Bracia Coen i głos z trąby powietrznej

(fot. Focus Features / youtube.com)
bp Robert Barron

W trakcie swojej posługi nauczyciela, wykładowcy i rekolekcjo­nisty najczęściej spotykam się z pytaniem: "Skąd mam wiedzieć, czego pragnie Bóg?".

Ujmując to w bardziej oficjalnym teologicz­nym języku, pytanie to dotyczy rozeznawania Bożej woli. Wiele osób zadających je mówi mi, że zazdroszczą biblijnym bohaterom - Mojżeszowi, Jeremiaszowi, Jakubowi, Dawidowi itd. - którzy, jak się wydaje, otrzymywali bezpośrednie i jednoznaczne wiado­mości od Boga. Zazwyczaj przypominam im, że nawet te wielkie biblijne postacie mocno się zmagały z tą samą kwestią. Następ­nie zwykle kieruję ich uwagę na Hioba, osobę, która w tradycji biblijnej najbardziej dotkliwie cierpiała, próbując zrozumieć po­stępowanie Boga.

Bracia Coen, należący do najbardziej utalentowanych i skłaniających do refleksji twórców filmowych dzisiejszej sce­ny, wyprodukowali film zatytułowany Poważny człowiek, który można by określić jako współczesną wersję historii Hioba. Bo­haterem filmu jest Lawrence Gopnik, poczciwy żydowski profe­sor fizyki pracujący w małym college’u w Minnesocie, w latach sześćdziesiątych XX wieku. W Larrym nie ma nic szczególnie imponującego; co więcej, dość mocno odpowiada stereotypo­wi nieudacznika. Do tego otoczony jest nieco przygnębiającą galerią typów, włączając w to trzymającą go pod pantoflem żonę, parę skoncentrowanych na sobie dzieci w wieku nastolet­nim oraz bezrobotnego brata, który spędza swoje dni (i noce), osuszając ropień na szyi. Wraz z rozwojem opowieści jesteśmy świadkami nieustannego nagromadzania się zgryzot dopadają­cych Larry’ego. Najpierw jego żona oznajmia, że zakochała się w innym mężczyźnie i że chce rozwodu; następnie dziekan wy­działu matematyki informuje naszego bohatera, że jego podanie o stałą posadę stoi pod znakiem zapytania; potem brat Larry’ego zostaje aresztowany za nielegalny hazard i podejrzenie o sodo­mię; wreszcie ojciec jednego ze studentów grozi mu procesem sądowym. Naraz wszystko wokół Larry’ego Gopnika, który jest współczesnym Hiobem, wali się.

Na tym etapie szuka odpowiedzi w swojej żydowskiej wierze. Warto zauważyć, że żaden z głównych bohaterów tego filmu nie wydaje się być osobą niewierzącą w Boga. Podobnie jak w Księdze Hioba pytanie dotyczy nie tego, czy Bóg istnieje, ale do czego zmie­rza. Larry najpierw rozmawia z bardzo młodym rabinem, który wydaje się być świeżo po szkole talmudycznej i udziela mnóstwa dość banalnych zaleceń dotyczących zmiany swojego nastawie­nia w celu dostrzeżenia Boga we wszystkim. Otwiera żaluzje, aby pokazać ponury parking samochodowy, i z ożywieniem wyjaśnia, że nawet tam można znaleźć Boga. Nieusatysfakcjonowany Lar­ry idzie dalej do bardziej dojrzałego rabina, który opowiada mu dziwną historię. Wychodzi na to, iż był pewien żydowski dentysta, który odkrył serię hebrajskich liter na wewnętrznej stronie zębów pacjenta. Układały się w słowa: "Pomóż mi, uratuj mnie". Ten cud wyraźnie przypomniał dentyście o Bożej obecności i sprawił, że wyruszył na duchowe poszukiwanie. Wciąż zastanawiając się i odczuwając niepokój, bezradny Larry przychodzi w rozpaczy do gabinetu najbardziej szanowanego rabina w okolicy, ale zo­staje odtrącony przez sekretarkę tego wielkiego człowieka. "Jest zajęty", odpowiada mu bez emocji. Trzej rabini przedstawiają, jak się wyraźnie wydaje, trzech przyjaciół, którzy usiłują, bez skutku, pocieszyć Hioba w jego ogromnym cierpieniu.

Odpowiedź, której Larry poszukuje, nadchodzi w niezwy­kle nieoczekiwany sposób. Przez cały film widzimy, jak jego syn, Danny, bez entuzjazmu przygotowuje się do swojej bar micwy. Podczas jednej z lekcji hebrajskiego chłopiec słucha na swoim radiu piosenki Jefferson Airplane Somebody to Love. Zirytowany nauczyciel konfiskuje mu urządzenie, trafia ono ostatecznie do sę­dziwego rabina, z którym ojciec Danny’ego bezskutecznie usiłował się spotkać. Po ceremonii bar micwy Danny zostaje zaprowadzony przed oblicze tego wielkiego człowieka, aby otrzymać od niego słowa mądrości. Ku zdziwieniu chłopca wiekowy rabin zaczyna cytować słowa z piosenki Jefferson Airplane: "Kiedy prawda oka­zuje się kłamstwem i umiera w tobie radość… czy nie chciałbyś mieć kogoś, kogo mógłbyś pokochać? Lepiej znajdź sobie kogoś, kogo mógłbyś pokochać".

Pod sam koniec filmu nad miasto nadciąga ogromne torna­do, a na ścieżce dźwiękowej słyszymy potężny głos Grace Slick intonującej słowa: "Lepiej znajdź sobie kogoś, kogo mógłbyś po­kochać". Oczywiście, Księga Hioba osiąga punkt kulminacyjny, kiedy w odpowiedzi na pytania Hioba Bóg w końcu odpowiada z trąby powietrznej na pustyni. Zatem słowa "Lepiej znajdź sobie kogoś, kogo mógłbyś pokochać" są Coenowską wersją boskich słów pochodzących z burzy; stanowią ostateczną odpowiedź na pytanie o to, do czego Bóg zmierza.

Kiedy spojrzymy na trzy "odpowiedzi" przedstawione w fil­mie, dostrzeżemy spójność z wielkimi tradycjami biblijnymi. Pro­ste słowa młodego rabina są w rzeczywistości bardzo bogate duchowo. Boga rzeczywiście można znaleźć we wszelkich rzeczach, nawet tych najbardziej zwyczajnych i naprawdę konieczne jest, abyśmy dokonali zwrotu naszej świadomości, aby docenić Jego obecność. A jeśli chodzi o historię tajemniczych liter - ona także jest biblijna: niekiedy, w rzadkich przypadkach, Bóg przemawia do nas, wykorzystując cudowne i niezwykłe sposoby. Jednak słowa sędziwego rabina - i głos dobiegający z trąby powietrznej - sta­nowią najważniejsze przesłanie od Tego, który jest Święty. Jeśli chcesz odkryć Bożą obecność i Jego zamiary, zwłaszcza w chwi­lach wielkiej walki, "Lepiej znajdź sobie kogoś, kogo mógłbyś pokochać". Niezła rada jak na rabinów Coen.

Fragment pochodzi z książki "Ziarna Słowa. Odnajdywanie Boga w kulturze". Więcej znajdziesz tutaj.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bracia Coen i głos z trąby powietrznej
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.