"Skrzywdził mnie nie Kościół, lecz konkretna osoba". Postulaty do biskupów osoby molestowanej przez księdza

(fot. Patricio Bringas Iturrioz / cathopic.com)
Wiktor Porycki/ wiez.com.pl/ed

"Pamiętam tamte uczucia: zaskoczenie, strach oraz przyjemność. Seksualną przyjemność. To był mój pierwszy jakikolwiek kontakt seksualny i pierwszy raz, kiedy przeżyłem z kimś orgazm" - pisze Wiktor Porycki na portalu wiez.com.pl

Autor pisze o swojej znajomości z trzydziestokilkuletnim księdzem Grzegorzem (imię duchownego zostało zmienione) i o doświadczeniu molestowania seksualnego. "Bardzo długo nie mówiłem o tym nikomu. Czułem się współodpowiedzialny" - zwierza się w tekście pan Wiktor.

Zaczęło się od niewinnych rozmów o szkole

Miał prawie 15 lat, był ministrantem, a jego bliższa relacja z wyżej wspomnianym księdzem zaczęła się od rozmów o szkole, służeniu na Mszy świętej i pytania o to, czy jest w związku (nie miał dziewczyny). Takie rozmowy stały się regularne. "Pewnego dnia ks. Grzegorz zszedł na tematy związane z dojrzewaniem seksualnym. Opowiadał, co się dzieje z organizmem chłopaka, że nabiera męskich cech, w różnych miejscach pojawia się owłosienie, rośnie penis. Po raz pierwszy ktoś rozmawiał ze mną na "te" tematy!" - dzieli się pan Wiktor.

DEON.PL POLECA

Potem ksiądz zaprosił do mieszkania. "Tam przygotował sok do picia i zaprosił mnie, żebym usiadł na łóżku. Sam usiadł obok mnie. Napiliśmy się. Kiedy odstawiłem szklankę, popchnął mnie. Leżałem na łóżku. Jedną ręką trzymał mnie za ręce nad głową, a drugą rozpiął spodnie, zsunął slipy i zaczął dotykać nabrzmiałego penisa. Pamiętam tamte uczucia: zaskoczenie, strach oraz przyjemność". To był pierwszy kontakt seksualny pana Wiktora, kiedy w panice chciał wyjść, usłyszał określenie "histeryk".

To ksiądz jest winny, a nie nieświadomy nastolatek

Dopiero po latach pan Wiktor uświadomił sobie, że to ksiądz jest winny, a nie nieświadomy nastolatek. Nie czuje gniewu, czasem modli się za księdza Grzegorza, który zmarł w wieku 38 lat.

"Określam się jako nieczynny gej. Czy istnieje tu związek przyczynowo-skutkowy? Nie wiem. Nie jestem psychologiem. Ale tkwi we mnie takie podejrzenie" - pisze dalej pan Wiktor. "Skrzywdził mnie nie Kościół, lecz konkretna osoba. O to nie mogę mieć żalu. Ale martwi mnie, że tacy jak ja pozostają poza kościelną sferą uwagi". Pan Wiktor opisal swoje przeżycia w liście do biskupa diecezji, od czterech miesięcy nie otrzymał żadnej odpowiedzi.

Co może zrobić hierarchia kościelna?

Zastanawia się, co teraz w kwestii nadużyć seksualnych księży zrobi hierarchia kościelna w Polsce. Czy wszystko skończy się na policzeniu ofiar i ogólnym powiedzeniu "przepraszam"? Zakłada, że polskich biksupów czekają etapy zbliżone do warunkow dobrej spowiedzi. Zaleca porządny rachunek sumienia i odwagę do stanięcia w prawdzie, żal za grzechy - "czyli przeprosiny za wszystko: za molestowanie, wykorzystywanie, błędną politykę przełożonych, zamiatanie spraw pod dywan, oskarżanie ofiar i zrzucanie na nie winy" oraz postanowienie poprawy, które będzie czymś więcej niż opracowaniem kolejnych procedur.

Pan Wiktor postuluje również rozważenie pomysłu powołania specjalnego kościelnego funduszu na rzecz ofiar - opłacano by z niego porady psychologiczne, terapie, leczenie, pracę adwokatów oraz odszkodowania.

Całość artykułu można przeczytać tutaj >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Skrzywdził mnie nie Kościół, lecz konkretna osoba". Postulaty do biskupów osoby molestowanej przez księdza
Komentarze (2)
Anna Żebrowska
22 lutego 2019, 10:37
Nie zapominajmy, że warunkiem dobrej spowiedzi jest także zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu. I tutaj biskupom brakuje dobrej woli.
A
Agnieszka
2 lutego 2019, 19:35
Ważne świadectwo...