"Misiaczek" od 7 września w polskich kinach
Duński film "Misiaczek" ("Teddy Bear") w reżyserii Madsa Matthiesena, tegoroczny zwycięzca festiwalu Off Plus Camera w Krakowie, wcześniej nagrodzony za reżyserię na amerykańskim festiwalu Sundance, trafi 7 września do kin w Polsce.
To opowieść o nieśmiałym kulturyście, który - ku przerażeniu swojej dominującej matki - pragnie znaleźć dziewczynę i przeżyć prawdziwą miłość.
Bohater, dobiegający czterdziestki, uprawiający kulturystykę Dennis (w jego roli Kim Kold), mężczyzna o posturze Schwarzeneggera, mieszka razem z o metr niższą od niego matką, która kontroluje jego życie i traktuje go jak małe dziecko. Matkę przeraża perspektywa, że syn mógłby kiedyś założyć własną rodzinę i się wyprowadzić, dlatego nie toleruje innych kobiet u jego boku.
Dennis jest coraz bardziej samotny. Jest nieśmiały i nie potrafi nawiązać kontaktu z chłodnymi emocjonalnie, ignorującymi go Dunkami. Z pomocą Dennisowi przychodzi wuj, który - choć starzejący się i niezbyt urodziwy - właśnie przywiózł sobie młodą żonę z Tajlandii. Wuj namawia siostrzeńca, by wybrał się do kurortu Pattaya i tam kogoś poznał. "Tam łatwiej zwrócić na siebie uwagę kobiet niż w Danii" - przekonuje wuj.
Dennis leci więc do Tajlandii. Na miejscu spotyka natarczywe prostytutki, przyzwyczajone do wizyt seksturystów, dla pieniędzy udające miłość. Sfrustrowany, rozładowuje napięcie w miejscowej siłowni. Wówczas spotyka kobietę swoich marzeń.
- "Misiaczek" jest filmem o miłości i poszukiwaniu szczęścia. O relacjach, zdrowych i niezdrowych, które nawiązujemy z ludźmi w naszym życiu. I oczywiście o Dennisie, który uczy się, jak nie pozwalać innym decydować o sobie i jak dążyć do szczęścia, biorąc pod uwagę własne potrzeby - powiedział o tej historii autor filmu Mads Matthiesen (ur. 1976 w Kopenhadze).
Duński reżyser chciał sportretować w filmie człowieka, który "nie do końca pasuje do społeczeństwa". "Jakie uprzedzenia wychodzą z ukrycia, gdy patrzymy na wytatuowanego, muskularnego olbrzyma?
Większość z nas potraktowałaby go pewnie jak przestępcę lub, przynajmniej, kogoś skłonnego do przemocy. Nie spodziewalibyśmy się wrażliwej, zahamowanej emocjonalnie jednostki, człowieka podatnego na zranienie, uczuciowego, bardzo przywiązanego do matki, który ma problem z nawiązywaniem damsko-męskich relacji" - zauważa Matthiesen.
- Szukając ludzi do (...) filmu, poznałem kulturystę Kima Kolda, który zagrał Dennisa. Kim nie jest zawodowym aktorem. Spotkałem go, robiąc castingi wśród duńskich kulturystów. Pamiętam jego pierwsze próby z kamerą. Wszedł do pokoju i zaczął swoją kwestię. Od razu wiedziałem, że ten facet to ktoś szczególny - opowiadał reżyser.
- Ten duński klejnot powinien znaleźć się wysoko na waszej liście festiwalowych filmów do obejrzenia - napisał o "Misiaczku" amerykański magazyn "Stark Insider".
Powściągliwy dramat, świetnie zrobiony, przyjemny w odbiorze. Reżyser (..) zabiera nas na szokujące kulturowo wakacje, by wyraźnie pokazać, że nie można oceniać książki po okładce - to fragment innej amerykańskiej recenzji, ze "Slug Magazine".
Skomentuj artykuł