"Troska o wzrost wiary to nie liczenie głów"

(fot. nowaewangelizacja.org/)
KAI / psd

Z Roku Wiary wychodzimy z pytaniem: jaką systematyczną formację, rozłożoną na lata proponujemy wiernym oraz czy interesuje nas rzeczywisty wzrost, a nie tylko liczenie głów - mówi KAI bp Grzegorz Ryś.

Zwraca uwagę, że także dla Kościoła w Polsce kwestiami kluczowymi są dziś: pierwszeństwo świadectwa, autentyczne spotkanie i głoszenie Chrystusa. Tymczasem Kościół w naszym kraju ma "łatwość rozmieniania się na trzecio- i czwartorzędne tematy" - przyznaje przewodniczący Zespołu Episkopatu ds. Nowej Ewangelizacji. Jednocześnie zwraca uwagę, że dzieją się w nim także rzeczy piękne, które właśnie z uwagi na swój pozytywny charakter, nie przebijają się do mediów.

Rok Wiary zakończy się już niebawem, 24 listopada. Czym zaowocował w Kościele w Polsce?

Bp Grzegorz Ryś: W tym obszarze, który mi powierzono dwa lata temu [bp Ryś został przewodniczącym utworzonego wówczas Zespołu ds. Nowej Ewangelizacji - KAI] działo się bardzo dużo. Przeżyliśmy dwa Kongresy Nowej Ewangelizacji, które były ważną refleksją.

A co powiedziały o naszej rzeczywistości?

- Że Kościół w Polsce jest bogaty w ludzi, którzy czują się za niego odpowiedzialni; że to są ludzie, którzy - choć wyrośli z różnych charyzmatów - bardzo cenią sobie doświadczenie jedności i spotkanie z urzędem Kościoła, ze Stolicą Apostolską, z biskupami. Myślę, że to jest proces piękny i nieodwracalny.

To spostrzeżenie przeczy dość powszechnej tezie o wzrastającej w Polsce tendencji do myślenia w kategoriach: wiara - tak, Kościół - nie; wierzę, ale nie praktykuję.

- Nie chcę podejmować ogólnej debaty, co innego gdyby to miała być rozmowa z konkretnymi ludźmi. Nieraz bowiem za takimi deklaracjami kryją się różne doświadczenia. Nie zamierzam więc, broń Boże, nikogo oceniać czy osądzać.

W wierze chrześcijańskiej jest natomiast tak, że jeśli przyjmuję Jezusa Chrystusa, to odkrywam, że jest ktoś, kto za mnie umarł i dla mnie zmartwychwstał. Jednocześnie odkrywam, że Jego śmierć i zmartwychwstanie owocuje darem Ducha Świętego w moim życiu, a Duch jest Duchem Kościoła. To jest pewna całość, jedno doświadczenie paschalne w Jezusie Chrystusie i ono koniecznie kulminuje w Kościele. Rozumiem, że człowiek może mieć z tym problem.

Wiara to jest też odpowiedź na Objawienie. Nie możemy dyktować Panu Bogu Jego sposobu działania, On obrał taki i każdy z nas próbuje się w tym Bożym działaniu odnaleźć ze swoją odpowiedzią. W Kościele w Polsce, w parafiach i diecezjach, jest wiele wspólnot i rzeczywistości, w których odkrywamy to, co jest istotne. Jednak taki obraz Kościoła rzadko przebija się do mediów i może tu jest kłopot. Nie twierdzę, że media są wrogie czy mówią rzeczy nieprawdziwe, natomiast - że jest nierównowaga w pokazywaniu tego, co się naprawdę w Kościele dzieje - nie ma wątpliwości.

Jestem właśnie po konferencji prasowej zapowiadającej naprawdę duże wydarzenie, jakim będzie listopadowe Forum Nowej Ewangelizacji. Udało nam się zaprosić do Krakowa wszystkich wielkich ludzi - nie tylko z Kościoła katolickiego, także z innych Kościołów - którymi w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat Pan Bóg posłużył się w dziele ewangelizacji. Tymczasem zainteresowanie mediów było właściwie żadne. Wyobrażam sobie, że gdyby dotyczyło to jakiejś rzeczy skandalicznej, byłoby znacznie większe, co tu dużo mówić. Jest więc jakaś nierównowaga w mówieniu o Kościele.

Te hiobowe głosy, niejednokrotnie rozlegające się nad Kościołem w Polsce, biorą się jednak z jego jednostronnego postrzegania. Nie mówię, że ta strona jest nieprawdziwa, ale to jest jedna strona.

Po doświadczeniach Roku Wiary widać to jeszcze wyraźniej?

- Widziałem wielką mobilizację. Właściwie nie ma diecezji w Polsce, w której nie wydarzyłoby się coś ważnego: jakaś forma ewangelizacji w najważniejszych miastach, fora nowej ewangelizacji albo miejscowe kongresy lub też spotkania wszystkich "rzeczywistości" soborowych: ruchów, stowarzyszeń.

Z Roku Wiary wychodzimy z pytaniem: co dalej? Nie chodzi o to, by ewangelizacja była wydarzeniem jednorazowym, wielkim eventem, nawet stadionowym. Chodzi o odpowiedź na pytanie: dokąd my tych ludzi dalej zapraszamy; jaką systematyczną formację, rozłożoną na lata im proponujemy; czy interesuje nas rzeczywisty wzrost, a nie tylko liczenie głów?

Nową ewangelizację można rozumieć dość płytko, w takim kluczu, że mamy 44 proc. a chodzi o to, żeby było 60. Sprawa nie sprowadza się do tego, żeby słupki drgnęły w górę. To sięga o wiele głębiej: co kryje się za liczbami, jakie doświadczenie wiary. Powstaje wiele poważnych pytań. Czas, w którym dzieje się tyle dobra jest doskonałą okazją do tego, by się nad nimi zastanowić.

A jaka jest odpowiedź Księdza Biskupa na pytanie: dokąd dalej? Czy Kościół w Polsce ma pomysł i wie dokąd i jak wędrować z ludźmi, którzy dzięki inicjatywom Roku Wiary niejako na nowo się pokazali, ukazując też siłę Kościoła?

- Myślę że ma. Problem nie tkwi w tym, czy jest pomysł i czy są odpowiedzi na najważniejsze pytania. Jest natomiast pytanie, jak te odpowiedzi, które naprawdę ciągle padają, przełożyć na powszechną świadomość w Kościele. Myślę, że na ostatnim Kongresie Nowej Ewangelizacji wypracowaliśmy niezwykłą refleksję dotyczącą programu wzrostu w parafiach.

Powstaje pytanie, jak z tym teraz dotrzeć do powszechnej świadomości w Kościele. Boże kochany, to nie jest tak, że odkrywamy Amerykę, tylko próbujemy możliwie głęboko wgryźć się w to, czym Kościół żyje, tzn. co się wydarzyło na Synodzie Biskupów nt. Nowej Ewangelizacji dla przekazu wiary; co się wydarza w nauczaniu papieży od Pawła VI i jego adhortacji "Evangelii nuntiandi", aż po październikowy tekst papieża Franciszka o Nowej Ewangelizacji. Tego jest bardzo dużo, natomiast powstaje pytanie o narzędzia asymilacji i jak się temu dać zaimpregnować.

A co zrobić, by rzeczywiście mógł dokonać się właściwy, a więc niekoniecznie wykazywany liczbami, wzrost? Czego najbardziej brakuje dziś Kościołowi nad Wisłą?

- Nie wiem, czego brakuje... W przesłaniu do Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji papież Franciszek całą dotychczasową refleksję Kościoła na ten temat zsumował w trzech punktach. Uważam, że są one istotne odniesieniu do całego świata, ale w Polsce są ważne wręcz niesamowicie.

Pierwszy punkt mówi o pierwszeństwie świadectwa, drugi - o pilnej potrzebie wyjścia na zewnątrz, do spotkania (każde słowo jest tu ważne: chodzi o to, że wyjście na zewnątrz ma służyć rzeczywistemu spotkaniu i że jest ku temu pilna potrzeba), trzeci zaś - o programie duszpasterskim, który skupia się na tym, co jest istotne. To jest fantastyczne wystąpienie, zaś każdy z tych punktów wymaga odrębnego przeanalizowania.

Co do pierwszeństwa świadectwa: nie chodzi tu o świadectwo w ogóle. Papieże wskazywali na bardzo konkretne jego wymiary. Paweł VI mówił np. o ubóstwie, abstynencji, wstrzemięźliwości, ascezie i o wolności. Z kolei Synod poświęcony Nowej Ewangelizacji podkreślał kontemplację i wybór ubogich, zaś papież Franciszek mówi: wybór ubogich, ale wedle klucza miłosierdzia (to słowo staje się już refrenem jego pontyfikatu). Nie chodzi więc o to, że jesteśmy wezwani do świadectwa w ogóle - na poziomie takich ogólnych stwierdzeń można się zatrzymać i wtedy lądujemy w banale. To musi być konkret.

Papież Franciszek mówi też o pilnej potrzebie wyjścia do spotkania. To niesamowicie ważne. Możemy bowiem wychodzić, ale wcale nie do spotkania. Nie wiem, czy w Kościele w Polsce nie jest to wręcz coś kluczowego. Jeszcze ze sobą rozmawiamy, ale ciekawe, czy się spotykamy? Czy kiedy wychodzimy na zewnątrz, zawsze dochodzi do spotkania? Nie odnoszę takiego wrażenia...

Trzeci punkt: skupić się na tym, co jest istotne. A co jest istotne? Głosić Jezusa Chrystusa, kerygmat. Konferencja Episkopatu Polski zagłosowała nad programem duszpasterskim na najbliższe lata, które nas prowadzą do rocznicy chrztu. Chodzi o to, żebyśmy odkryli prawdę, że każdy z nas jest ochrzczony, a do tego trzeba głosić to, co jest istotne.

Bijąc się także we własne piersi zauważam, że mamy w Kościele w Polsce łatwość rozmieniania się na trzecio- i czwartorzędne tematy. Brakuje nam tej ascezy skupienia się na tym, co jest istotą. W tej syntezie papież Franciszek jest naprawdę genialny.

Czy zjawisko "pełzającej laicyzacji" doprowadzi w Polsce do odwrotu od religii, czy też nasz kraj pozostanie miejscem w Europie, gdzie będzie się czerpało ze źródeł?

- Sięganie do źródeł jest bardzo ważne, ale jest to pewne narzędzie. Nie chciałbym, abyśmy o źródłach naszej wiary myśleli dzisiaj jedynie w kategoriach tradycji, dziedzictwa. Jest wiele narzekania na to, że człowiek odcina się od korzeni. Ale jest też bardzo istotne, w jaki sposób my mu te korzenie prezentujemy.
Paweł VI mówił w adhortacji "Evangelii nuntiandi" o żywym skarbcu prawdy, jaki jest w Kościele. Skarbcem jest owo dziedzictwo; różne - ufamy, że coraz lepsze, dojrzalsze i doskonalsze - formy wyrażania prawdy. Ale istotą tego opisu jest myśl, że to jest skarbiec żywy, żyjący. Nie można mówić o przeszłości, o tradycji jako o czymś, co jest tylko minione. Kościół nie żyje tradycją w ten sposób, że przegląda stare zdjęcia...

Jeśli się pokazuje te korzenie w taki sposób, że to jest doświadczenie żyjącego Boga, mocnego, który dokonywał wielkich dzieł z naszymi ojcami, dziadkami i pradziadkami, to odnajdujemy w tym doświadczeniu nadzieję dla nas: że ręka Pańska nie jest słabsza, ramię Pańskie nie osłabło, bo Bóg mocny wtedy, jest mocny i dzisiaj. Jest ten sam.

Tak, jak można urzeczowić wiarę w teraźniejszości, tak można zrobić to z doświadczeniem z przeszłości. Wtedy mamy do czynienia nie z wiarą, ale z jakąś formą ideologii.

W sumie jednak przedstawił Ksiądz Biskup bardzo optymistyczny obraz Kościoła w Polsce...

- Wiadomo, że to obraz jednostronny. Ktoś pewnie zapyta, dlaczego jest tak źle skoro jest tak dobrze (śmiech). Nie mogę o tym nie mówić, bo takie właśnie jest moje doświadczenie Kościoła.

Przez ostatnie dwa lata spotkałem wiele osób, idzie to w dziesiątki tysięcy ludzi w całej Polsce. Są oni autentycznie zaangażowani, przeżywają wiarę w sposób możliwie dojrzały, tak że ta wiara "wypycha" ich na zewnątrz, do innych, chcą się nią dzielić, mają w sobie pasję ewangelizacji. Coraz więcej jest też księży dotkniętych poczuciem, że są jakby przy pewnej ścianie: robią wiele rzeczy i nic się nie zmienia.

Niech ci, którzy odpowiadają za inne obszary życia kościelnego w Polsce mówią o tym, jak to widzą. Moje doświadczenie jest właśnie takie. Nie oznacza to, że jest powszechne zrozumienie dla tych procesów, które nazywamy nową ewangelizacją, np. dla jej ekumenicznego wymiaru. Ale przynajmniej możemy spokojnie stawiać sobie takie pytania i cele oraz doświadczać tam, gdzie można, jedności przeżywania wiary. Od tej strony dzieją się rzeczy bardzo piękne.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Troska o wzrost wiary to nie liczenie głów"
Komentarze (23)
RH
Ryś heretyk
15 listopada 2013, 15:59
Ten Ryś już zupełnie otwarcie głosi herezje!! Według nauki Kościoła do Mistycznego Ciała Chrystusa czyli Kościoła należy tylko ci, - co wyznają prawdziwą wiarę zawartą w Piśmie św. i Tradycji, nauczaną przez Magisterium Kościoła, - sprawują sakramenty (wszystkie siedem) - podporządkowują się prawowitej hierarchii z Następcą św. Piotra na czele. http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xii/encykliki/mystici_corporis_29061943.html#m1-2 http://www.apologetyka.katolik.pl/nauczanie-ko%C5%9Bcio%C5%82a/vaticanum-ii/147/525-i-misterium-kocioa
TP
taka prawda
15 listopada 2013, 14:15
Jest jeszcze wiara na ziemi??? Gdzie? Ef 4:5 "Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest." Jest dwóch ludzi o jednakowej wierze???
NR
nie rzucaj okiem
15 listopada 2013, 11:20
Do "prawdziwych katolików", którzy oceniają innych po wyglądzie na zdjęciu: bp. Ryś ma jedno oko szklane...stąd to trochę "nieobecne" spojrzenie. ... To co zrobił z prawdziwym okiem?
E
Ewa
14 listopada 2013, 14:04
Do "prawdziwych katolików", którzy oceniają innych po wyglądzie na zdjęciu: bp. Ryś ma jedno oko szklane...stąd to trochę "nieobecne" spojrzenie.
M
myśliwy
14 listopada 2013, 12:57
najwiekszy proble w Polsce moim zdaniem to własnie robienie z wiary ideologii. ... Największy problem to bredzenie. Czy potrafisz określić, co to jest ideologia? Takie bredzenie o "robieniu z wiary ideologii" to nic innego jak ubrana w niby nowe słownictwo próba zamknięcia wiary w kruchcie. Czyli wg motta: możecie mieć swoją wiarę, ale precz z uważaniem jej za prawdziwą!
W
wojtek
14 listopada 2013, 06:29
najwiekszy proble w Polsce moim zdaniem to własnie robienie z wiary ideologii. Jak swego czasu przeglądałem frondę itp. strony miałem wrażenie, że jestem na stronie jakiejś partii a nie ludzi związanych z Kościołem. Zresztą komentarze poniżej pokazują, że katoliccy ideolodzy już zaczynają się wbijać na deon. nawet twarz bpa. Rysia jest "podejrzana" :) Wy myslicie, że ktoś będzie czytał wasze wypociny na 500 slów ?
D
dzięcioł
14 listopada 2013, 00:51
Może szkoda tylko samego potencjału bp. Rysia, który niewątpliwie dałby wiele dobrych owoców niesionych prawdziwą nauką KK, a nie jej posoborową karykaturą. ... O którym Rysiu mówisz? Z którego lasu?
J
jerzy
14 listopada 2013, 00:28
Tekst świetnie obrazuje jak pijarowsko klęskę przekuwać w sukces ! Bo to, że tak się właśnie skończy tzw. nowa ewangelizacja w posoborowym wydaniu było oczywiste od samego początku. Może szkoda tylko samego potencjału bp. Rysia, który niewątpliwie dałby wiele dobrych owoców niesionych prawdziwą nauką KK, a nie jej posoborową karykaturą.
O
okulista
13 listopada 2013, 23:50
skąd te kaprawe oczka na zdjęciu bp Grzegorza Rysia. Innego zdjęcia nie było ? ... To jest chyba najmniej kaprawe zdjęcie tego człowieka. Te jego oczka dużo mówią o osobowości...
Z
zatroskany
13 listopada 2013, 23:33
skąd te kaprawe oczka na zdjęciu bp Grzegorza Rysia. Innego zdjęcia nie było ?
WT
wiara tradycja i matka
13 listopada 2013, 23:27
Miłości do Polski pani Marianna Popiełuszko uczyła swoje dzieci także za pomocą literatury pięknej. Do dziś zresztą potrafi deklamować: „Miłość do Polski na pierś ci kładę, jak twój talizman, dziecino!”. Tradycja jest tak samo ważna jak wiara” – mawiała do dzieci pani Marianna Popiełuszko, matka bł. ks. Jerzego. Była w rodzinie tą, która pieczołowicie strzegła zwyczajów i pielęgnowała religijne obrzędy. Uczyła dzieci pacierza, ale też sama się z nimi modliła przy kapliczce, w domu w Okopach na Białostocczyźnie: w środę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, w piątek do Serca Pana Jezusa, a w sobotę do Matki Bożej Częstochowskiej. „Bo najważniejsze w życiu to dać dzieciom Boga” – tłumaczyła. W Wielkim Poście odprawiała z dziećmi w domu Drogę krzyżową i śpiewała Gorzkie żale. Przestrzegała też postów: w środy, piątki i soboty gotowała postne posiłki, ucząc w ten sposób swe pociechy wyrzeczenia. „Człowiek od dziecka musi wiedzieć, że w życiu potrzebne są wyrzeczenia, że nie wszystko jest tak, jak chcesz” – podkreślała. To dzięki niej wiara stanowiła integralną część codziennego życia. Nawet gdy żegnano we wsi zmarłych, prosiła dzieci, by uczestniczyły w ceremonii pogrzebowej, słuchały pieśni, śpiewanego różańca i oficjum za zmarłych po to, aby wiedziały, że i życie, i śmierć jest darem Bożym. Od matki ks. Jerzy pobierał pierwsze lekcje miłości Ojczyzny, dowiadywał się, co tak naprawdę wydarzyło się 17 września 1939 ­­r., czym było Powstanie Warszawskie… Wiele mówiło się także o wuju Alfonsie, rodzonym bracie pani Marianny – wielkim patriocie, żołnierzu AK – który zginął z rąk Rosjan, stając się dla rodziny wzorem bohaterstwa; a gdy pani Marianna deklamowała, słuchał jej cały dom – tam Polska nigdy nie zginęła! Ta patriotyczna atmosfera nie mogła pozostać bez wpływu na Jerzego – przyszłego kapłana.
13 listopada 2013, 21:50
wzrastajmy w wierze ---------- [url]http://www.wzrostwiary.blogspot.com[/url]
OE
opęt. ekspiacyjne za Niemców
13 listopada 2013, 16:30
 Jeśli dla kogoś jakiś komercyjny film w jakiejś niewyraźnej wymowie jest bardziej autorytatywny od odwiecznego nauczania i praktyki Kościoła, to jest on nie tylko ignorantem, lecz ma także złą wolę. Pro. Goodman, która bynajmniej nie była praktykującą chrześcijanką, opisała wyniki swych badań naukowych w 1981 r. w książce „Egzorcyzm Anneliese Michel”. Jej lektura stała się później dla Scotta Derricksona inspiracją do stworzenia filmu fabularnego o Emily Rose. To był rzeczywiście film komercyjny. Natomiast dokumentalny film "Egzoprcyzmy Anneliese Michel" to opowieść matki Anneliese, ks.Alta egzorcysty, to przesłuchanie taśmy oryginalnej z egzorcyzmów z głosami demonów i Anneliese, to pokazanie dokumentacji.   Ponieważ egzorcyzmy w Klingenbergu były nagrywane, Amerykanka prof.Goldman otrzymała 51 taśm magnetofonowych, na których zarejestrowano, jak Anneliese mówi sześcioma różnymi głosami męskimi, a każdy z nich określał siebie innym imieniem (Lucyfer, Judasz, Kain, Nero, Hitler i Fleischmann). Dokładna analiza porównawcza tych głosów, a także naoczne relacje świadków pozwoliły badaczce sformułować wniosek, że zmarła dziewczyna nie była chora psychicznie, lecz znajdowała się w religijnym stanie wyjątkowym zwanym opętaniem. W  Niemczech ta sprawa zszokowała opinie publiczną, egzorcystę i rodziców postawiono przed sądem i skazano na karę więzienia w zawieszeniu (uznano, że dziewczyna była chora psychicznie a zamarła z wyczerpania z powodu niedbalstwa). Samych taśm nie dopuszczono jako dowodów, a resztę materiałów z egzorcyzmów ostatnio utajniono na kolejne 40 lat. Zobacz więcej na: http://www.wykop.pl/link/52893/oryginalne-nagrania-z-egzorcyzmow-anneliese-michel/
S
sodalitium
13 listopada 2013, 15:55
ad "I" Cytuję wg wydania: "Znak", Kraków 2002: s. 7: I tak dochodzimy do właściwego sformułowania interesującego nas zagadnienia. Nie chodzi tylko o odpowiedź na pytanie, kiedy Kościół łaciński wprowadził celibat. Trzeba także zapytać, jak rozumianp celibat w ciągu wieków. (...) Gdzie należy szukać genezy prawa celibatu? I czy rzeczywiście jest ono tylko prawem Kościoła? Czy nie kryje się za nim określona teologia czy przynajmniej duchowość kapłaństwa? s. 9-10: Jezuita Christian Chochini, (...) ksiądz greckokatolicki Roman Cholij oraz austriacki historyk kard. Alfons M. Stickler (...) zadali sobie wiele trudu, aby wykazać, że kwestia celibatu nie może zostać sprowadzona "do czysto ludzkiego prawa". (...) Przeciwnie, celibat (ale pojęty jako nakaz wstrzemięźliwości seksualnej diakonów, kapłanów i biskupów) można wyprowadzić z nauczania i postawy Kościoła apostolskiego, a wtedy - jako factum apostolicum - znajdzie on umocowanie nie tylko w kościelny, ale w i w Boskim prawie (de iure divino). Następnie Ryś w dość pokrętny niemerytoryczny sposób, przekręcając faktyczne wypowiedzi rzeczonych autorów, podaje swoją, opartą głównie na protestanckich autorach prezentację fragmentów Pisma św., które mają niby świadczyć przeciw owym autorom. Potem uderza frontalnie: s. 23: Po piętnastu stuleciach od Syrycjusza i Ambrożegp autorzy tacy jak Chochini, Cholij, Stickler czy Heid postanowili nie tylko przywrócić naukowej dyskusji tamtą egzegezę, ale jeszcze wykazać - właśnie na jej podstawie - apostolskie pochodzenie celibatu, pojmowanego jako wstrzemięźliwość seksualna duchownych (wszystko jedno - żonatycjh czy samotnych). Zasadniczą ocenę prawomocności takiego rozumowania należy, rzecz jasna, pozostawię biblistom. Z punktu widzenia historyka można wszakże podnieść kilka wątpliwości.
I
I
13 listopada 2013, 15:25
Tezą zasadniczą książki jest negacja prawdy, że wstrzemięźliwość seksualna duchownych jest Tradycją Apostolską. Nieprawda. Zasadniczą teza książki brzmi: obowiązkowy (a nie faktyczny) celibat (czyli bezżenność, a nie wstrzemięźliwość seksualna) został wprowadzony w średniowieczu (proces trwający kilkaset lat). Przeciwko tej tezie też zaprotestujesz? G. Ryś w swojej książce nie dyskutował z faktem okresowej wstrzemięźliwości kapłanów składających Najświętszą Ofiarę (jak to jest do dzisiaj np. w Kościołach wschodnich). Autorów - renomowanych historyków i teologów, którzy na podstawie źródeł wykazują, że wstrzemięźliwość seksualna duchownych obowiązywała w Kościele od początku, Ryś zbywa jednym zdaniem, nawet nie próbując zajęcia się argumentacją. Ponownie nieprawda. Celibat od wstrzemięźliwości różni się jak zawody olimpijskie od biegnięcia na przystanek autobusowy. Tytuł książki Grzegorza Rysia brzmi Celibat, a nie "Wstrzemięźliwość seksualna duchownych". Dlatego nie podejmuje wątku, o którym napisałeś.
KM
kto ma uszy niech słucha
13 listopada 2013, 15:09
- 29 czerwca 1972 r., w uroczystość świętych Piotra i Pawła, patronów Rzymu, Paweł VI - następca św. Piotra - wygłosił dramatyczną homilię, w której stwierdził, że „przez jakąś szczelinę wdarł się do Kościoła Bożego dym Szatana”. Dla wielu ludzi papieski krzyk na alarm był wielkim szokiem. Dziś Benedykt XVI również podnosi alarm, gdy powtarza, że Kościół jest bardziej zagrożony grzechami swoich dzieci niż wrogami zewnętrznymi. Szatan cały czas pracuje, by zniszczyć Kościół Boży rękami samych katolików… - Dym Szatana wdarł się do Kościoła wraz z apostołem Judaszem. Kościół jest święty, bo jest Kościołem Bożym, lecz składa się z ludzi, dlatego ma też ich wady. Msza św. odprawiana przez kapłana, który żyje w grzechu ciężkim, jest ważna - Jezus rzeczywiście pojawia się pod postacią wina i chleba; podobnie ma się sprawa ze spowiedzią. rozmowa z ks.Gabrielem Amorthem egzorcystą Lecz kiedyś taki ksiądz będzie musiał odpowiedzieć za swe postępowanie przed Bogiem. Dzisiaj, gdy media mówią bardzo dużo o grzesznych kapłanach, nie możemy zapominać o rzeszy świętych kapłanów, którzy służyli Bogu i ludziom przez te dwa tysiące lat. Ja też poznałem świętego - Jana Pawła II, jestem głęboko przekonany o jego świętości. Kiedyś miałem okazję koncelebrować z nim Mszę św. w jego prywatnej kaplicy. Udokumentowałem też jego trzy egzorcyzmy (nie wszyscy wiedzą, że Jan Paweł II egzorcyzmował).
KZ
kto zwodzi księży ?
13 listopada 2013, 14:58
Czyżbyś sugerował, jakoby obowiązująca od Pana Jezusa i Apostołów zasada wstrzemięźliwości seksualnej duchownych jest demoniczna? na złamanie tych zasad czyhają demony. Św. Paweł wskazuje, że duchy nieczyste mogą niepokoić każdego, nawet członka czy przywódcę Kościoła (2 Kor 12, 7-9). Ale i duchy nieczyste były poddane siedemdziesięciu dwóm uczniom. Były poddane św. Pawłowi i pierwszym chrześcijanom, a obecnie również naśladowcom Pana. Łamiąc zasady, śluby, kapłani idą przez życie zbici z tropu, we mgle i ciemności, do tego stopnia, że już nie poznają samych siebie. Już nie wiedzą, kim są, ani nie wiedzą, dokąd idą. Toteż samo przez się, nie mają już wpływu na dusze. Nie, nie zbawia się dusz na plażach, gdzie panuje szatan, ciemność, nieskromność, nieczystość i zło. Nie zbawia się dusz czytając książki wszelkiego rodzaju, które zatruwają i kalają umysł i duszę. Nie zbawia się dusz odrzucając wiarę. Tego typu kapłani są materialistami;  - będąc drugim Chrystusem kapłan staje się drapieżnym wilkiem, rozpraszającym trzodę; - z anioła światłości czyni siebie posłańcem ciemności, - jako sługa i ambasador Boga, zdradza ostateczny cel: stworzenie, odkupienie i własne powołanie. do ks.Don Ottavio Michelini
B
Begnini
13 listopada 2013, 14:47
Wg relacji egzorcystów, demon Fleischmann potwierdził konieczność celibatu. z filmu dokumentalnego "Egzorcyzmy Anneliese Michel "/aktualnie na YOUTUBE/ ... Czyżbyś sugerował, jakoby obowiązująca od Pana Jezusa i Apostołów zasada wstrzemięźliwości seksualnej duchownych jest demoniczna? ... Jeśli dla kogoś jakiś komercyjny film w jakiejś niewyraźnej wymowie jest bardziej autorytatywny od odwiecznego nauczania i praktyki Kościoła, to jest on nie tylko ignorantem, lecz ma także złą wolę.
J
jorge
13 listopada 2013, 14:39
A  jezuici na deonie właśnie robą to co bp Ryś uważa za negatywne" szukaja sensacji w Kościele (tzw. medialny kościół i pontyfikat) a także nie tylko nie sa w jedności z biskupami ale na deonie dokładają biskupom (a w komentarzach czynia to bardzo niegodnie) Deonie zacznij korzystaj z uwag ks. bp. Rysia!
S
sodalitium
13 listopada 2013, 14:25
Wg relacji egzorcystów, demon Fleischmann potwierdził konieczność celibatu. z filmu dokumentalnego "Egzorcyzmy Anneliese Michel "/aktualnie na YOUTUBE/ ... Czyżbyś sugerował, jakoby obowiązująca od Pana Jezusa i Apostołów zasada wstrzemięźliwości seksualnej duchownych jest demoniczna?
S
sodalitium
13 listopada 2013, 13:58
Jakieś konkretne zarzuty, czy tak tylko chciałeś się wyrzygać? ... Oto konkrety: Tezą zasadniczą książki jest negacja prawdy, że wstrzemięźliwość seksualna duchownych jest Tradycją Apostolską. W tej tezie Ryś opiera się właściwie tylko na ahistorycznych bredniach autorów protestanckich. Autorów - renomowanych historyków i teologów, którzy na podstawie źródeł wykazują, że wstrzemięźliwość seksualna duchownych obowiązywała w Kościele od początku, Ryś zbywa jednym zdaniem, nawet nie próbując zajęcia się argumentacją. To jest propaganda, a nie postępowanie uczciwego człowieka, zwłaszcza podającego się za duchownego i naukowca.
I
I
13 listopada 2013, 13:40
Jakieś konkretne zarzuty, czy tak tylko chciałeś się wyrzygać?
S
sodalitium
13 listopada 2013, 12:45
Niech ten Ryś najpierw zewangelizuje siebie. Jego książka o celibacie jest jednym wielkim oszustwem - odnośnie nauki i praktyki Kościoła - względem czytelników. Jeśli kto taki ma się niby zajmować ewangelizacją w Polsce, to dobranoc.