Papież środka, papież mostów. Pierwszy miesiąc pontyfikatu Leona XIV

Papież środka, papież mostów. Pierwszy miesiąc pontyfikatu Leona XIV
Leon XIV - fot. Grzegorz Gałązka

Między tradycją a nowoczesnością, między Północą a Południem. Leon XIV w krótkim czasie pokazał, że chce łączyć, a nie dzielić. Kluczowe będzie jednak to, czy zdoła przekonać do siebie zarówno zwolenników, jak i sceptyków papieża Franciszka. Czy w osobie nowego Papieża Kościół znajdzie pokój i jedność?

Minął już miesiąc od chwili, w której cały Kościół na chwilę się zatrzymał, spoglądając na biały dym unoszący się nad Kaplicą Sykstyńską, a następnie balkon Bazyliki Św. Piotra w Watykanie. Wybrzmiało radosne “Habemus Papam!” i ujrzeliśmy… człowieka – po prostu człowieka – z uśmiechem na twarzy i łzą wzruszenia w oku, Roberta Francisa Prevosta, nowego papieża Leona XIV.

DEON.PL POLECA



Dla oczekujących nazwiska głowy Kościoła nie był to spodziewany wybór, bo nie jest to kard. Parolin, Tagle czy Pizzaballa, czyli murowani faworyci mediów i watykanistów. Włosi kolejny raz powtarzali “Sarà italiano” (“To będzie Włoch”), a tymczasem w loggi watykańskiej pojawił się “Papa Americano” i to zarówno północny – urodzony w USA, jak i południowy – z peruwiańskim sercem i paszportem. A co więcej, z francusko-włosko-hiszpańskimi korzeniami.

Kandydaci i frakcje, czyli jak u Harrisa?

Oczekiwań przed wyborem nowego Ojca Świętego było wiele, i to zarówno tych związanych z sympatią do poszczególnych purpuratów - jak w przypadku kard. Tagle, który stał się ulubieńcem mediów społecznościowych - jak i tych sprowadzających się do poglądów przyszłego papieża. W tym miejscu trzeba więc postawić sprawę jasno, że dla wielu obserwatorów Watykan to mistyczne centrum wiary katolickiej, ale i ośrodek twardej polityki rodem z „Konklawe” Roberta Harrisa.

Po śmierci papieża Franciszka w mediach bardzo szybko rozgorzały dyskusje dotyczące tego, na kogo teraz postawi Kolegium Kardynalskie - “konserwatystę” pokroju kard. Saraha czy raczej kogoś bardziej „liberalnego”, często wskazując właśnie na kard. Tagle. Miała być też opcja “środka” na przykład w osobie Sekretarza Stanu, kard. Pietro Parolina, który w czasach ogromnej niestabilności w polityce międzynarodowej mógłby wykazać się swoim dyplomatycznym doświadczeniem.

Mówi się, że ostatecznie nie zdecydowano się na Parolina ze względu na jego problemy zdrowotne oraz chęć postawienia na bardziej charyzmatycznego kandydata, który stanie pomiędzy frakcjami i zjednoczy tradycjonalistów i liberałów. Alternatywą dla Parolina, ale kardynałem również łączonym z obozem centrowym był właśnie amerykański augustianin, kard. Robert Prevost – Prefekt Dykasterii ds. Biskupów, którego wszyscy kardynałowie bardzo dobrze znali. Dlaczego? To proste, bo to właśnie on grał pierwsze skrzypce w kwestii nominacji nowych biskupów, zatem był postacią liczącą się w administracji watykańskiej i dzięki temu rozpoznawalną wśród kardynałów z całego świata.

Problemem mogło okazać się wyłącznie jego pochodzenie. Trudno bowiem było wyobrazić sobie poparcie kandydata z USA przez kardynałów z krajów Globalnego Południa, które w ojczyźnie Prevosta – w przeciwieństwie do Europejczyków – nie upatrują światowego lidera demokracji, lecz raczej źródła wyzysku. A jednak tak się stało, głosowania wyłoniły właśnie kardynała urodzonego w Stanach Zjednoczonych.

Globalny pasterz Kościoła

Dla Kolegium Kardynałów Robert Prevost wcale nie był jednak kardynałem amerykańskim, ale peruwiańskim. To właśnie w Peru spędził większość swojej kapłańskiej drogi: najpierw jako misjonarz, a następnie jako biskup diecezji Chiclayo. Sam niejako potwierdził racjonalność tych opinii, wypowiadając pierwsze słowa jako nowy papież. Z jego ust nie padło wówczas ani jedno zdanie w rodzimym języku angielskim, lecz wpierw po włosku, a następnie po hiszpańsku - do “ukochanej diecezji Chiclayo w Peru”.

Czy to znaczy, że papież Leon odcina się od USA? Wręcz przeciwnie, niejednokrotnie przemawiał do wiernych po angielsku, zdobywając tym sympatię szczególnie ludzi młodych, dla których jest to język codziennego kontaktu ze światem, ale i popkultury. Dlatego choć ważniejsze jest to, co się mówi, a nie w jakim języku, to z pewnością to nieocenione, łamiące bariery narzędzie komunikacyjne, którym dysponuje nowy papież, otworzy nie tylko uszy, ale i serca wielu osób na całym świecie na ewangeliczną naukę płynącą z serca Rzymu. A przecież Leon XIV nie mówi tylko po angielsku, włosku i hiszpańsku, ale i w języku francuskim i portugalskim.

Trzeba przyznać, że wśród ostatnich papieży nie było problemów ze znajomością języków. Szczególnie pamiętamy o nieocenionym pod tym względem Janie Pawle II. Ale po epoce Franciszka, który nieczęsto korzystał z angielskiego, pochodzenie Prevosta może zrobić wielką różnicę. Licząc wszystkie języki, którymi może się komunikować może dotrzeć bezpośrednio do ponad 2,5 miliarda ludzi, w tym do przeszło miliarda osób znających angielski choćby jako drugi język.

Papież 2.0, czyli pontyfikat ery cyfrowej

W dialogu z młodymi ludźmi Ojcu Świętemu pomóc może nie tylko język i styl komunikacji, ale i otwartość na tematy i problemy współczesnego świata. Nieprzypadkowo przyjął on imię Leon XIV, nawiązując tym samym do dziedzictwa swojego poprzednika Leona XIII, którego pontyfikat zbiegł się w czasie z gwałtownymi przemianami społeczno-gospodarczymi związanymi z rewolucją przemysłową. To właśnie wtedy, w 1891 roku, papież Leon XIII ogłosił historyczną encyklikę „Rerum novarum”, która stała się fundamentem katolickiej nauki społecznej.

Dziedzictwo to, jak podkreślił Leon XIV podczas spotkania z Kolegium Kardynałów, Kościół pragnie rozwijać również dziś, aby „odpowiedzieć na kolejną rewolucję przemysłową i rozwój sztucznej inteligencji, które stawiają nowe wyzwania w zakresie obrony godności ludzkiej, sprawiedliwości i pracy”. Tym samym wskazał jednoznacznie, że jedną z przyczyn decyzji o wyborze imienia były wyzwania, jakie stanowią nowoczesne technologie.

Leon XIV to pierwszy papież urodzony po II wojnie światowej, który dorastał w zupełnie innym świecie niż jego poprzednik Franciszek. Choć Prevost sercem czuje się Peruwiańczykiem, wychowanie i edukacja w dynamicznie rozwijającym się, wyprzedzającym inne regiony świata, Chicago zrobiła swoje. Jest on pierwszym papieżem, który jeszcze przed wyborem posiadał konto na Twitterze/X. Z kolei podczas sprawowania jednej z pierwszych Eucharystii po wyborze, na jego nadgarstku mogliśmy zauważyć Apple Watcha.

Wniosek jest jasny: nowy Ojciec Święty nie boi się nowoczesnego świata i jego dobrodziejstw, ale zwraca uwagę na ich etyczne wykorzystanie, z pożytkiem dla dobra i zbawienia człowieka. Nie zapomina przy tym o praktycznej wygodzie i estetyce. Równo trzy tygodnie po wyborze Dykasteria ds. Komunikacji zaprezentowała nową, odświeżoną wersję oficjalnej strony Watykanu, zapowiadając tym samym nowoczesny pontyfikat, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Czy Leon XIV będzie Franciszkiem II?

Ojciec Święty otwiera uszy na głos wyzwań współczesności. O “wymagającej drodze” słuchania otaczającego świata, “aby przyjąć jego wyzwania [...], aby zrozumieć potrzeby i promować mądre i prorocze inicjatywy ewangelizacji i miłosierdzia” - mówił podczas ingresu do Bazyliki Świętego Jana na Lateranie. Wskazał przy tym na gotowość do słuchania głosu powierzonego mu Kościoła: „Ze swojej strony wyrażam pragnienie i zobowiązanie, aby wejść na ten tak rozległy plac budowy, słuchając wszystkich, na ile to możliwe, aby uczyć się, rozumieć i wspólnie podejmować decyzje”.

Słowa o słuchaniu wszystkich zapowiadają kontynuację drogi synodalności, którą zapoczątkował papież Franciszek. Czy będzie to zatem pójście na kompromis z dzisiejszym światem? Papież jasno podkreślił, iż na tym “placu budowy” pragnie słuchać każdego, ale “w miarę możliwości”, to znaczy: słuchać, analizować i podejmować rozważne decyzje z poszanowaniem wszystkich. Ale nie oznacza to doktrynalnych zmian i ulegania zewnętrznym naciskom.

W ciągu pierwszego miesiąca pontyfikatu Leon XIV dwukrotnie odwiedził grób papieża Franciszka w Bazylice Santa Maria Maggiore. Zwolennicy zmarłego papieża w Robercie Prevoście upatrują nadziei na wiernego kontynuatora franciszkowej wizji Kościoła. Leon XIV niejednokrotnie wyrażał szacunek i wdzięczność wobec swojego poprzednika, zapowiadając realizację rozpoczętej przez niego misji. Ta kontynuacja widoczna jest już choćby w podjęciu drogi synodalności Kościoła, jak również w gorliwych staraniach na rzecz zażegnania światowych konfliktów. Ale czy możemy spodziewać się po nim Franciszka II? Z całą pewnością już teraz można postawić tezę, że nie.

Nowy papież, dawne formy

Tutaj swoje nadzieje pokładają tradycjonaliści, którym z Franciszkiem nie zawsze było po drodze, a w imieniu Leon widzą znanego z ortodoksyjnego stanowiska Leona XIII. Mieli ku temu powody już 8 maja, gdy w loggii Bazyliki Watykańskiej pojawił się w tradycyjnym stroju charakteryzującym ten szczególny moment - czerwonym mucecie i zdobionej stule. Powrócił tym samym do zwyczaju przerwanego w 2013 roku, kiedy Ojciec Święty Franciszek po wyborze na Stolicę Piotrową pojawił się wyłącznie w białej sutannie, co stało się symbolicznym początkiem jego późniejszego stylu - prostoty i skromności.

Korzystanie przez papieża ze stroju chórowego wróciło także w sytuacjach oficjalnego przyjmowania głów państw w Pałacu Apostolskim, czego przykład mogliśmy zobaczyć przy okazji oficjalnej wizyty Prezydenta Włoch. Leon XIV powrócił także do dawnej tradycji tzw. hołdu od Rzymu, czyli rytuału przyjęcia symbolicznego pozdrowienia Biskupa Rzymu od władz Wiecznego Miasta. Ostatni raz ten zwyczaj praktykowany był w 1978 roku przez Jana Pawła I.

Troskę Leona XIV o tradycję widać także w słowach skierowanych do katolików wschodnich. Papież wyraził w nich potrzebę odzyskania przez Kościół poczucia misterium, które jest wciąż tak żywe w tamtejszych liturgiach. “Jak ważne jest, byśmy także w Kościele zachodnim na nowo odkryli sens prymatu Boga, wartość mistagogii, nieustannego wstawiennictwa, pokuty, postu, płaczu za grzechy własne i całej ludzkości, tak typowych dla duchowości wschodniej!” – mówił, wskazując przy tym, jak ważne jest trwanie przy tradycji. Przestrzegał również przed jej osłabieniem na rzecz wygody oraz skażeniem konsumpcjonizmem i utylitaryzmem.

Nie konserwatysta, nie liberał. Po prostu Pasterz

Na szczegółowe oceny słów i decyzji Leona XIV przyjdzie jeszcze czas, ale już teraz możemy powiedzieć, że nie będzie to pontyfikat ściśle wpisujący się w określone ramki. W pierwszym miesiącu po wyborze nowy papież pokazał jasno, że nie chce być kopią żadnego ze swoich poprzedników - ani często łamiącym schematy Franciszkiem, ani ścisłym tradycjonalistą pokroju Benedykta XVI. Robert Prevost nigdy nie był znany z opowiadania się po stronie jakiejkolwiek frakcji czy stronnictwa. I dobrze, bo dzisiaj Kościół potrzebuje Ojca, który wzniesie się ponad podziały, budując mosty, o których tak wiele razy w tym mijającym miesiącu mówił Papież.

Na tę chwilę próżno szukać otwartych przeciwników nowego Papieża, a dostrzegalny jest raczej duży entuzjazm i pokładane w nim nadzieje. Problem w tym, że są one różne, nieraz sprzeczne. Jedni oczekują kursu w stronę powrotu do tradycjonalizmu Benedykta, drudzy kontynuacji reform Franciszka, inni zaś mówią o nim “papież środka”, wyrażając nadzieję na wyważony pontyfikat, który zapewni spokój w niespokojnych czasach. Na ten moment Leonowi XIV najbliżej do tej ostatniej wizji. Pojawiają się jednak głosy, że to wyważenie może trwać tylko do czasu pierwszych poważnych decyzji, na przykład dotyczących najważniejszych stanowisk w Kurii Rzymskiej. Czy zatem Papież musi opowiedzieć się po stronie “tradycjonalistów” lub “progresistów”?

“W Nim stanowimy jedno”

Z pewnością już niedługo wyleje się pierwsza krytyka i rozpocznie przyporządkowywanie papieża do różnych stronnictw, lecz warto pamiętać, że pierwszym wymiarem Kościoła jest duchowa wspólnota wierzących – zbudowana na Chrystusie i Piotrze-Opoce. W świecie, w którym polityka przenika każdą dziedzinę życia, łatwo ulec pokusie, by i Kościół widzieć wyłącznie w tych kategoriach. Tymczasem Jezus nie był i nie jest ani konserwatystą, ani liberałem, ani tradycjonalistą, ani progresistą, ale był i jest Drogą ponad podziałami. Może właśnie w tym duchu należy odczytać wybór Leona XIV, „papieża środka”, który jako swoją dewizę przyjął słowa św. Augustyna: “In Illo uno unum” („W Nim stanowimy jedno”). Być może jest to znak czasu dla świata rozdartego, który tak bardzo potrzebuje jedności. Ale czy nie jest to zbyt idealistyczna wizja, przekonamy się już niebawem.

„Dziękuję wam za to, że idziecie razem! Idźmy wszyscy razem! Zawsze możecie na mnie liczyć – jestem z wami chrześcijaninem i dla was biskupem”. Jeżeli któreś z dotychczasowych słów papieża mają naprawdę poruszać i zapaść w pamięć, to właśnie te. Dzisiejszy świat i Kościół najzwyczajniej potrzebują kogoś, na kogo można liczyć. Kogoś, kto nie patrzy z góry, ale jest blisko. Z pokorą i szczerym uśmiechem na twarzy.

Dziennikarz i redaktor prowadzący portalu Siejmy.pl. Pisze o Kościele, duchowości i wyzwaniach współczesnego świata. Ukończył z wyróżnieniem studia z dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, gdzie kontynuuje studia magisterskie. W 2023 roku nominowany do Nagrody Młodych Dziennikarzy im. Bartka Zdunka. (X:@MiloszZemla)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Praca zbiorowa

Miłość to owoc, który jest dostępny o każdej porze roku i znajduje się w zasięgu każdej ręki. Może go zebrać każdy, bez żadnych ograniczeń.  Matka Teresa z Kalkuty

Miłość to nie tylko uczucie. Kochać można...

Skomentuj artykuł

Papież środka, papież mostów. Pierwszy miesiąc pontyfikatu Leona XIV
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.