Weekendowy przegląd filmowy
Idą święta - także w kinach, gdzie nowych filmów jak na lekarstwo. W ten weekend na ekrany wchodzi tylko jeden tytuł. Honor dystrybutorów ratują premiery zaplanowane na 25 grudnia - w tym długo oczekiwany "Avatar" Jamesa Camerona.
Avatar
Film opowiada historię Jake’a Sully’ego - sparaliżowanego byłego komandosa, który dostaje szansę odzyskania zdrowego ciała. Warunkiem jest przystąpienie do specjalnego programu militarnego.
Jake trafia na Pandorę, planetę zamieszkiwaną przez Na'vi – człekopodobna rasę, która według ludzi żyje na prymitywnym poziomie, w rzeczywistości jest dużo bardziej zaawansowana w rozwoju niż ziemianie. Wysokie na trzy metry, pokryte niebieską skórą Na'vi żyją w świecie, w którym natura jest podstawą ich egzystencji. Tej ostatniej zagrażają ludzie, którzy na Pandorze chcą szukać cennych minerałów. By było to jednak możliwe, muszą stworzyć Avatary zdolne oddychać pandorskim powietrzem. Avatary to hybrydy składające się z ciała Na'vi i ludzkiego umysłu.
Jake staje się Avatarem. Na Pandorze poznaje Naytiri - piękną Na'vi, ktora ratuje mu życie. Dzięki niej Jake lepiej poznaje rasę Na’avi. W końcu musi jednak opowiedzieć się za jedną ze stron i wziąć udział w bitwie, która przesądzi o przyszłości planety.
Film Jamesa Camerona, twórcy "Terminatora", "Obcego" i "Titanica" imponuje rozmachem realizacyjnym. "Avatar" to film z gatunku "naj" - największy budżet, najlepsze efekty specjalne, najlepsza muzyka.
James Cameron zamierzał zrealizować ten projekt już w latach 90-tych ubiegłego wieku. Na przeszkodzie stanęły technologia i pieniądze. Ówczesna technika nie dawała szans na realizacje wizji Camerona. Z kolei szacowany wówczas koszt filmu - 400 milionów dolarów - przyprawiał o ból głowy producentów (dla porównania "Titanic" kosztował dwa razy mniej).
Ból głowy producenci musieli jakoś przeżyć. Zrealizowany w XXI wieku "Avatar" nie okazał się tańszym projektem. Przeciwnie, według "New York Times" jest to najdroższy film wszech czasów z budżetem produkcyjnym i marketingowym sięgającym astronomicznej kwoty pół miliarda dolarów. Ale opłaciło się czekać, szczególnie Cameronowi, który wykorzystał w filmie wszystko, co oferuje współczesna technika filmowa - z obrazem 3D włącznie.
Za efekty specjalne w filmie odpowiadała wytwórnia, która stworzyła efekty do trylogii "Władca Pierścieni" Petera Jacskona. Ścieżkę dźwiękową skomponował James Horner, który współpracował już wcześniej z Cameronem przy "Obcym" (nominacja do Oscara) i "Titanicu" (Oscar za muzykę). Teraz losy producentów filmu leżą w rękach widzów. Premiera 25 grudnia.
Templariusze. Miłość i krew
Urodzony w 1150 roku młody szwedzki szlachcic Arn Magusson od najmłodszych lat kształci się w zakonie templariuszy, by stać się godnym miana rycerza. Wskutek niecnej intrygi zostaje oskarżony o grzech nieczystości i musi odbyć pokutę. Wyrusza wraz z innymi templariuszami do Ziemi Świętej, gdzie toczy się krwawa wojna pomiędzy chrześcijanami i muzułmanami. Jego krucjata to wyprawa pełna przygód i niebezpieczeństw. Przyjdzie mu stoczyć pojedynek z legendarnym rycerzem Ivanhoe, uratować życie sułtana Saladyna i walczyć o uwięzioną w klasztorze piękną Cecilię.
Skoro tyle powiedzieliśmy o kosztach "Avatara", także i tu warto wspomnieć, że "Templariusze. Miłość i krew" jest najdroższym filmem w historii skandynawskiej kinematografii. Kosztował 30 milionów dolarów. Mimo wysokiego - jak na film europejski - budżetu i zainwestowanych środków film nie zdobył uznania krytyków. Schematyczny, przewidywalny, zbyt "historyczny" - to najczęściej pojawiające się zarzuty. Premiera również w święta (25 grudnia).
Opowieść nr 52 - premiera tego tygodnia
Thriller dziejący się na pograniczu wyobraźni i rzeczywistości. Bohaterem filmu jest Jazon, nieśmiały architekt. Pewnego wieczoru w jego domu pojawia się Penelope zaproszona na kolację przez przyjaciela Jazona. Między nimi rodzi się więź. Od teraz wszystko wydaje się lepsze niż dotyczas. Do czas... Pewnego ranka Penelope znika, a Jazon nie może sobie przypomnieć, co działo się w ciągu ostatnich dni. Czy namiętne chwile z Penelope w ogóle miały miejsce? Czy istnieje coś, czemu naprawdę można wierzyć?
Film to debiut fabularny Alexis Alexiou. Grecki reżyser do tej pory miał na koncie tylko filmy krótkometrażowe. Brak dorobku fabularnego wypominają mu teraz krytycy, pisząc o "Opowieści nr 52", że to film mroczny, niespójny i "rozedgrany" - cokowiel to ostatnie miałoby znaczyć.
Skomentuj artykuł