Weekendowy przegląd filmowy
Taniec jest modny. Dlatego od niego zaczynamy. Decyzja tym łatwiejsza, że ciekawszych nowości w kinie w tym tygodniu nie ma.
Luke (Rick Malambri) jest tancerzem ulicznym. Jego dom to stary magazyn w Nowym Jorku. Miejsce to jest rajem dla młodych ludzi z całego świata, którzy kochają taniec i muzykę. Jedyną rodziną Luke’a są członkowie grupy House of Pirates, z którymi codziennie ćwiczy, aby pokonać swoich odwiecznych rywali z konkurującej ekipy House of Samurai. Nieubłaganie zbliża się wielki dzień międzynarodowych mistrzostw w tańcu. Luke wyrusza w miasto na poszukiwanie nowych, utalentowanych tancerzy, którzy pomogą mu wzbogacić skład jego grupy i tym samym zwiększą szansę na wygranie głównej nagrody w turnieju. W czasie poszukiwań Luke znajduje Natalie - dziewczynę, w której się zakochuje. A ponieważ nie ma róży bez kolców, z tego zauroczenia rodzą się kłopoty.
"Step Up 3D" to kontynuacja "Step Up" i "Step Up 2" (fantastyczna inwencja w wymyślaniu tytułów, prawda?). Znów oglądamy grupę młodych ludzi, dla których sensem życia jest taniec. Gdy odpuścimy sobie fabułę (wątek miłosny) i drętwą grę aktorów wszystkich planów (kto powiedział, że tancerze muszą być dobrymi aktorami?) możemy wyjść z kina usatysfakcjonowani. Sceny taneczne i choreografia są wyśmienite i świetnie sfilmowane, efekty 3D mądrze użyte, a muzyka... A muzyka jest porywająca.
Są trzy rzeczy, które musi zrobić prawdziwy mężczyzna. Zasadzić drzewo, zbudować dom i... spłodzić potomka. A co jeśli mężczyzna nie może mieć dzieci? Rozwiązań jest kilka... Ania (Dominika Ostałowska) i Piotr (Zbigniew Zamachowski) wpadają na szalony pomysł, dzięki któremu będą mogli cieszyć się wymarzonym dzieckiem. Rozpoczynają poszukiwania idealnego... zastępcy. Tylko gdzie go znaleźć? Może wśród najbliższych znajomych, bo w końcu od czego są przyjaciele...
Ten film (scenariusz i reżyseria Adam Dobrzycki) miał być ponoć komedią... Pomysł na film ciekawy i nieobecny w polskim kinie (mimo, że problem bezpłodności jest w Polsce coraz większym problemem), nawet zabawne momenty są, ale co z tego, skoro ma się ochotę wstać i wyjść z kina.
Thriller producentów „Rec”, „Rec2” i „Kwarantanny”. Grupa poszukiwaczy mocnych wrażeń spotyka się w leśnej głuszy na partii paintballa. Nieoczekiwanie, niegroźna zabawa w wojnę zamienia się w krwawą grę o przetrwanie. Zawodnicy trafiają na celownik tajemniczego snajpera wyposażonego w ostrą amunicję.
"Paintball" to debiut hiszpańskiego reżysera Daniela Benmayora, debiut niezbyt udany - ani oryginalny (by wspomnieć tylko "Grę o życie" z Rutgerem Hauerem), ani zaskakujący. Na plus można zaliczyć reżyserowi to, że wykorzystał ujęcia z ręcznej kamery, która towarzyszyła bohaterom przez całą rozgrywkę.
Reżyseria: Rafi Pitts, scenariusz: Rafi Pitts, w roli głównej: Rafi Pitts.
Ali (Rafi Pitts) niedawno wyszedł z więzienia, teraz próbuje odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie. Zatrudnia się jako stróż nocny w fabryce w Teheranie. Praca ta jest jedynym źródłem utrzymania jego rodziny, żony Sary i córki Saby. Pewnego dnia po powrocie z pracy, nie zastaje w domu najbliższych. Na policji dowiaduje się, że żona zginęła podczas demonstracji, a córka zaginęła bez wieści. Zdesperowanych bohater w afekcie zabija dwóch policjantów i ucieka do lasu. Tam zostaje schwytany przez dwóch policjantów. Zaczyna się niebezpieczna rozgrywka między trzema mężczyznami...
Rafi Pitts to zdolny irański reżyser, od 15 roku życia przebywający na emigracji. Temat filmu ważki - szczególnie po niedawnych wydarzeniach w Iranie (śmierć młodej uczestniczki demonstracji), a kraj i panująca tam atmosfera mało ciekawa. Wydawałoby się, że film ma wszelkie predyspozycje do tego, by pokazać studium psychologiczne spychanego na skraj rozpaczy i desperacji mężczyzny. Szkoda, że reżyserowi ta sztuka niezbyt się udała.
Skomentuj artykuł