"Jack Strong" wchodzi do kin
Opowiadający o Ryszardzie Kuklińskim szpiegowski thriller "Jack Strong" w reżyserii Władysława Pasikowskiego od piątku oglądać można w kinach. W obsadzie są m.in. Marcin Dorociński, Maja Ostaszewska, Patrick Wilson i Oleg Maslennikow.
"Pułkownik Kukliński zasłużył na wdzięczną pamięć ze strony rodaków żyjących w niepodległym, wolnym państwie" - mówił we wtorek w Warszawie po uroczystej premierze "Jacka Stronga" prezydent Bronisław Komorowski, dziękując "wszystkim osobom, które przyczyniły się do tego, że ten film powstał".
Ryszard Kukliński (pseud. Jack Strong) był oficerem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Na początku lat 70. nawiązał współpracę z wywiadem amerykańskim. Przekazywał Amerykanom strategiczne plany Układu Warszawskiego. Uprzedził ich o zamiarze wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Kukliński został przerzucony do USA w 1981 r., żył w Stanach Zjednoczonych pod zmienionym nazwiskiem. W 1984 r. sąd w PRL wydał na niego wyrok śmierci, który w 1995 r. uchylono. Kukliński zmarł 11 lutego 2004 r. w Tampie na Florydzie.
"Pułkownik przez lata nieporozumień albo oszczerstw pomawiany był o rzeczy, których nie zrobił. Pomyślałem więc, że warto to wyjaśnić i podzielić się z innymi wiedzą, którą zdobyłem. Poza tym jego życie było pasjonującym materiałem na szalenie interesującą historię sensacyjno-szpiegowską, gdzie gra idzie o najwyższą stawkę" - tak decyzję o nakręceniu filmu uzasadnił w rozmowie z PAP reżyser Władysław Pasikowski.
Przygotowania do realizacji rozpoczęto już dawno. Pasikowski opowiadał: "Praca producentów nad scenariuszem trwała wiele lat. Ja dołączyłem na późnym etapie i mogłem skorzystać z wieloletniego researchu. Miałem do dyspozycji kopie dokumentów i wywiady z takimi osobami, jak eksoficer CIA David Forden, który bezpośrednio +prowadził+ pułkownika jako najcenniejszy kontakt w sowieckiej strefie. Mój research dotarł także do zwierzchników Fordena, ambasadora Jerzego Koźmińskiego, a nawet samego profesora Zbigniewa Brzezińskiego, w czasach Kuklińskiego będącego doradcą prezydenta Cartera do spraw bezpieczeństwa narodowego".
"Był głęboko lojalny wobec własnego kraju, a zarazem zdawał sobie sprawę, że ten kraj nie jest wolny - dlatego postanowił zrobić to, co zrobił, świadomie podejmując ogromne ryzyko. Jego oddanie ojczyźnie, determinacja w walce o nią zasługują na najwyższy szacunek" - taką opinię o Kuklińskim ma były agent CIA David Forden, który w związku z premierą "Jacka Stronga" gościł w Warszawie.
Zdjęcia do filmu kręcono w 2013 r. w Polsce, USA i Rosji. W międzynarodowej obsadzie znaleźli się m.in.: Marcin Dorociński (jako płk Kukliński), Maja Ostaszewska (w roli żony Kuklińskiego), Patrick Wilson (jako David Forden), Krzysztof Pieczyński (jako prof. Zbigniew Brzeziński), Krzysztof Dracz (jako gen. Wojciech Jaruzelski), Oleg Maslennikow (jako naczelny dowódca sił zbrojnych Układu Warszawskiego marszałek Wiktor Kulikow) oraz Ireneusz Czop, Mirosław Baka i Zbigniew Zamachowski.
"Przez to, co zrobił, Ryszard Kukliński zasługuje z naszej strony na zastanowienie się nad jego życiem. Dość łatwo i szybko go oceniamy. Jednak często nie zastanawiamy się nad tym, jakie to były czasy, w jakich warunkach wtedy się żyło, co mu groziło. Pomyślmy o tym, co on poświęcił, co się potem stało oraz komu on pomógł" - podkreślił w rozmowie z PAP Marcin Dorociński.
"Powstał dobry film" - powiedział o thrillerze Pasikowskiego. "Taką opinię usłyszałem między innymi od moich przyjaciół i znajomych, których zdanie sobie cenię. Opowiadali, że się na tym filmie wzruszyli, że płakali, że byli w napięciu do samego końca, trzymali kciuki za głównego bohatera, a na koniec, po seansie, prowadzili długie dyskusje" - mówił Dorociński.
Maja Ostaszewska zwróciła uwagę, że w filmie pokazano zarówno heroizm, jak i wielką samotność pułkownika. Mówiąc o Dorocińskim w "Jacku Strongu", przyznała: "Jestem zachwycona rolą Marcina. Filmowy pułkownik Kukliński to połączenie siły człowieka, który postanowił stanąć naprzeciw wielkiego mocarstwa oraz ogromnej samotności kogoś, kto o tym, co robi, nie może powiedzieć nawet swoim najbliższym - żonie i synom".
Skomentuj artykuł