Weekendowy przegląd filmowy

Kadr z filmu "Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł"
wab

Tym razem bardzo różnorodnie. Zaczynamy od mocnego "Czarnego Czwartku", mamy zabawny dokument o niełatwych polsko-żydowskich relacjach, kilka filmów z serii "relacje ludzkie trudne są", polską komedię ze świetną Sonią Bohosiewicz i trudny do przełknięcia horror z Nicolasem Cage'em. Wybierajcie, przebierajcie!

Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł

DEON.PL POLECA

W przejmującym obrazie, porównywanym do nagrodzonej Złotym Niedźwiedziem "Krwawej niedzieli" Paula Greengrassa, Antoni Krauze przypomina jedną z najmroczniejszych kart z historii PRL-u.

Zrealizowana z rozmachem inscenizacyjnym, widowiskowa rekonstrukcja dramatycznych wydarzeń w Gdyni, zakończonych brutalną pacyfikacją manifestantów przez oddziały wojska i milicji w 1970 roku.

Twórcy "Czarnego czwartku" oparli scenariusz na historii rodziny gdyńskiego stoczniowca Brunona Drywy, który 17 grudnia (w "czarny czwartek"), w wieku 33 lat, zginął od strzału w plecy na przystanku kolei miejskiej Gdynia-Stocznia. Pozostawił żonę i trójkę dzieci.

Muzykę do filmu skomponował Michał Lorenc. "Balladę o Janku Wiśniewskim" - motyw przewodni filmu - zaśpiewał Kazik Staszewski.

To filmowa kontynuacja wcześniejszego filmu Toda Solondza - "Happiness" (nagradzanego m.in. w Cannes i Toronto).

Reżyser zaangażował jednak innych aktorów – pewnie po to, by jeszcze wyraźniej podkreślić, jak duża dokonała się w nich zmiana. Są innymi ludźmi. Zmieniło się ich nastawienie, priorytety, zmienił się sposób postrzegania świata.

Film opowiada o ich skomplikowanych relacjach. Bohaterowie tkwią w niełatwych związkach, pełnych niewyjaśnionych tajemnic. Są sfrustrowani, co dają sobie nawzajem odczuć. Przypomina to niekończący się seans terapeutyczny na kozetce u psychoanalityka. Ich dramaty, nadwrażliwość i poczucie zagubienia często stają się źródłem komizmu oraz ironii. Wszystko to zbudowane wokół głównego motywu filmu, jakim jest kwestia przebaczenia i zapomnienia.

Bohaterkami filmu są dwie mieszkające w Kalifornii lesbijki, Nic (Annette Benning) i Jules (Julianne Moore), żyjące ze sobą od 20 lat i wspólnie wychowujące dwójkę urodzonych przez siebie, nastoletnich teraz dzieci, których ojcem jest anonimowy dawca spermy.

Ich życie jest całkiem stabilne, spokojne i dobrze zorganizowane aż do dnia, gdy dzieci zechcą poznać swojego biologicznego ojca, którym okaże się Paul (Mark Ruffalo), sympatyczny, luzacki, "posthipisowski" właściciel restauracji i uprawy zdrowej żywności, stary kawaler i babiarz. Jego pojawienie się wywoła sporo zamieszania.

Dwa Rembrandty w ogrodzie

Dwa Rembrandty w ogrodzie to polsko-​niemiecka koprodukcja wyreżyserowana przez mieszkającego w Szwecji dokumentalistę Jerzego Śladowskiego.

Film opowiada o potomkach żydowskiej rodziny, zamieszkującej przed wojną okazałą kamienicę przy ulicy Gdańskiej w Łodzi. Przyjeżdżają oni do rodzinnego miasta w poszukiwaniu kosztowności rzekomo zakopanych pod domem przez seniora rodu tuż przed jego ucieczką.

Niestety, obecnie rodzinna kamienica jest budynkiem wojskowym. By dostać się na teren posesji i udowodnić swoje prawo do skarbu, Mark Atkin (wnuk dawnego żydowskiego przemysłowca) musi przebyć długą drogę, pełną absurdów i niespodzianek.

Będzie odwiedzał polskie archiwa, urzędy i kancelarie prawne. W swojej determinacji spotka się z wróżką, rabinem, odnajdzie rozproszoną po całym świecie nieznaną mu dotychczas rodzinę. W końcu będzie nawet zmuszony wypowiedzieć wojnę polskim siłom zbrojnym. Czy uda mu się wreszcie odnaleźć skarb, a w nim – jak wieść niesie – dwa płótna namalowane przez samego Rembrandta?

Jak zaznacza dystrybutor, to film dla bezpruderyjnego widza, otwartego na nowe doznania… także damsko-męskie. Historia bezrobotnej dziennikarki, która walczy z nadwagą i brakami na koncie skuteczniej niż Bridget Jones i choć o mężczyznach wie naprawdę dużo, znalezienie tego właściwego będzie wymagało od niej nie lada wysiłku. Szczególnie, że jej dorosła córka nie tylko bezlitośnie ocenia jej poczynania, ale sama liczy na radę matki w miłosnych perypetiach. W roli matki i córki dwie panie Bohosiewicz: Sonia i jej młodsza siostra Maja. Zbliża się decydująca bitwa w odwiecznej wojnie żeńsko-męskiej. Kto z tego starcia wyjdzie zwycięsko?

Docenić należy fakt, że w miejsce plastikowej tkliwej bohaterki (jak to w komediach bywa) mamy kobietę z krwi i kości – nienajmłodszą już i nienajpiękniejszą ("nic się z tym nie da zrobić" - pomstuje telewizyjna makijażystka, gdy przygotować ma bohaterkę do występu przed kamerą), na dodatek bezrobotną, która gotowa jest na wiele, by zdobyć ciepłą posadę w „Wyuzdanym” (sic!) magazynie dla pań.

"Do szpiku kości" to utrzymana w surowej stylistyce opowieść o 17-letniej Ree Dolly, której akcja toczy się na peryferiach USA. Nastolatka musi przejąć odpowiedzialność za swoje młodsze rodzeństwo. Jej matka cierpi na chorobę psychiczną, a ojciec - producent metamfetaminy - ukrywa się po warunkowym wyjściu z więzienia. Rodzinie grozi eksmisja, jeśli Ree w ciągu tygodnia nie odnajdzie ojca. Rozpoczyna się wyścig z czasem.

W rolniczym regionie środkowego stanu Missouri panuje jednak zmowa milczenia, a ludzie przestrzegają jednej reguły: nie wychylać się. "Dziewczyna nie ma wyjścia: musi pokonać mur obojętności i odnaleźć ojca. Ryzykując życie, nastolatka wyrusza na poszukiwania. Przedzierając się poprzez kłamstwa, uniki i rosnący lęk ze strony krewnych, zamierza dociec prawdy" - pisze dystrybutor filmu w Polsce, Vivarto.

"Do szpiku kości" zdobył cztery nominacje do tegorocznych Oscarów w kategoriach: najlepszy film, najlepsza aktorka (dla odtwórczyni głównej roli - Jennifer Lawrence) oraz najlepszy aktor drugoplanowy (John Hawkes). Film, który jest adaptacją książki Daniela Woodrella - autora powieści kryminalnych - pod tym samym tytułem, Amerykańska Akademia Filmowa wyróżniła także nominacją w kategorii najlepszy scenariusz adaptowany.

Kawalkada pościgów, bijatyk i strzelanin, z mnóstwem oczywistych nawiązań do podrzędnych horrorów z lat 70. i 80.

Nicolas Cage gra byłego kryminalistę nazwiskiem Milton, którego córka została zamordowana przez członków satanistycznej sekty zaś wnuczka w wieku niemowlęcym ma być wkrótce "złożona w ofierze". Milton jedzie więc na południe Stanów - w towarzystwie przypadkowo poznanej, bardzo atrakcyjnej kelnerki z przydrożnego baru imieniem Piper (Amberd Heard) - aby wyrwać dziecinę z rąk szaleńców. Jego tropem podąża tajemniczy osobnik o ksywce "Księgowy" (William Fichtner), obdarzony zaiste nieludzkimi mocami.

Dość trudna do przełknięcia tandeta z nadmiarem brutalnej przemocy, absurdalnym nagromadzeniem samochodowych kraks i eksplozji oraz tak tandetnych wabików, jak rozebrane ładne panie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Weekendowy przegląd filmowy
Komentarze (10)
27 lutego 2011, 13:16
@szalom Wg Ciebie recenzje filmów, które wchodzą na ekrany kin na deonie, to to samo co kazanie księdza...? Deon nie jest wielką amboną. A powiedzenie, że film jest fajny *nie jest* pochwaleniem zjawiska, tylko powiedzeniem, że film jest dobry = dobrze się go ogląda. Twoim zdaniem każdy film o homoseksualistach jest z natury zły? Nie ma prawa powstać dobry film o takich osobach? :) Powiedzenie, że film jest dobry nie jest promocją. To wyrażenie swojej opinii, do czego przy ocenie filmu recenzent ma święte prawo. 
27 lutego 2011, 09:30
A może tak spróbujmy sobie wyobrazić film o samych tylko pozytywnych bohaterach... Na pewno wielu internautów propagowałoby go na Deonie, ale czy aby na pewno taki film mógłby być wartościowy ? I chyba jednak nie rozumiem poniższych wypowiedzi, bo filmy o zawiści, zdradzie, maniopulowaniu ludżmi, przemocy, wywyższaniu sie nad innych jakoś nikomu nie przeszkadzają, i można tu o nich pisać. To dlaczego tematem tabu ma być film o kontaktach homoseksualnych ?
26 lutego 2011, 21:50
@Ewa Dzięki za życzliwą recepcję mojej wypowiedzi. A więc tak, żebym jaśniej nie potrafił: życzliwa wypowiedź o filmie nie jest jego promocją. Jest po prostu napisaniem "ten film jest fajny". I taka recenzja kompletnie nie ocenia zjawisk moralnych przedstawianych w filmie. Bardziej jak zostały przedstawione i czy warto zobaczyć ten film. Pisząc, że żenadą jest promowanie przez deon takich filmów, masz chyba na myśli, by filmy były oceniane ideologiczne. A to jest żenada. Bo filmy powinno się oceniać zależnie od tego czy są dobre czy nie. Bo nie wiem co postulujesz: milczenie, że taki film wszedł na ekrany? Krytykowanie go za to, że przedstawił takie zjawisko? Z Bogiem. Także Mądrości życzę.
E
Ewa
26 lutego 2011, 20:00
do noname: Grunt to czytać ze zrozumieniem! Polecam, choć jak widać trudna to sztuka! Piszę ostatni raz, może wreszcie trafi: nie mówię o oglądaniu, czy nawet podobaniu się takich filmów, ich wartości artstycznej czy czymkolwiek innym. Piszę jedynie o promowaniu ich na stronie mającej się za katolicką. A to jest żenada. Jaśniej już chyba nie potrafię. Z Bogiem Mądrości życzę.
M
modecom
26 lutego 2011, 19:13
 a ty Paweł masz chyba problemy ze zrozumieniem tekstu.  to przegląd tego, co nowe w kinie, a nie krytyczne recenzje. 
P
Paweł
26 lutego 2011, 16:07
Mnie też bardzo dziwi że katolicki portal poleca takie badziewiaste filmy jak np ostatnio "Och Karol 2"  -naprawdę przydałaby się jakaś interwencja adminów bo chyba macie te filmy z  jakiejś agencji filmowej i nawet nie sprawdzacie co polecacie
26 lutego 2011, 15:31
@Ewo Oglądanie filmów o homoseskualistach nie jest wbrew Ewangelii. Nie wiem co ma do tego cytat o byciu letnim, czy gorącym. Jak film ma w sobie coś o homoseksualistach, to wg Ciebie na pewno jest zły i w ogóle trzeba go skrytykować? Nie można powiedzieć, że to w porządku film? Nie można udawać, że nie ma na świecie homoseksualistów. Są i jak widać są o nich filmy. Nie wiem czemu deon miałby o tym milczeć albo z góry wystawiać niepochlebne recencje...
E
Ewa
26 lutego 2011, 10:03
Ja w skrajności nie popadam :) raczej Ty w rozmywanie prawdy... Ja nie napisałam, że takich filmów ma nie być i że albo coś ma być tylko ortodoksyjnie dobre, albo ma nie być tego wcale. Mi chodziło tylko o recenzję na Deonie, który mieni się portalem katolickim. I pewne rzeczy tu nie przystają. I jeszcze to, że Tobie się jakiś film podobał, nie uprawnia Cię do myślenia, że tylko dzielisz się swoją opinią. Bo nie jesteś prywatną osobą umieszczając nawet swoje najbardziej prywatne opinie na stronie internetowej. I czy Ci się to podoba, czy nie, kształtujesz opinię bardzo wielu, zwłaszcza młodych i zagubionych ludzi. "Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali".
Q
qulala
25 lutego 2011, 21:58
Ewa,  Sympatycznie, bo i film jest sympatyczny. Ale to, że mi się podobał, nie oznacza, że pewne rzeczy będę inaczej oceniał.  Nie popadaj w skrajność - bo zgodnie z twoim tokiem rozumowiania -  nie powinno być kryminałów, thrillerów, filmów wojennych, a już z pewnością połowy dokumentów. 
E
Ewa
25 lutego 2011, 21:51
Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć, że opisujecie nowości jak leci, ale z drugiej absolutnie nie jestem w stanie zrozumieć, że na DEONIE pojawia się sympatyczny opis i niestety przez to zachęta do zobaczenia filmu o dwóch lesbijkach... Niesmaczne to i zupełnie niepotrzebne. "Bądź zimny albo gorący"...