Synod tarnowski: teologiczne wywody oraz moralizatorski ton nie przemawiają do młodych, a wręcz budzą opór

(fot. shutterstock.com)
KAI / kk

Homilie głoszone prostym językiem z prawdziwymi przykładami z życia, troska o piękno liturgii z aktywnym udziałem świeckich - m.in. takie wnioski płyną z synodalnych obrad w parafiach diecezji tarnowskiej. Poznali je wszyscy kapłani diecezji.

"Dlaczego ludzie mieliby przyjść do kościoła albo do niego wracać, jeśli tydzień po tygodniu to doświadczenie nie wnosi nic do ich życia?" - pytał ks. Michał Dąbrówka, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego Kurii Diecezjalnej w Tarnowie.

Osoby tworzące Parafialne Zespoły Synodalne podkreślają, że ważna jest troska o piękno i spokój w jej celebrowaniu. Wskazują, że potrzebne są komentarze podczas uroczystości. Są także postulaty dotyczące potrzeby prostego i autentycznego języka w homilii.

"Tak zwane teologiczne wywody oraz moralizatorski ton nie przemawiają do młodych, a wręcz budzą opór" - stwierdzają członkowie Parafialnych Zespołów Synodalnych. Ich zdaniem potrzeba też wytrwałości w głoszeniu Ewangelii i ciągłego powtarzania podstawowych prawd i zasad moralności. Są też postulaty, by pozwolić wiernym jeszcze mocniej włączyć się w przygotowanie celebracji liturgicznej oraz angażować rodziny i wspólnoty parafialne w prowadzenie nabożeństw pozaliturgicznych, np. modlitwy różańcowej czy adoracji.

DEON.PL POLECA

Świeccy chcieliby także, aby parafie organizowały wydarzenia, które będą integrowały wspólnotę, takie jak spotkania w kawiarence parafialnej, pikniki, festyny itp. Wymieniają spotkania z dobrą książką, wieczory filmowe a nawet wieczorki taneczne i koncerty. W tym celu mogłyby powstać parafialne kluby młodzieżowe czy seniora - sugerują wierni.

"Wnioski Parafialnych Zespołów Synodalnych zaprezentowano wszystkim kapłanom podczas dyskusji o niedzieli, która jest najważniejszym wydarzeniem ewangelizacyjnym w parafii" - mówi ks. Michał Dąbrówka, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego Kurii Diecezjalnej w Tarnowie.

"Od pewnego czasu zauważamy, że coraz więcej ludzi - zwłaszcza młodych i w średnim wieku - odchodzi od Chrystusa i Kościoła. Zewnętrznym przejawem tego stanu rzeczy jest opuszczanie niedzielnej Eucharystii. Wzywamy ich więc do nawrócenia, do powrotu do Kościoła, który jest przecież ich «domem». Ale czy jednocześnie zadajemy sobie pytanie - «jaki jest ten dom?». «Co» oraz «kto» w tym domu na nich czeka? Dlaczego ludzie mieliby przyjść do kościoła albo do niego wracać, jeśli tydzień po tygodniu to doświadczenie nie wnosi nic do ich życia?" - dodaje ks. Dąbrówka.

Zdaniem dyrektora Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego Kurii Diecezjalnej w Tarnowie, wierni odchodzą od Kościoła, a co za tym idzie opuszczają niedzielną Eucharystię, bo odczuwają braku doświadczenia wiary, wspólnoty, braku doświadczenia mocy słowa Bożego oraz misyjnego zaangażowania Kościoła.

Ks. Dąbrówka zwraca uwagę, że coraz bardziej zatraca się świadomość tego, czym jest Msza św. "Pewnym antidotum mogą być homilie czy katechezy na ten temat. Ale one dają nam jedynie wiedzę. My zaś potrzebujemy także doświadczenia wiary. A takie doświadczenie daje modlitwa. Można więc przemyśleć wprowadzenie krótkiego przygotowania modlitewnego do Eucharystii (swego rodzaju medytacji) np. po przeczytaniu wypominków, po odmówieniu różańca, a jeszcze przed rozpoczęciem Mszy św." - podkreśla.

Kapłani diecezji tarnowskiej usłyszeli także, że zwykła niedzielna Msza św. nie powinna trwać dłużej niż godzinę, a homilia kilka czy kilkanaście minut.

"Homilia stanowi dla większości wiernych jedyny kontakt ze słowem Bożym, jakiego doświadczają w ciągu całego tygodnia. Zatem od tych kilku czy kilkunastu minut zależy stan ich wiary, bo ona 'rodzi się z tego, co się słyszy'. To prawda, że przygotowanie dobrej homilii jest niejednokrotnie swego rodzaju krzyżem, gdyż wymaga od nas dużej ilości czasu i wysiłku. Jednak, jeśli będziemy uciekać od tego krzyża, to on prędzej czy później do nas wróci, tyle że w innej postaci, a będą nim puste kościoły" - dodaje.

Ks. Dąbrówka zachęca kapłanów, by serdecznie przywitali zgromadzonych wiernych na początku Mszy św., oraz angażowali dorosłych w liturgię słowa i procesję z darami, które mogłaby nieść cała rodzina. - Ważna jest także życzliwa obecność duszpasterzy pośród wiernych np. po Mszy św. - wylicza.

"Warto zauważyć, że w niedzielnym zgromadzeniu liturgicznym jak w lustrze odbija się stan danej wspólnoty parafialnej. Kiedy więc patrzymy na prezbiterium w czasie niedzielnej Eucharystii, niejednokrotnie możemy odnieść wrażenie, że w Kościele zaangażowani są jedynie kapłani oraz dzieci i młodzież, zaś dorośli są jedynie biernymi odbiorcami. Szukając osób, które mogłyby się włączyć się w liturgię słowa warto zacząć od Parafialnego Zespołu Synodalnego. Być może znalazłaby się w nim ktoś, kto chciałby organizować grafik na poszczególne niedziele. W tego typu inicjatywach potrzeba bowiem kogoś, kto bezpośrednio będzie zachęcał konkretne osoby do podjęcia danej posługi" - dodaje.

Dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Ogólnego tarnowskiej kurii zaproponował także księżom przemyślenie przeniesienia na niedzielę niektórych spotkań przygotowujących do przyjęcia sakramentów.

"Warto przemyśleć tę kwestię zwłaszcza w odniesieniu do I Komunii św. W tygodniu większość rodziców ma duże trudności z dotarciem na spotkania w ramach przygotowań do tego sakramentu. Zazwyczaj przychodzi na nie tylko jeden rodzic, albo któryś z dziadków. Tymczasem przeniesienie tego spotkania na niedzielę np. raz w miesiącu być może zmobilizowałoby rodziców do wspólnego uczestnictwa we Mszy św. wraz z dziećmi, a zauważamy w tym względzie coraz większą absencję" - dodaje.

Przedstawione kapłanom inspiracje nie są zobowiązaniem, bo w parafiach wiele z tych rzeczy już jest realizowanych. "Każda parafia może jednak wykonać jakiś kolejny mały krok do przodu, który może okazać się wielkim skokiem w przeżywaniu niedzieli i niedzielnej Eucharystii. Zachęcam do takiej dyskusji podczas spotkań Parafialnego Zespołu Synodalnego. Może ona doprowadzi do wspólnego podjęcia przez kapłanów wraz ze świeckimi konkretnych małych kroków" - podkreśla.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Synod tarnowski: teologiczne wywody oraz moralizatorski ton nie przemawiają do młodych, a wręcz budzą opór
Komentarze (4)
AG
Adam Gancarz
1 lutego 2019, 22:46
Niby wie – ten dyrektor (ups, ze złego ze słowem skojarzenia), że odchodzą, bo nie doświadczają żywej wiary: zwłaszcza u pasterzy, ani klimatu wspólnotowości, nie mówiąc już o orędziu Słowa Bożego bardziej nić mocy, a ciągle chodzi tylko o to, żeby chodzili do kościoła i im to chodzenie coś dawało (tylko co?), ale jednak. Właśnie doświadczenia żywej wiary oczekiwałoby się, ale nie mozolnie przygotowanego. Takiego, które w naturalny sposób swobodnie wypływa z przeżywanych adoracji, osobistej relacji z Nauczycielem wcielanej w życie, z modlitwy, i pomagania biednym na probostwie: rękami i z zasobów księży. Zwłaszcza chodzi o przepojenia życia codziennego całej wspólnoty (nie tylko świeckich) Ewangelią Chrystusa, a więc miłością jeden do drugiego. Ot, i cały synod.
MR
Maciej Roszkowski
1 lutego 2019, 15:08
A może to jest tak, że przychodzimy do Kościoła jak do punktu usługowego. Siadamy sobie, a "oni" mają nas obsługiwać. A jak się nie podoba, to do innego punktu. A nasz "udział własny"?
AC
Anna Cepeniuk
1 lutego 2019, 12:54
"Tak zwane teologiczne wywody oraz moralizatorski ton nie przemawiają do młodych, a wręcz budzą opór" Dodam, że nie tylko młodych.... i czy do tego potrzeba aż synodalnych zespołów? Tylko chyba po to,  by zająć się czymś.... a nie dotknąć problemów istotnych...
Piotr Stanibor
1 lutego 2019, 12:14
"Od pewnego czasu zauważamy, że coraz więcej ludzi - zwłaszcza młodych i w średnim wieku - odchodzi od Chrystusa i Kościoła. Zewnętrznym przejawem tego stanu rzeczy jest opuszczanie niedzielnej Eucharystii. Wzywamy ich więc do nawrócenia, do powrotu do Kościoła, który jest przecież ich «domem»." No to się obudzili z letargu, od pewnego czasu... . Ja jestem zwolennikiem by zwykła msza trwała maks 45 minut, bez tych wszystkich wstępów, pozdrowień, rozbudowanych ogłoszeń, jeszcze raz pozdrowień, życzeń , świadectw na koniec. Najlepsze kazanie jest proste, krótkie, treściwe, zrozumiałe, kilku minutowe, nie kilkunastominutowe nie mówiąc o pół godzinnych horrorach i patetycznych listach episkopatu... ale na Litość!!! Księża żyją we własnym terrarium i nie dociera do nich tlen z zewnątrz? Po kilkudziesięciu latach ofensywy ideologicznego liberalizmu, świeckiego humanizmu, nowego ateizmu, new age, zwesternizowanej filozofii dalekiego wschodu, promowania w kulturze, literaturze, mediach, na uczelniach hedonizmu ... problemem są (za przeproszeniem) "jakieś" kazania? Jak ktoś nie traktuje budynku kościoła jako świątyni bożej, wątpi w prawdziwość sakramentów, Nowy Testament traktuje co najwyżej alegoryczno symbolicznie... to tu pomogą podwieczorki i przystępniejsze kazania albo wewnętrzne instrukcje od biskupów do plebanii by nie rozwlekać ogłoszeń parafialnych? Jako "młodych" ludzi to należy traktować tak lekką ręką do lat 40. A bierzmowanie w "kumatych" kręgach kościelnych nazywa się pierwsze spotkanie z biskupem, ostatnie spotkanie z kościołem. Takie spojrzenie przez różowe okulary (bo na pasterkach i w święta pełne kościoły, a po Adamowiczu wszyscy tak ładnie się modlili / medytowali) przypomina mi perspektywę młodego księdza, który po wyjściu z seminarium ma głowę wypchaną wyidealizowanymi obrazami, idzie na parafię, spodziewa się 30 dzieci w scholii, przychodzi dwoje, po miesiącu matka zabiera jedno, a drugie rezygnuje bo samemu tak jakoś niezręcznie ... .