Żyjmy mocą Eucharystii
Bracia w biskupstwie i kapłaństwie!
Drodzy Bracia i Siostry!
Czytanie z Księgi proroka Izajasza oraz dzisiejsza Ewangelia ukazują nam jeden ze wspaniałych obrazów biblijnych: obraz winorośli. Chleb symbolizuje w Piśmie Świętym to wszystko, czego człowiek potrzebuje w codziennym życiu. Woda użyźnia ziemię — jest podstawowym darem, dzięki któremu możliwe jest życie. Wino natomiast wyraża wspaniałość stworzenia, wprowadza nas w wymiar święta, w którym przekraczamy granice codzienności: wino, jak mówi Psalm, «rozwesela serce». Tak więc wino, a wraz z nim winorośl stały się również symbolem daru miłości, dzięki któremu możemy w pewnej mierze poczuć smak Boskości. Dlatego czytanie z księgi proroka, którego wysłuchaliśmy, rozpoczyna się jak pieśń miłości: Bóg założył sobie winnicę — jest to obraz dziejów Jego miłości do rodzaju ludzkiego, Jego miłości do Izraela, którego On sam sobie wybrał. Pierwsza myśl wyłaniająca się z dzisiejszych czytań jest zatem taka: człowiekowi, stworzonemu na Boży obraz, Bóg zaszczepił zdolność kochania, a więc także kochania Jego samego, Stwórcy. Przez kantyk miłości proroka Izajasza Bóg pragnie przemówić do serca swojego ludu — i także do każdego z nas. «Stworzyłem cię na swój obraz i podobieństwo» — mówi nam. — «Ja sam jestem miłością, a ty jesteś moim wizerunkiem, w takiej mierze, w jakiej jaśnieje w tobie blask miłości i w jakiej mi odpowiadasz miłością». Bóg czeka na nas. Chce być przez nas kochany; czyż takie wezwanie nie powinno poruszać naszych serc? Właśnie w tym momencie, gdy sprawujemy Eucharystię, którą rozpoczynamy Synod poświęcony Eucharystii, On wychodzi naprzeciw nas, wychodzi naprzeciw mnie. Czy otrzyma odpowiedź? Czy też dzieje się z nami tak, jak z winnicą, o której Bóg mówi w Księdze Izajasza: «Spodziewał się, że wyda winogrona, lecz ona cierpkie wydała jagody» (5, 2)? Czyż nasze życie chrześcijańskie często nie jest raczej octem niż winem? Użalaniem się nad sobą, konfliktem, obojętnością?
Cierpkie owoce nieprawości
I tak dochodzimy od razu do drugiej podstawowej myśli dzisiejszych czytań. Mówią one przede wszystkim — jak słyszeliśmy — o dobroci Bożego stworzenia oraz o wielkości wybrania, z powodu którego On szuka nas i miłuje. Dalej jednak czytania mówią też o wydarzeniach późniejszych — o upadku człowieka. Bóg zasadził winorośl najlepszego gatunku, a mimo to wydała ona «cierpkie jagody». Czym są te «cierpkie jagody»? — zapytujemy się. Winogronem dobrym, którego oczekiwał Bóg — mówi prorok — byłaby sprawiedliwość i prawość. «Cierpkie jagody» natomiast to przemoc, rozlew krwi i ucisk, które sprawiają, że ludzie cierpią pod jarzmem niesprawiedliwości. W Ewangelii obraz zmienia się: winorośl wydaje dobre winogrona, ale dzierżawcy zachowują je dla siebie. Nie mają zamiaru oddać ich właścicielowi. Okładają kijami i zabijają jego wysłanników, zabijają też jego syna. Ich motywacja jest prosta: oni sami chcą być właścicielami; przywłaszczają sobie coś, co nie do nich należy. W Starym Testamencie na pierwszy plan wysuwa się zarzut pogwałcenia sprawiedliwości społecznej, pogardy człowieka dla człowieka. W tle pojawia się jednak prawda, że kto gardzi Torą, prawem nadanym przez Boga, gardzi samym Bogiem; chce jedynie korzystać ze swej władzy. Ten aspekt zostaje w pełni uwypuklony w przypowieści Jezusa: dzierżawcy nie chcą mieć pana — a są oni obrazem także i nas. My ludzie, którym stworzenie zostało niejako oddane w zarząd, przywłaszczamy je sobie. Sami chcemy być jego jedynymi panami. Chcemy posiadać świat i być panami własnego życia bez żadnych ograniczeń. Bóg jest w tym przeszkodą. Albo traktuje się Go jako puste pobożne słowo, albo całkowicie zaprzecza Jego istnieniu, wyklucza się Go z życia publicznego i tym samym pozbawia wszelkiego znaczenia. Tolerancja, która dopuszcza Boga, by tak powiedzieć, jako prywatny pogląd, ale odmawia Mu miejsca w sferze publicznej, w rzeczywistym świecie i w naszym życiu, nie jest tolerancją, ale hipokryzją. Jednakże tam, gdzie człowiek czyni siebie jedynym władcą świata i panem samego siebie, nie może być sprawiedliwości. Może tam panować jedynie samowola władzy i interesy. Oczywiście, można wypędzić Syna z winnicy i zabić Go, aby korzystać samolubnie z owoców ziemi. Ale wówczas winnica rychło staje się ugorem tratowanym przez dziki, jak mówi Psalm responsoryjny (por. Ps 80 [79], 14).
Groźba sądu
Dochodzimy tu do trzeciego aspektu dzisiejszych czytań. Bóg — tak w Starym, jak i w Nowym Testamencie — zapowiada sąd nad wiarołomną winnicą. Sąd zapowiadany przez Izajasza urzeczywistnił się przez wielkie wojny oraz wygnania, których sprawcami byli Asyryjczycy i Babilończycy. Sąd zapowiedziany przez Pana Jezusa to przede wszystkim zniszczenie Jerozolimy w r. 70. Ale groźba sądu dotyczy także nas, Kościoła w Europie, a szerzej Europy i Zachodu. Poprzez tę Ewangelię Pan woła także do nas, do naszych uszu kieruje słowa, które w Apokalipsie wypowiedział do Kościoła w Efezie: «Przyjdę do ciebie i ruszę świecznik twój z jego miejsca, jeśli się nie nawrócisz» (2, 5). Nam także może zostać odebrane światło, dobrze więc uczynimy, jeśli pozwolimy, aby to napomnienie z całą swoją surowością zabrzmiało w naszym sercu, a zarazem będziemy wołać do Pana: «Pomóż nam się nawrócić! Daj nam wszystkim łaskę prawdziwej odnowy! Nie dopuść, aby zgasło Twoje światło wśród nas! Umocnij naszą wiarę, naszą nadzieję i miłość, abyśmy mogli przynosić dobre owoce!»
Obietnica odrodzenia
W tym miejscu jednak nasuwa się nam pytanie: «Czyż w dzisiejszych czytaniach, w dzisiejszej Ewangelii nie ma żadnej obietnicy, nie ma ani jednego słowa otuchy? Czy ostatnim słowem jest groźba?» Nie! Jest obietnica i to ona stanowi ostatnie i najważniejsze słowo. Słyszymy ją w wersecie z «Alleluja», w słowach z Ewangelii św. Jana: «Ja jestem krzewem winnym, wy — latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity» (15, 5). Poprzez te słowa Chrystusa Jan ukazuje nam ostateczny, prawdziwy koniec dziejów winnicy Pańskiej. Bóg nie przegrywa. To On ostatecznie zwycięża, zwycięża miłość. Ukrytą aluzję do tego można znaleźć już w przypowieści o winnicy, zawartej w dzisiejszej Ewangelii, w jej końcowych słowach. Tam także śmierć syna nie jest końcem historii, chociaż nie mówi się tam wprost o jego dalszych dziejach. Jezus opisuje tę śmierć posługując się nowym obrazem z Psalmu: «Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym» (por. Mt 21, 42; Ps 118 [117], 22). Ze śmierci Syna wypływa życie, powstaje nowa budowla, nowa winnica. Ten, który w Kanie przemienił wodę w wino, przemienił swoją krew w wino prawdziwej miłości i tak samo przemienia wino w swoją krew. W Wieczerniku zapowiedział swoją śmierć i przemienił ją w dar z samego siebie, w akt radykalnej miłości. Jego krew jest darem, jest miłością — i dlatego jest prawdziwym winem, jakiego oczekiwał Stwórca. W ten sposób Chrystus sam stał się winoroślą, a ta winorośl daje zawsze dobry owoc: Jego miłość do nas, która jest niezniszczalna.
Dbajmy o Bożą winnicę
Tak więc te przypowieści prowadzą na koniec ku tajemnicy Eucharystii, w której Pan daje nam chleb życia i wino swojej miłości i zaprasza nas na ucztę miłości wiecznej. My sprawujemy Eucharystię ze świadomością, że jej ceną była śmierć Syna — ofiara z Jego życia, która pozostaje w niej obecna. Ilekroć spożywamy ten chleb i pijemy z tego kielicha, głosimy śmierć Pana, aż przyjdzie — powiada św. Paweł (por. 1 Kor 11, 26). Ale wiemy też, że z tej śmierci płynie życie, ponieważ Jezus przemienił ją w akt ofiarny, w akt miłości, przemieniając ją w ten sposób do głębi: miłość pokonała śmierć. W świętej Eucharystii Chrystus z krzyża przyciąga nas wszystkich do siebie (por. J 12, 32) i sprawia, że stajemy się latoroślami krzewu winnego, którym jest On sam. Jeśli pozostaniemy zjednoczeni z Nim, my także przyniesiemy owoc, i wtedy także w nas nie będzie już powstawał ocet samowystarczalności, niezadowolenia z Boga i Jego stworzenia, ale dobre wino radości w Bogu i miłości bliźniego. Prośmy Pana o łaskę, abyśmy podczas tych trzech tygodni Synodu, który dziś rozpoczynamy, nie tylko wypowiadali piękne słowa o Eucharystii, ale przede wszystkim żyli jej mocą. Drodzy Ojcowie Synodalni, prośmy o ten dar za pośrednictwem Maryi, abyśmy poddając się działaniu Ducha Świętego, mogli pomagać światu stawać się w Chrystusie i z Chrystusem płodną Bożą winoroślą. Serdecznie was pozdrawiam, a także rozmaite wspólnoty, z których pochodzicie i które tutaj reprezentujecie. Amen.
Benedykt XVI
Skomentuj artykuł