrzczona w Kościele rzymskokatolickim, a na szkolą katechezę chodziła w kratkę, co wynikało głównie ze sporu samych rodziców.

Ojciec Julii złożył zażalenie do decyzji sądu. Jego zdaniem dziewczynka na samą myśl o chodzeniu na lekcje religii płacze.

Portal TOK.fm zapytał o cała sytuację psycholog z poradni Hipokampus w Poznaniu. Natalia Minge zwraca uwagę na to, że ta sytuacja jest przejawem przemocy wobec tej dziewczyni i może działać na jej niekorzyść. Julia jeszcze bardziej się zamknie i wcale nie będzie wchodziła w relacje z rówieśnikami, bo poczuje się zmuszona i niewysłuchana. "Julia nie jest niemowlęciem, które jest w dużej mierze nieświadome tego, co się wokół niego dzieje i nie można zapytać go o zdanie. 9-letnie dziecko już wie, czego chce i potrafi podejmować decyzje, nawet jeśli sugeruje się zdaniem innych" - mówi Natalia Minge.

Co grozi dzieciom rozwiedzionych rodziców?<<

Na portalu rozwodowy.pl jeden z użytkowników zadał pytanie w podobnej sprawie. Odpowiedział na nie prawnik Marek Gola:

"Zgodnie z treścią art. 97 § 2 K.r.o. w braku porozumienia między rodzicami, o istotnych sprawach dziecka rozstrzyga sąd opiekuńczy, co dotyczy zarówno rodziców żyjących wspólnie, jak i rodziców rozłączonych, względem których zastosowanie znajdzie także art. 107 K.r.o. Zgodnie z przepisem art. 582 K.p.c. rozstrzygnięcie to może nastąpić dopiero po umożliwieniu rodzicom złożenia oświadczeń, chyba że wysłuchanie ich byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami. Treścią orzeczenia sądu może być tylko samo rozstrzygnięcie sporu (np. wskazanie miejsca, w którym dziecko ma przebywać) lub zezwolenie na wykonanie określonego zachowania (np. na wyjazd z dzieckiem za granicę - uchwała SN z dnia 10 listopada 1971 r., III CZP 69/71, OSNCP 1972, nr 3, poz. 49; określenie sposobu realizowania wierzytelności alimentacyjnych; uchwała SN z dnia 30 maja 1985 r., III CZP 26/85, OSNCP 1986, nr 4, poz. 45)".

Pomimo oburzenia wielu internautów, Sąd Rejonowy w Grodzisku Mazowieckim działał zgodnie z prawem i przede wszystkim w interesie dziecka. Co ciekawe w komentarzach na Facebooku wiele osób - w tym również katecheci - zwracają uwagę na to, że to zła decyzja i nie powinno się przymuszać nikogo do zajęć z religii. Zdania są bardzo podzielone.

Źródłem tej historii jest portal TOK.fm. Inne polskie portale powieliły ją. Niektórym komentującym trudno jednak uwierzyć w taki obrót spraw i wskazują oni, że może to być fake news. W tej chwili brakuje dodatkowych źródeł informacji. Materiał będziemy aktualizować.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sąd zmusił 9-latkę do chodzenia na lekcje religii. W tle spór rozwiedzionych rodziców
Komentarze (5)
Martino
27 stycznia 2019, 16:45
1. Deklaracja Julii stanowi powielenie opinii ojca. Nie stanowi Jej autonomicznej woli. I nie jest wyrazem jej przekonań.  Dziwny argument. Gdyby Julia zadeklarowała, że wierzy w Boga i chce chodzić na religię, to idąc tokiem rozumowania sądu też nie byłoby to wyrazem jej przekonań tylko powielaniem opinii matki. 2. Jeżeli dziewczynka jest nieśmiała i wycofana (czyli bardzo przeżywa rozstanie rodziców), to wydaje się, że są lepsze środki pomocy terapeutycznej dla niej niż zmuszanie do chodzenia na lekcję, która jest nieobowiązkowa i której dziecko nie lubi. 
25 maja 2019, 11:12
Oczywiście, że to jest tylko opinia sędziego, która z rzeczywistością nie ma nic wspólnego. Mogę podać własny przykład. Urodziłem się bez tzw genu religii i zawsze odbierałem przymuszanie mnie do jej nauki i innych praktyk religijnych jako upokarzające i będące pogwałceniem mojej wolności. Z religii wagarowałem już w wieku przedszkolnym, a kiedy zacząłem sam być wysyłany do kościoła, to chodziłem zamiast tego na wycieczki. Przymus religijny zatruł mi dzieciństwo i dużą część młodości.
MP
Maciej Pawełczak
6 września 2024, 00:03
Dokładnie tak. Ja uważam że zostałem ochrzczony wbrew mojej woli. Wolałbym sam podjąć decyzje świadomie będąc dorosłym. To jest chodzenie na skróty kk jak ochrzcimy dziecko jak będzie małe to już w tym kościele zostanie. Otóż nie, nie zostanie. Te czasy już minęły.
Anna Żebrowska
27 stycznia 2019, 10:03
Przypomina mi to epizod z mojego dzieciństwa. Byłam nieco starsza (12 lat) i już nie wierzyłam w Boga. Przed Wielkanocą matka zmusiła mnie do pójścia do spowiedzi. Powiedziałam o tym spowiednikowi. Zareagował niesamowicie - wyszedł z konfesjonału, zaprosił mnie i matkę do kancelarii i długo z nami rozmawiał, m.in. tłumacząc mamie, że tak się nie godzi. Mnie nie osądzał, a na koniec pożyczył mi kilka książek. Mama była wściekła, a ja zbudowana. Po latach wróciłam do wiary. I taka jest moja odpowiedź - tak się nie godzi. Po prostu. Jak miałoby się ją zmusić? Siłą? Zastraszaniem? Szantażem? I to miałoby być dobre? Dziecko to też człowiek i ma swoją godność. Zmuszanie do uczęszczania na katechezą wbrew woli to przekreślenie tej godności. A co do matki - niech wróci, zajmie się córką i przekaże jej wiarę. Dopiero wtedy może mieć jakiekolwiek wymagania. 
S
Sylwia
5 kwietnia 2019, 13:06
Mnie rodzice zmuszali do chodzenia do kościoła aż do dorosłości. Czesto kończyło się tym, że po prostu wychodziłam z domu na godzinę i czytalam gdzieś ksiażkę. Dzisiaj jestem osobą niewierzącą, samodzielnie, zdroworozsądkowo myślącą i ciętą na KK, gdy wchodzi z buciorami w życie osób niewierzących, ciągnie kase z budżetu i miesza się w stanowienie prawa oraz na katolików, gdy wchodzą mi ze swoją religią na głowę.  KK i katolicy sami sobie wrogów tworzą. Gdyby mi nie wchodzili na głowę, miałabym ich po prostu w tyłku. A tak muszę bronić siebie i innych osób, które nie podzieleją wiary w istnienie jedynego słusznego wymyślonego przyjaciela.