W Eucharystii Chrystus żyje wśród nas i dla nas

Fot. Grzegorz Gałązka/galazka.deon.pl

Drodzy Bracia i Siostry!

«Chwal, Jerozolimo, Pana, wysławiaj Twego Boga, Syjonie» (Psalm resp.). Wezwanie Psalmisty, które powraca echem także w Sekwencji, bardzo trafnie wyraża sens dzisiejszej Liturgii eucharystycznej: przybyliśmy tu, aby wielbić i błogosławić Pana. To jest powód, dla którego Kościół włoski zgromadził się tutaj, w Bari, na Krajowym Kongresie Eucharystycznym. Ja także chciałem spotkać się dziś z wami wszystkimi, aby w sposób szczególnie podniosły świętować uroczystość Ciała i Krwi Chrystusa i przez to złożyć hołd Chrystusowi w sakramencie Jego miłości, a zarazem zacieśnić więzi komunii, łączące mnie z Kościołem, który jest we Włoszech, i z jego pasterzami. W tym ważnym zgromadzeniu Kościoła pragnął wziąć udział, jak wiecie, także mój czcigodny i umiłowany Poprzednik, Papież Jan Paweł II. Wszyscy czujemy, że jest on tutaj przy nas i wraz z nami wysławia Chrystusa, Dobrego Pasterza, którego sam może już z bliska kontemplować.

Witam serdecznie wszystkich uczestników tej uroczystej liturgii: kard. Camilla Ruiniego i innych obecnych kardynałów, arcybiskupa Bari Francesca Cacucciego, któremu dziękuję za dobre słowo, biskupów Apulii i innych, licznie przybyłych z wszystkich części Włoch; kapłanów, zakonników, zakonnice i świeckich; w szczególności ludzi młodych i oczywiście tych wszystkich, którzy na różne sposoby współpracowali przy organizacji Kongresu. Witam również z radością przedstawicieli władz, których obecność potwierdza, że kongresy eucharystyczne wpisane są w historię i kulturę włoskiego narodu.

Niedziela w życiu chrześcijanina

DEON.PL POLECA


Celem obecnego Kongresu Eucharystycznego, który dziś dobiega końca, było ponowne ukazanie niedzieli jako «Paschy tygodnia», jako wyrazu tożsamości chrześcijańskiej wspólnoty oraz jako centrum jej życia i misji. Temat Kongresu: «Nie możemy żyć bez niedzieli», odsyła nas do r. 304, kiedy to cesarz Dioklecjan zabronił chrześcijanom, pod karą śmierci, posiadania Pisma Świętego, gromadzenia się w niedziele, by sprawować Eucharystię, i budowania miejsc kultu. W Abitenie, niewielkiej miejscowości na terenie dzisiejszej Tunezji, pewnej niedzieli ujęto 49 chrześcijan, którzy zgromadzili się w domu Oktawiusza Feliksa, aby sprawować Eucharystię wbrew zakazowi cesarza. Zostali aresztowani i doprowadzeni do Kartaginy, gdzie przesłuchiwał ich prokonsul Anulinus. Znamienna jest m.in. odpowiedź, jakiej udzielił niejaki Emeritus, gdy prokonsul zapytał go, dlaczego złamali surowe rozporządzenie cesarskie: «Sine dominico non possumus», co znaczy — nie możemy żyć, nie gromadząc się w niedzielę na Eucharystii. Zabrakłoby nam sił, aby zmagać się z codziennymi przeciwnościami i nie ulec. Po okrutnych torturach 49 męczenników z Abiteny zostało zabitych. Przelewając własną krew, potwierdzili swą wiarę. Umarli, ale zwyciężyli: teraz wspominamy ich w chwale zmartwychwstałego Chrystusa.

Także my, chrześcijanie XXI w., powinniśmy zastanowić się nad doświadczeniem męczenników z Abiteny. Nam także niełatwo jest żyć po chrześcijańsku, chociaż nie istnieją cesarskie zakazy. Jednak z duchowego punktu widzenia świat, w którym żyjemy, charakteryzujący się często niepohamowanym konsumpcjonizmem, obojętnością religijną, laicyzmem zamkniętym na transcendencję, może się jawić jako pustynia nie mniej jałowa niż owa «wielka i straszna» pustynia (Pwt 8, 15), o której słyszeliśmy w pierwszym czytaniu z Księgi Powtórzonego Prawa. Bóg pospieszył z pomocą narodowi żydowskiemu, zmagającemu się z trudami życia na pustyni, obdarowując go manną, aby zrozumiał, że «nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana» (Pwt 8, 3). W dzisiejszej Ewangelii Jezus wyjaśnił nam, jaki chleb Bóg chciał przygotować ludowi Nowego Przymierza przez dar manny. Mając na myśli Eucharystię, powiedział: «To jest chleb, który z nieba zstąpił — nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki» (J 6, 58). Gdy Syn Boży przyjął ciało z Maryi Panny, mógł stać się Chlebem, i tym samym pożywieniem dla swojego ludu — dla nas, którzy wędrujemy przez ten świat ku ziemi obiecanej — niebu.

Potrzebujemy tego chleba, aby sprostać trudom wędrówki i stawić czoło zmęczeniu. Niedziela, dzień Pański, to dobra sposobność, aby zaczerpnąć sił od Tego, który jest Panem życia. Nakaz świętowania niedzieli nie jest zatem obowiązkiem narzuconym z zewnątrz, brzemieniem nałożonym na nasze ramiona. Przeciwnie, uczestniczenie w niedzielnej liturgii, karmienie się Chlebem eucharystycznym, przeżywanie jedności braci i sióstr w Chrystusie — tego wszystkiego chrześcijanin potrzebuje, z tego czerpie radość i niezbędną energię, aby pokonać drogę, jaką jest dla niego każdy tydzień. Drogę, która zresztą nie jest dowolna: drogę, którą Bóg nam wskazuje w swoim słowie, zmierzającą w kierunku wpisanym w samą istotę człowieka. Słowo Boże i rozum idą w parze. Dla człowieka iść za słowem Bożym, iść z Chrystusem znaczy realizować samego siebie; zagubienie go jest równoznaczne z zagubieniem samego siebie.

Bóg bliski człowiekowi

Pan nie pozostawia nas na tej drodze samych. Jest z nami, więcej — pragnie dzielić nasz los do tego stopnia, że utożsamia się z nami. W rozmowie zapisanej w Ewangelii, której wysłuchaliśmy przed chwilą, Jezus mówi: «Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim» (J 6, 56). Jakże nie radować się taką obietnicą? Słyszeliśmy jednak, że po tej pierwszej zapowiedzi ludzie, zamiast się cieszyć, zaczęli dyskutować i protestować: «Jak on może nam dać [swoje] ciało do jedzenia?» (J 6, 52). Prawdę mówiąc, taka postawa pojawiała się wielokrotnie w ciągu dziejów. Można by powiedzieć, że w gruncie rzeczy ludzie nie chcą mieć Boga tak bliskiego, tak przystępnego, tak zaangażowanego w ich sprawy. Ludzie chcą Boga wielkiego, i także my w sumie wolimy często, aby raczej był z dala od nas. Wynajdujemy zatem problemy, które ostatecznie mają wykazać, że taka bliskość jest niemożliwa. Jednakże wypowiedziane wówczas słowa Chrystusa zachowują całą swoją jasność: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie» (J 6, 53). W rzeczywistości potrzebujemy Boga bliskiego. Słysząc pomruk protestu, Jezus mógł się wycofać i powiedzieć coś uspokajającego. Mógł powiedzieć: «Przyjaciele, nie martwcie się! Mówiłem o ciele, ale to tylko symbol. Mam na myśli jedynie głęboką więź uczuciową». Ale nie — Jezus nie uciekł się do takich sposobów, aby złagodzić swoje słowa. Podtrzymał to, co powiedział, zachował cały realizm tej wypowiedzi, nie bacząc na to, że wielu uczniów Go opuściło (J 6, 66). Pokazał wręcz, że gotów jest pogodzić się nawet z odejściem samych apostołów, byle tylko nie umniejszyć w niczym konkretności swojego przesłania: «Czyż i wy chcecie odejść?» (J 6, 67) — zapytał. Dzięki Bogu Piotr udzielił wówczas odpowiedzi, którą również my powtarzamy dzisiaj z całą świadomością: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego» (J 6, 68). Potrzebujemy Boga bliskiego, Boga, który oddaje się w nasze ręce i który nas kocha.

Sakrament jedności

W Eucharystii Chrystus jest prawdziwie obecny wśród nas. Jego obecność nie jest statyczna. Jest to obecność dynamiczna, która nas pociąga, aby nas do siebie upodobnić. Chrystus przyciąga nas do siebie, każe nam wyjść z siebie, abyśmy wszyscy stali się jednym z Nim. W ten sposób włącza nas też we wspólnotę braci, tak że komunia z Chrystusem jest też zawsze komunią z siostrami i braćmi. I widzimy piękno tej komunii, którą obdarza nas święta Eucharystia.

Dotykamy tu jeszcze jednego wymiaru Eucharystii, o którym chciałbym wspomnieć, zanim zakończę. Chrystus, którego spotykamy w sakramencie, jest ten sam tutaj w Bari i w Rzymie, tutaj w Europie, jak i w Ameryce, w Afryce, w Azji i Oceanii. Jest to jeden i ten sam Chrystus, obecny w Chlebie eucharystycznym w każdym zakątku ziemi. Oznacza to, że możemy Go spotkać tylko wspólnie z wszystkimi innymi. Możemy Go przyjmować tylko w jedności. Czyż nie to właśnie powiedział nam Apostoł Paweł w czytaniu, którego przed chwilą wysłuchaliśmy? W Liście do Koryntian pisze on: «Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba» (1 Kor 10, 17). Wynika stąd jasno, że nie możemy być w komunii z Panem, jeśli nie trwamy w jedności ze sobą. Jeśli chcemy stanąć przed Nim, musimy także wyjść na spotkanie sobie nawzajem. Dlatego trzeba nauczyć się wielkiej lekcji przebaczenia: nie pozwalać, aby nasze wnętrze toczyły urazy, ale otworzyć wielkodusznie serce na głos bliźniego, otworzyć serce na zrozumienie go, na ewentualne przyjęcie jego przeprosin i szczerze poprosić go o przebaczenie.

Eucharystia — powtórzmy to — jest sakramentem jedności. Jednak chrześcijanie są, niestety, podzieleni, i to właśnie w sakramencie jedności. Tym bardziej zatem powinniśmy, wspierani przez Eucharystię, czuć się przynaglani, aby wszystkimi siłami dążyć do owej pełnej jedności, o którą Chrystus żarliwie prosił w Wieczerniku. Właśnie tutaj w Bari, w tym radosnym i gościnnym mieście, w którym przechowywane są relikwie św. Mikołaja, na tej ziemi spotkania i dialogu z braćmi chrześcijanami ze Wschodu, pragnę potwierdzić moją wolę uznania za podstawowe zadanie działania ze wszystkich sił na rzecz przywrócenia pełnej i widzialnej jedności wszystkich uczniów Chrystusa. Zdaję sobie sprawę, że nie wystarczy do tego zapewnienie o życzliwości. Potrzebne są konkretne gesty, które przemówią do serc i poruszą sumienia, przynaglając każdego do wewnętrznego nawrócenia, które jest warunkiem wszelkiego postępu na drodze ekumenizmu (por. Orędzie do Kościoła powszechnego, wygłoszone w Kaplicy Sykstyńskiej, 20 kwietnia 2005 r., «L'Osservatore Romano, wyd. polskie, n. 6/2005, s. 5). Wszystkich was proszę, abyście zdecydowanie wkroczyli na drogę tego duchowego ekumenizmu, który otwiera modlitwą drzwi Duchowi Świętemu, bo jedynie On może ustanowić jedność.

Drodzy przyjaciele, którzy przybyliście do Bari z różnych części Włoch, aby uczestniczyć w tym Kongresie Eucharystycznym: musimy na nowo odkryć radość chrześcijańskiej niedzieli. Musimy znów uświadomić sobie z dumą, jakim przywilejem jest udział w Eucharystii, która jest sakramentem odnowionego świata. Zmartwychwstanie Chrystusa dokonało się w pierwszym dniu tygodnia, który w Piśmie Świętym jest dniem stworzenia świata. Właśnie dlatego przez pierwotną wspólnotę chrześcijańską niedziela uważana była za początek nowego świata — tego świata, w którym przez zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią rozpoczęło się nowe stworzenie.

Gromadząc się wokół eucharystycznego stołu, wspólnota stawała się jakby nowym Ludem Bożym. Św. Ignacy Antiocheński określał chrześcijan jako «tych, którzy uzyskali nową nadzieję», i przedstawiał ich jako ludzi «żyjących wedle niedzieli» (iuxta dominicam viventes). W tej perspektywie biskup Antiochii zapytywał: «Jak moglibyśmy żyć bez Tego, którego oczekiwali także prorocy?» (List do Magnezjan, 9, 1-2).

«Jak moglibyśmy żyć bez Niego?» W tych słowach Ignacego słyszymy echo świadectwa męczenników z Abiteny: «Sine dominico non possumus». Stąd właśnie wypływa nasza modlitwa: abyśmy również my, dzisiejsi chrześcijanie, na nowo uświadomili sobie, jak decydujące znaczenie ma niedzielna liturgia, oraz byśmy potrafili czerpać z udziału w Eucharystii zapał potrzebny do głoszenia światu z nowym rozmachem Chrystusa, który jest «naszym pokojem» (Ef 2, 14). Amen!

Benedykt XVI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W Eucharystii Chrystus żyje wśród nas i dla nas
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.