Wycofanie wojsk USA z Afganistanu będzie powrotem do wojny domowej?
Wycofanie wojsk USA z Afganistanu może grozić powrotem do wojny domowej – przestrzegł przełożony katolickiej misji „sui iuris” w tym kraju o. Giovanni Scalese.
W ten sposób włoski barnabita skomentował zapowiedź prezydenta Joego Bidena o powrocie amerykańskich żołnierzy do domu, co rozpocznie się 11 września br.
Duchowny przypomniał, że rozmowy afgańskiego rządu ze zwalczającymi go talibami, przewidziane w porozumieniu z Dohy [zawartym w 2020 roku, kończącym trwającą 18 lat wojnę z talibami, prowadzoną przez Stany Zjednoczone – KAI] „nigdy się na poważnie nie rozpoczęły”, nie mogły więc doprowadzić do żadnego rezultatu.
Tymczasem w ich wyniku miał powstać tymczasowy rząd jedności narodowej. Poźniej miały odbyć się wybory, których wynik wskazałby, kto będzie rządził w Afganistanie.
"Ale jeśli strony ze sobą nie rozmawiają, jak mogą wspólnie sformować rząd? O wiele łatwiej jest dać przemówić broni" – stwierdził o. Scalese w rozmowie z agencją Fides.
Jego zdaniem, nawet gdyby talibowie zdobyli w wyborach przewagę, „gdyż są lepiej zorganizowani i finansowani”, to jednak nie łudzą się, że uda im się przywrócić islamski emirat [obalony w 2001 roku przez interwencję wojsk NATO], „tak jakby nie było minionych 20 lat”.
Mogliby narzucić nową konstytucję (choć już obecna uznaje Afganistan za „republikę islamską”), lecz nie zdołają „przekreślić swobód ani odrzucić praw, do których Afgańczycy przez ten czas się przyzwyczaili”.
"Nie zapominajmy, że młodzież nie poznała emiratu i wzrastała w nowej rzeczywistości. Kobiety, wbrew temu co się sądzi, są licznie obecne, wykwalifikowane i aktywne w afgańskim społeczeństwie. Chcieć je znowu zamknąć w domach lub [ukryć] za burką – to byłoby nie do pomyślenia" – uważa przełożony misji, który ma swą siedzibę przy kaplicy na terenie ambasady włoskiej.
Wątpi on w to, że afgański rząd będzie w stanie samodzielnie zapewnić bezpieczeństwo w kraju, jak również funkcjonowanie państwowej machiny, bez finansowego wsparcia państw zachodnich.
"Prawdą jest, że wszystkie przysięgają, iż nie porzucą Afganistanu i nadal będą go wspierać. Ale działania we współpracy to jedno, a drugie to regularne dotowanie instytucji. Nie wydaje mi się, żeby w ostatnich latach wiele zrobiono dla ożywienia afgańskiej gospodarki, również dlatego, że nie pozwalała na to sytuacja. Dlatego nie wiem, jak kraj bez funkcjonującej gospodarki może się rozwijać"– podkreśla włoski zakonnik.
Wojna w Afganistanie trwa praktycznie od 1978 roku, gdy zamach stanu obalił prezydenta Mohammeda Dauda Khana. Po latach okupacji sowieckiej (1979-1989) wybuchła krwawa wojna domowa między byłymi członkami opozycji islamskiej, która doprowadziła do przejęcia władzy przez talibów.
Stworzony przez nich w 1996 roku islamski emirat przetrwał do 2001 roku, gdy na mocy decyzji Rady Bezpieczeństwa ONZ wojska NATO zaatakowały Afganistan w następstwie ataków terrorystycznych z 11 września w Nowym Jorku i Waszyngtonie.
Źródło: KAI / kb
Skomentuj artykuł