Na przyjęcie Papieża przygotowują się Stany Zjednoczone
Franciszek przyleci do Waszyngtonu o godz. 16:00 czasu miejscowego, kiedy w Polsce będzie już godz. 22:00. Papież pozostanie w USA do niedzieli. Odwiedzi tylko trzy miasta. Obok wspomnianej już amerykańskiej stolicy Nowy Jork oraz Filadelfię.
Papież odwiedzi tylko Wschodnie Wybrzeże. Taka trasa podróży jest podyktowana przede wszystkim Filadelfią, w której trwa Światowe Spotkanie Rodzin, oraz faktem, że Papież został zaproszony do ONZ w Nowym Jorku.
Ale jest też inny motyw. Wschodnie Wybrzeże to umiłowane przez Franciszka peryferie amerykańskiego Kościoła. O ile na południu i zachodzie Stanów Zjednoczonych, kościoły pękają w szwach, katolickie szkoły są przepełnione, o tyle na północy i wschodzie USA Kościół przeżywa kryzys. Zamykane są kolejne parafie.
Swą żywotność na południu Kościół zawdzięcza napływowi migrantów z Ameryki Łacińskiej. Stagnacja na północy to skutek trwającego od kilkudziesięciu lat kryzysu w przekazywaniu wiary młodym pokoleniom. Jak pokazały ostatnie badania, niemal co drugi Amerykanin, który wychował się w katolickiej rodzinie, nie utożsamia się już dzisiaj z wiarą katolicką.
Gdyby byli katolicy utworzyli osobny Kościół, stanowiliby drugie co do wielkości po katolicyzmie wyznanie w Stanach Zjednoczonych. Do takiego właśnie Kościoła przyjeżdża dziś Franciszek; do tych rodzin, które nie potrafią przekazać swym dzieciom wiary.
Niektórzy liczą na cuda. Socjolodzy jednak pokazują, że w amerykańskim Kościele tak zwany efekt Franciszka nie istnieje. W ciągu ostatnich dwóch lat praktyki religijne nie uległy poprawie. Owszem, katolicy pozytywnie oceniają Papieża, ale o dziwo wciąż nie tak dobrze, jak Jana Pawła II (Franciszka ocenia pozytywnie 63% katolików, a Jana Pawła II w 2002 r. 69%).
Niewątpliwym sukcesem Ojca Świętego jest jego popularność w mediach. Praktycznie od ubiegłej soboty Franciszek nie schodzi z pierwszych stron gazet, a jego wizyta na Kubie jest obszernie relacjonowana we wszystkich kanałach informacyjnych.
Przewodniczący episkopatu abp Kurtz przyznaje, że żadne wydarzenie religijne nie cieszyło się tak wielkim zainteresowaniem dziennikarzy. To daje Papieżowi szanse na dotarcie w tych dniach do naprawdę szerokiego grona odbiorców. Oczywiście popularność w mediach nie oznacza, że nie ma głosów krytycznych.
Franciszek jest krytykowany za uległość wobec dyktatury braci Castro i obojętność na los prześladowanych. Amerykanie nie zgadzają się z papieską krytyką kapitalizmu; twierdzą, że Franciszek nie zna Ameryki, a swe opinie opiera na doświadczeniach ze skorumpowanej Argentyny. Powszechnie jednak przyznaje się, że Franciszek wnosi nowy styl papiestwa, potrafi dotrzeć do szerokiego odbiorcy i stał się uosobieniem reformatorskich nurtów we współczesnym świecie.
Amerykańskie media kształtują oczywiście własny, dla siebie wygodny wizerunek Papieża, który jest pobłażliwy względem gejów, rozwodów, aborcji… Uczciwie przyznają, że Franciszek co prawda nie zmienił nauczania Kościoła, ale prezentuje je w taki sposób, że nikomu już nie uwiera. I dlatego na przykład dzisiaj na łamach The New York Times była przewodnicząca Izby Deputowanych Nancy Pelosi może twierdzić, że jej katolicką wiarę da się pogodzić z promowaniem aborcji.
Są to oczywiście twierdzenia absurdalne, ale pokazują, jak wiele czeka tu Papieża trudności, by przebić się przez pewne stereotypy przychylnych skądinąd mediów.
Franciszek może też liczyć na przychylność Baracka Obamy. Ten przyjmie go bardzo serdecznie. Wbrew protokołowi wyjedzie po Franciszka na wojskowe lotnisko w Waszyngtonie i to z całą rodziną.
Choć Papież przyleci już o godz. 16:00 miejscowego czasu, nie zaplanowano na dziś żadnych wydarzeń czy przemówień. Będzie to czas na krótki odpoczynek po Kubie. Wizyta w Białym Domu i oficjalne powitanie przewidziane są dopiero na jutro.
Skomentuj artykuł