Weekendowy przegląd filmowy
W ten weekend wiele kinowych premier, ale liczy się tylko ta jedna - "Skyfall", 23. odsłona opowieści o agencie wszech czasów, Jamesie Bondzie.
Skyfall
23. opowieść o Jamesie Bondzie. W obsadzie, obok Daniela Craiga w roli agenta 007, są m.in. Judi Dench, Javier Bardem, Berenice Marlohe, Naomie Harris i Ralph Fiennes. Film wyreżyserował Brytyjczyk Sam Mendes.
Wiele miejsca w "Skyfall" poświęcono życiu prywatnemu głównego bohatera - widzowie dowiedzą się m.in., kim byli rodzice Bonda. Przyjrzą się też bliżej jego relacji z przełożoną w MI6, M. To właśnie relacja z M jest bowiem najważniejszym związkiem emocjonalnym w całej biografii agenta 007.
W najnowszym filmie Bond ukazany został w momencie życiowego i zawodowego kryzysu. Jego ostatnia misja zakończyła się katastrofą, a Bond odniósł poważne obrażenia fizyczne. Przełożeni w MI6 nie wiedzą, czy nadal mogą ufać 007. Doświadczony agent starzeje się. Poddany przez szefów testom sprawnościowym, uzyskuje kiepskie wyniki. Nie wiadomo, czy może być kierowany do kolejnych akcji.
Bond upadnie, a następnie będzie musiał się podnieść - by ratować M, która znajduje się w niebezpieczeństwie, i stawić czoło groźnemu przeciwnikowi, Silvie. Silvę, który w swych działaniach kieruje się żądzą zemsty, zagrał Hiszpan Javier Bardem. Złoczyńca wyjawia Bondowi mroczną tajemnicę związaną z M.
Spora część akcji filmu rozgrywa się w scenerii podziemnych schronów. Po ataku na siedzibę MI6, M zostaje zmuszona do przeniesienia działalności do podziemnego centrum. Każdy jej krok śledzi nowy przewodniczący Komitetu Wywiadu i Bezpieczeństwa, Mallory.
"Skyfall" to zarazem historia o dwóch zderzających się światach. Daniel Craig powiedział: - Bond reprezentuje starą szkołę, ludzi, którzy patrzą innym prosto w oczy. Przedstawiciele "drugiej szkoły" to z kolei ludzie młodsi, wykorzystujący w akcjach nowoczesne technologie, jak na przykład nowy Q, młody komputerowy geniusz (w jego roli znany z "Pachnidła" 32-letni Brytyjczyk Ben Whishaw).
Najważniejszą postacią kobiecą w "Skyfall" jest M, grana po raz siódmy przez Judi Dench. Młodsze kobiety, "dziewczyny Bonda", to z kolei uwodzicielska Severine (Berenice Marlohe), którą agent poznaje podczas akcji w Chinach, i agentka MI6 Eve (Naomie Harris).
Za scenariusz "Skyfall" odpowiadają trzej autorzy: duet Neal Purvis i Robert Wade (którzy wcześniej pracowali razem przy kilku innych Bondach, m.in. "Casino Royale" i "007 Quantum of Solace") oraz John Logan. Urodzony w Chicago Logan to jeden z najbardziej znanych scenarzystów w Hollywood. Trzykrotnie nominowany do Oscara - za scenariusze do "Gladiatora", "Aviatora" i filmu "Hugo i jego wynalazek", pracował też m.in. przy filmach "Ostatni samuraj", "Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street", "Rango". Jest autorem kilkunastu sztuk teatralnych, wystawianych m.in. na Broadwayu.
Autorem zdjęć do 23. filmu o Bondzie, które kręcono w Wlk. Brytanii, Turcji i Chinach, jest Brytyjczyk Roger Deakins, dziewięciokrotnie nominowany do Oscara (m.in. za zdjęcia do filmów "To nie jest kraj dla starych ludzi", "Fargo", "Skazani na Shawshank").
Producentami "Skyfall" są Barbara Broccoli i Michael G. Wilson, przyrodnie rodzeństwo, dzieci Alberta R. Broccoliego (1909-1996), pierwszego producenta filmów o Bondzie, odpowiedzialnego za serię od czasu "Doktora No". Córka i syn przejęli jego obowiązki i nadzorują produkcję filmów o 007, począwszy od "GoldenEye" (1995).
W tym roku przypada 50-lecie Bonda: pierwszy film o 007, "Doktor No", miał premierę 5 października 1962 r.
Craig jest szóstym odtwórcą roli agenta 007; wcielił się w tę postać po raz trzeci (po "Casino Royale" i "Quantum of Solace"). Jego poprzednikami byli: Sean Connery (sześć razy w roli Bonda), George Lazenby (jeden raz), Roger Moore (siedem razy), Timothy Dalton (dwa razy) i Pierce Brosnan (cztery razy).
Reżyserzy, którzy pracowali nad serią o 007 to - oprócz Sama Mendesa - Terence Young, Guy Hamilton, Lewis Gilbert, Peter R. Hunt, John Glen, Michael Apted, Martin Campbell, Lee Tamahori, Roger Spottiswoode i Marc Forster.
Postać Bonda stworzył brytyjski pisarz i dziennikarz, urodzony w Londynie Ian Fleming (1908-1964), autor 12 powieści i dwóch zbiorów opowiadań na temat agenta 007, wydanych w latach 1953-1966. Fleming pracował jako dziennikarz w agencji Reutera. Podczas II wojny działał w wywiadzie wojskowym. Po wojnie mieszkał m.in. na Jamajce - w willi, którą nazwał GoldenEye. Właśnie tam pisał książki o Bondzie. Pierwsza, pt. "Casino Royale", ukazała się w 1953 r.
Chińczyk na wynos
Mrukliwy Roberto prowadzi w Buenos Aires sklep żelazny. Z pogardą patrzy na klientów i wykłóca się z producentami gwoździ o swoje zamówienia. Jego życie jest spokojne i uporządkowane. Tylko pozornie. Roberto pasjami przeczesuje prasę codzienną w poszukiwaniu pikantnych, pełnych absurdu, ociekających krwią wiadomości o wydarzeniach, które przytrafiły się ludziom na całym świecie. Najciekawsze wkleja do albumów z wycinkami, które zapełniają jego mieszkanie.
Z kolei Chińczyk Jun przyjechał do Buenos Aires, aby odszukać stryja. Nie zna słowa po hiszpańsku, nikt nie jest w stanie go zrozumieć, jedyne, co ma, to adres wytatuowany na przedramieniu.
W jaki sposób los połączy obu mężczyzn i co wspólnego z nimi ma krowa z początku opowieści?
Argentyńska komedia w reżyserii Sebastiano Borensztejna. Ciepła, zabawna historia o tym, jak to życie potrafi robić nam nieprawdopodobne niespodzianki. Film bardzo dobrze zagrany i opowiedziany.
W sypialni
Edyta (Katarzyna Herman), 40-letnia kobieta, chcąc ukryć się przed rodziną, wyjeżdża do Warszawy. Nie mając środków do życia, umawia się przez Internet z przypadkowymi mężczyznami na seks (choć nigdy do niczego nie dochodzi) . Podczas spotkań usypia niedoszłych kochanków proszkami nasennymi i spędza całe noce w ich mieszkaniach, kąpiąc się w ich wannie, wyjadają z lodówki. Sytuacja ulega zmianie, kiedy poznaje młodszego od siebie Patryka (Tomasz Tyndyk).
Edyta - fantastyczna rola Katarzyny Herman - to kobieta, która nie dość, że ucieka (przed czym?) to jeszcze działa wbrew logice. Czy ta ucieczka ma związek z pozostawieniem za sobą jakiejś traumy, czy też poszukiwaniem bliskości? Wątek romansowy z Patrykiem zdaje się to sugerować, ale miłości jako remedium na wszystko? To wydaje się być zbyt trywialnym rozwiązaniem w tym dziwnym, tymczasowym świecie głównej bohaterki.
Debiutujący reżyser, Tomasz Wasilewski zawierza przede wszystkim formie, przez to sama opowieść jest dość poszarpana i niedopowiedziana. Wielu widzów może to irytować, ale i tak nie zmieni to faktu, że debiut Wasilewskiego to niezły film.
Jak to jest
Dwóch nierozłącznych przyjaciół, Robbie (Josh Bolt) i Ziggy (Eugene Byrne) planuje wakacyjną przygodę. W noc poprzedzającą szalony wypad przesadzają z alkoholem. Skonsumowane procenty komplikują Robbiemu podróż samochodem, która kończy się w szpitalu. Dozgonna przyjaźń nagle wydaje się złudzeniem, gdy lekarze diagnozują u chłopaka poważną wadę serca, która może skończyć się śmiercią.
Robbie jest świadomy swoich problemów zdrowotnych, a podczas pobytu w szpitalu, dręczy go niespokojna myśl: nie chce umrzeć prawiczkiem. Wiedząc, że w tak wstydliwej sprawie nie może liczyć na dorosłych, prosi Ziggy'ego o pomoc. Na wygadanego, ale równie niedoświadczonego chłopaka spada odpowiedzialność za spełnienie ostatniego życzenia przyjaciela.
Czy utrata dziewictwa to rzeczywiście najważniejsza sprawa dla nastolatka? Twórcy takich filmów jak "American Pie" są o tym przekonani. Ten trop obiera też Bruce Webb, ale tworzy opowieść o wiele bardziej skomplikowaną. Tu bowiem ta "utrata dziewictwa" nierozerwalnie związana jest z nadchodzącą śmiercią.
Webb nie odkrywa Ameryki i sprawy poważne i dramatyczne ubiera w kostium żartu, a realizm bierze w wielki nawias. Nie raz to widzieliśmy. Czasami bywa to ślepa uliczka, która może prowadzić albo do banalizacji śmierci albo do jej odrealnienia. Na szczęście film ma drugiego bohatera, którym jest Ziggy. To on, chcąc pomóc kumplowi, przechodzi kurs szybkiego dojrzewania. Dzięki niemu dowiaduje się, że życie to nie tylko imprezy i seks.
Trzy siostry T
Film "Trzy siostry T" jest opartą na faktach czarną komedią z elementami thrillera psychologicznego. Opowiada historię Roberta, 35-letniego mężczyzny, który wydaje się być upośledzony. Od urodzenia spędza czas w domu z nadopiekuńczą matką i jej dwoma siostrami, które traktują Roberta jak dziecko. Rodzina wydaje się być konwencjonalna, bardzo dbająca o dobrą reputację, ale za tą woalką, kryje się prawdziwe zło i patologia. Ich dom odwiedza piękna fryzjerka Marianna, której młodość, niewinność i inność inspiruje Roberta do uwolnienia się z koszmaru, w którym żyje. "Trzy siostry T" są fabularnym debiutem Macieja Kowalewskiego. Scenariusz do filmu został oparty na sztuce jego autorstwa, pt. “Trzy siostrzyczki Trupki".
"Trzy siostry T" to bardziej eksperyment filmowy. Sam Kowalewski nie ukrywa, że film powstał za grosze i w rzeczywistości jest rejestracją spektaklu teatralnego. Forma więc drażni, temat również, ale trzeba przyznać, że ta mieszanina dramatu, czarnego humoru i groteski jest dobrze zagrana przez Ewę Szykulską, Małgorzatę Rożniatowską i Bogusławę Schybert-Massoc. Z pewnością propozycja nie dla każdego.
Sanctruary
Jan jest cenionym chirurgiem plastycznym, ma żonę, córkę i duży dom z ogrodem. Po latach rezygnuje jednak z wykonywania zawodu, odsuwa się od rodziny, a na przyrodę patrzy już tylko z okna swojego pokoju. Pewnego dnia, po powrocie z podróży, na wycieraczce znajduje trzydniową prasę, a w ogrodzie ciało żony. To zdarzenie uruchamia lawinę skrywanych dotąd emocji. Powracają wspomnienia, a w jego życiu znowu pojawia się dorosła córka Nadia.
Polsko-irlandzka koprodukcja, pełnometrażowy debiut nie tylko reżyserki Norah McGettingan, ale też Szkoły Mistrzowskiej Andrzeja Wajdy. To móglby być dobry film...
McGettigan, wydaje się, starała się w nim przede wszystkim udowodnić, że jest w stanie udźwignąć pełnometrażową fabułę (reżyserka ma na końcie kilka krótkich filmów). Stąd w filmie niezliczona ilość scen symbolicznych, które niby mają coś mówić, a w rzeczywistości ukrywają gdzieś sens i przesłanie całego filmu. Jeśli coś warte jest zauważenia w tym filmie to oczywiście Jan Frycz - aktor, który po raz kolejny udowadnia, że jest wielki.
Skomentuj artykuł