Są filmy, które mają moc zmieniać życie. To zdecydowanie jeden z nich
"Kafarnaum", który od kilu dni jest wyświetlany w polskich kinach, nie dostał Oscara, ale to jest arcydzieło, które po prostu trzeba zobaczyć. Ten obraz rozrywa serce, widzowie wychodzą z kin ze łzami w oczach.
Tak piszą o nim autorzy związani z DEON.pl
Piotr Żyłka: niech nas zaboli i obudzi w nas wrażliwość
To jest taki obraz, po obejrzeniu którego brakuje słów, a w sercu powstaje piekąca rana. Wyszedłem z sali kinowej 24 godziny temu i dalej nie mogę się otrząsnąć, i dalej brak mi słów. Boli tym bardziej, bo 2 lata temu byłem na granicy syryjsko-libańskiej i spotkałem syryjskie i libańskie rodziny, o których mogłyby powstać podobne filmy. "Kafarnaum" rozrywa serce, bo opowiada historie, które są codziennością dla tak wielu cierpiących ludzi. Idźcie konieczne. Niech nas zaboli i obudzi w nas wrażliwość.
Łukasz Sośniak SJ: to film o MIŁOŚCI, czystej, bezinteresownej, konkretnej
Kiedy przeczytałem, że to "emocjonalny nokaut", to zacząłem z tego drwić. Copywriterski bełkot, którego nie brakuje na portalach i tyle. Jednak po wyjściu z kina już nie było mi do śmiechu. Ten film cholernie trudno się ogląda, bo pokazuje jaki świat stworzyliśmy. Ktoś napisał, że to horror społeczny i całkowicie się z tym zgadzam. "Kafarnaum" ma moc "Medalionów" Nałkowskiej: prosta forma, stylistyka reportażowa, zero moralizowania, po prostu pokazane życie ludzi, które jest gorsze niż życie bezpańskich psów. Jednocześnie to film o MIŁOŚCI, czystej, bezinteresownej, konkretnej - takiej jakiej nauczał Jezus właśnie w Kafarnaum. Tak potrafi kochać główny bohater, mały Zein, naturszczyk, który sam przeżył część wydarzeń pokazanych na ekranie. Mały nie ma dosłownie niczego, nawet tożsamości. Jego rodzice są tak biedni, że nie mają pieniędzy na wyrobienie mu dokumentów. Chłopiec ma jednak wielkie serce, którym potrafi się dzielić. Zein opiekuje się maluchem, którego matka zostaje aresztowana, bo tak trzeba, nie kalkuluje i nie zastanawia się czy mu się to opłaci. Jego kreacja jest niezwykle dojrzała i mądra. Okazuje się, że ktoś kto nie ma niczego, może dać więcej niż bogacze. To przesłanie rodem z Ewangelii. Jeszcze czegoś takiego nie widziałem u tak młodego aktora. Są takie dzieła kultury, filmy i książki, które mają moc zmieniać życie, po wyjściu z kina czy zakończeniu lektury chce się być lepszym, poprawić swoje życie. Ten film zdecydowanie należy do tego grona.
Dwunastoletni Zejn jest mieszkańcem bejruckich slumsów, odmalowanych w "Kafarnaum" z niezwykłą intensywnością. Zgodnie z tytułem, oznaczającym "chaos", "bezład", "gmatwaninę", dzielnica uderza nadmiarem: rzeczy, ludzi, a przede wszystkim dzieci, niewinnych ofiar rzeczywistości społecznej oraz klasowych i ekonomicznych podziałów. Nadine Labaki (autorka doskonale znanego w Polsce "Karmelu") staje w ich obronie - i to dosłownie, wciela się bowiem w filmie w rolę adwokatki Zejna. Przed sądem chłopak odtwarza swoją historię, przywołuje dramatyczne wspomnienia, ale co najważniejsze: z pasją walczy o siebie i swoją przyszłość. To dziecko ma zdumiewającą odwagę, determinację i siłę, a przez "Kafarnaum" nawiguje go niezawodny moralny kompas, dzięki któremu odróżnia dobro od zła. Niezmordowany włóczęga, mały obrońca jeszcze mniejszych i słabszych, Zejn w pojedynkę rzuca wyzwanie niesprawiedliwości i krzywdzie. Przejmująco portretując dziecięcą solidarność, Labaki akcentuje, jak sama je nazywa, "drobne cuda": serdeczne gesty, akty współczucia i miłości. To dzięki nim możliwe jest przetrwanie.
Skomentuj artykuł