Bracia Coen i głos z trąby powietrznej
W trakcie swojej posługi nauczyciela, wykładowcy i rekolekcjonisty najczęściej spotykam się z pytaniem: "Skąd mam wiedzieć, czego pragnie Bóg?".
Ujmując to w bardziej oficjalnym teologicznym języku, pytanie to dotyczy rozeznawania Bożej woli. Wiele osób zadających je mówi mi, że zazdroszczą biblijnym bohaterom - Mojżeszowi, Jeremiaszowi, Jakubowi, Dawidowi itd. - którzy, jak się wydaje, otrzymywali bezpośrednie i jednoznaczne wiadomości od Boga. Zazwyczaj przypominam im, że nawet te wielkie biblijne postacie mocno się zmagały z tą samą kwestią. Następnie zwykle kieruję ich uwagę na Hioba, osobę, która w tradycji biblijnej najbardziej dotkliwie cierpiała, próbując zrozumieć postępowanie Boga.
Bracia Coen, należący do najbardziej utalentowanych i skłaniających do refleksji twórców filmowych dzisiejszej sceny, wyprodukowali film zatytułowany Poważny człowiek, który można by określić jako współczesną wersję historii Hioba. Bohaterem filmu jest Lawrence Gopnik, poczciwy żydowski profesor fizyki pracujący w małym college’u w Minnesocie, w latach sześćdziesiątych XX wieku. W Larrym nie ma nic szczególnie imponującego; co więcej, dość mocno odpowiada stereotypowi nieudacznika. Do tego otoczony jest nieco przygnębiającą galerią typów, włączając w to trzymającą go pod pantoflem żonę, parę skoncentrowanych na sobie dzieci w wieku nastoletnim oraz bezrobotnego brata, który spędza swoje dni (i noce), osuszając ropień na szyi. Wraz z rozwojem opowieści jesteśmy świadkami nieustannego nagromadzania się zgryzot dopadających Larry’ego. Najpierw jego żona oznajmia, że zakochała się w innym mężczyźnie i że chce rozwodu; następnie dziekan wydziału matematyki informuje naszego bohatera, że jego podanie o stałą posadę stoi pod znakiem zapytania; potem brat Larry’ego zostaje aresztowany za nielegalny hazard i podejrzenie o sodomię; wreszcie ojciec jednego ze studentów grozi mu procesem sądowym. Naraz wszystko wokół Larry’ego Gopnika, który jest współczesnym Hiobem, wali się.
Na tym etapie szuka odpowiedzi w swojej żydowskiej wierze. Warto zauważyć, że żaden z głównych bohaterów tego filmu nie wydaje się być osobą niewierzącą w Boga. Podobnie jak w Księdze Hioba pytanie dotyczy nie tego, czy Bóg istnieje, ale do czego zmierza. Larry najpierw rozmawia z bardzo młodym rabinem, który wydaje się być świeżo po szkole talmudycznej i udziela mnóstwa dość banalnych zaleceń dotyczących zmiany swojego nastawienia w celu dostrzeżenia Boga we wszystkim. Otwiera żaluzje, aby pokazać ponury parking samochodowy, i z ożywieniem wyjaśnia, że nawet tam można znaleźć Boga. Nieusatysfakcjonowany Larry idzie dalej do bardziej dojrzałego rabina, który opowiada mu dziwną historię. Wychodzi na to, iż był pewien żydowski dentysta, który odkrył serię hebrajskich liter na wewnętrznej stronie zębów pacjenta. Układały się w słowa: "Pomóż mi, uratuj mnie". Ten cud wyraźnie przypomniał dentyście o Bożej obecności i sprawił, że wyruszył na duchowe poszukiwanie. Wciąż zastanawiając się i odczuwając niepokój, bezradny Larry przychodzi w rozpaczy do gabinetu najbardziej szanowanego rabina w okolicy, ale zostaje odtrącony przez sekretarkę tego wielkiego człowieka. "Jest zajęty", odpowiada mu bez emocji. Trzej rabini przedstawiają, jak się wyraźnie wydaje, trzech przyjaciół, którzy usiłują, bez skutku, pocieszyć Hioba w jego ogromnym cierpieniu.
Odpowiedź, której Larry poszukuje, nadchodzi w niezwykle nieoczekiwany sposób. Przez cały film widzimy, jak jego syn, Danny, bez entuzjazmu przygotowuje się do swojej bar micwy. Podczas jednej z lekcji hebrajskiego chłopiec słucha na swoim radiu piosenki Jefferson Airplane Somebody to Love. Zirytowany nauczyciel konfiskuje mu urządzenie, trafia ono ostatecznie do sędziwego rabina, z którym ojciec Danny’ego bezskutecznie usiłował się spotkać. Po ceremonii bar micwy Danny zostaje zaprowadzony przed oblicze tego wielkiego człowieka, aby otrzymać od niego słowa mądrości. Ku zdziwieniu chłopca wiekowy rabin zaczyna cytować słowa z piosenki Jefferson Airplane: "Kiedy prawda okazuje się kłamstwem i umiera w tobie radość… czy nie chciałbyś mieć kogoś, kogo mógłbyś pokochać? Lepiej znajdź sobie kogoś, kogo mógłbyś pokochać".
Pod sam koniec filmu nad miasto nadciąga ogromne tornado, a na ścieżce dźwiękowej słyszymy potężny głos Grace Slick intonującej słowa: "Lepiej znajdź sobie kogoś, kogo mógłbyś pokochać". Oczywiście, Księga Hioba osiąga punkt kulminacyjny, kiedy w odpowiedzi na pytania Hioba Bóg w końcu odpowiada z trąby powietrznej na pustyni. Zatem słowa "Lepiej znajdź sobie kogoś, kogo mógłbyś pokochać" są Coenowską wersją boskich słów pochodzących z burzy; stanowią ostateczną odpowiedź na pytanie o to, do czego Bóg zmierza.
Kiedy spojrzymy na trzy "odpowiedzi" przedstawione w filmie, dostrzeżemy spójność z wielkimi tradycjami biblijnymi. Proste słowa młodego rabina są w rzeczywistości bardzo bogate duchowo. Boga rzeczywiście można znaleźć we wszelkich rzeczach, nawet tych najbardziej zwyczajnych i naprawdę konieczne jest, abyśmy dokonali zwrotu naszej świadomości, aby docenić Jego obecność. A jeśli chodzi o historię tajemniczych liter - ona także jest biblijna: niekiedy, w rzadkich przypadkach, Bóg przemawia do nas, wykorzystując cudowne i niezwykłe sposoby. Jednak słowa sędziwego rabina - i głos dobiegający z trąby powietrznej - stanowią najważniejsze przesłanie od Tego, który jest Święty. Jeśli chcesz odkryć Bożą obecność i Jego zamiary, zwłaszcza w chwilach wielkiej walki, "Lepiej znajdź sobie kogoś, kogo mógłbyś pokochać". Niezła rada jak na rabinów Coen.
Skomentuj artykuł