Weekendowy przegląd filmowy

Kadr z filmu "Obywatel Kane"
drr / DEON.pl

Dziwny to weekend, gdy zaczynamy od filmu, który ma prawie 70 lat, gdy w superlatywach nie piszemy o animacji w 3D, a dwa bardzo ciekawe polskie filmy, są propozycjami trudnymi i ni jak mają się do konwencji piątkowego wypadu do kina.

Po śmierci Charlesa Fostera Kane'a, potężnego magnata prasowego, pewien reporter podejmuje się zrekonstruowania i opisania jego biografii. Dziennikarz, poprzez serię wywiadów z ludżmi z otoczenia swojego bohatera, odkrywa powoli jak skomplikowaną osobowością był ten enigmatyczny i na pozór pozbawiony skrupułów w robieniu kariery człowiek... Kluczem w tej dekonstrukcji Kane’a ma być ostatnie wypowiedziane przez niego słowo: „Różyczka”.

DEON.PL POLECA

Ten film to filmowe arcydzieło. I to fakt. 26 – letni Orson Welles stworzył film, który w warstwie fabularnej i technicznej o lata świetlne wyprzedził swoją epokę. Takich ujęć, takiego użycia światła, takiej gry aktorskiej, takiej konstrukcji filmu i takiego zestawienia obrazu z muzyką (był rok 1941) wcześniej po prostu nie było.

Poza tym sam bohater – Charles Foster Kane, magnat prasowy i jedna z najbogatszych i najbardziej wpływowych osób w Ameryce – jest jedną z najbardziej fascynujących postaci kina wszech czasów. Postaci, która od tylu lat, „ucieka” przed jednoznaczym sklasyfikowaniem.

Kim był Kane? Ile w nim było z autentycznej postaci, magnata prasowego Williama Randolpha Hearsta? Co nim kierowało? Co sprawiło, że z potężnego magnata zamienił się w żałosnego, osamotnionego człowieka?

Orson Welles stworzył z wielkim epickiem rozmachem film o wzlocie i upadku jednego człowieka. Ale dzięki temu, że tragedii tej nadał bez mała szekspirowski wymiar, historię przemiany Kane’a można dziś odczytywać jako wielką metaforę. A tak to już jest z metaforami, że są niejednoznaczne i bardzo często nieśmiertelne.

Pozycja obowiązkowa. Nawet, jeśli miałoby się okazać, że film ten nie przypadnie Wam do gustu.

To wstrząsający debiut filmowy Pawła Sali, doświadczonego dramaturga i reżysera teatralnego. Debiut stylistycznie spójny i artystycznie dojrzały. Aż nie chce się wierzyć, że debiut tak niedoceniony przez jury festiwalu filmowego w Gdyni.

Jest to historia dwójki młodych chłopców, którzy zamordowali swoją matkę. Film, choć bliski realizmowi „Długu” Krauzego, czy „Cześć, Tereska” Glińskiego, dosłowny nie jest. Nie dowiemy się, co tak naprawdę doprowadziło dwójkę braci do zbrodni, tak jak nie zobaczymy samej zbrodni.

Fabuła toczy się od tyłu – czyli od aresztowania chłopców, poprzez śledztwo. W retrospektywie obserwujemy codzienne życie chłopców, ich matki i ojca.

Nie jest to film o samej zbrodni, ale o mechanizmach, jakie rządzą skomplikowanymi relacjami rodzinnymi i międzyludzkimi w ogóle. Film trudny, gęsty i mroczny. Film, który stawia pytania, ale nie daje odpowiedzi.

Trzydziestoletnia lekarka Marta (Małgorzata Buczkowska-Szlenkier) odrzuca swojego męża, biznesmena Jacka (Ireneusz Czop). W efekcie zostaje sama. Przypadkowe zbliżenie z zakochanym w niej kryminalistą kończy się niechcianą ciążą. Artur (Mariusz Ostrowski) chce ratować dziecko, w czym pomaga mu matka (Dorota Kolak). Tymczasem siostra Marty, Alicja (Roma Gąsiorowska) stara się pomóc, choć jej samej też nie jest łatwo.

Biała, pies cyrkowy i Strzała, kundel uliczny - nie śniły nawet o podróży za granicę, a co dopiero o podboju galaktyki! Przezabawny zbieg okoliczności rzuci te dwa niezwykłe czworonogi w wir wielkiej przygody! Zanim jednak sięgną gwiazd zaliczą odjechany i karkołomny trening dla prawdziwych kosmonautów...

Animowane zwierzaki w rolach bohaterów, podróże w kosmos i to w dodatku w technologii 3D. Czyż to nie brzmi jak kolejna produkcja ze znakiem Disney’a? Nic bardziej mylnego. Ten filma ma znaczek „Zdiełano w ZSRR”, o pardon „Made in Russia”.

To przywołanie ZSRR nie jest takie przypadkoweg, któż bowiem z nas nie wychował się na bajce „Wilk i Zając”? Biała i Strzała niestety ze starszymi kuzynami mają niewiele wspólnego, a szkoda.

Rosjanie postawili na nowoczesną technologię i zrobili to z typową dla siebie gracją. Obraz 3D widać tylko, gdy ogląda się nosy bohaterów, a sama animacja tak się ma do swojego amerykańskiego odpowiednika, jak cebula ze słoniną do hamburgerów z frytkami. Fabuła także nie zachwyca, bo jest jej w filmie jak na lekarstwo.

Świetne są za to dialogi – zabawne i przemyślane. Mistrzowski jest także polski dubbing, a Jarosław Boberek w roli Lenka i kabaret Ani Mru-Mru w roli pcheł to po prostu rewelacja.

Pisarka Jeanne (Sophie Marceau), przykładna żona, matka dwójki dzieci, jest pochłonięta swoją najnowszą powieścią. Niespodziewanie wokół niej zaczyna zmieniać się rzeczywistość... Najpierw ulegają niemal niezauważalnej zmianie drobne detale, potem jej ciało. Zaniepokojona, szuka wsparcia wśród bliskich. Jednak nikt z jej otoczenia nie potwierdza tych zmian. Rodzina jest przekonana, że jej obsesja bierze się ze stresu, przepracowania i pisarskiej fantazji. Jeanne niemal wierzy, że mają rację. Aż do dnia, w którym wśród szpargałów swojej matki odkrywa zdjęcie. Ono naprowadza ją na ślad pewnej Włoszki. Od tej chwili nic już nie jest oczywiste. Odmieniona Jeanne odkrywa tajemniczą przeszłość i sekrety swojej tożsamości.

To mógłby być dobry film. I to nie tylko z powodu Sophie Marceau i Moniki Bellucci na ekranie. Choćby ta metamorfoza głównej bohaterki – jakie to daje możliwości popisu dla reżysera i twórców filmu? Nic z tego, początkowa tajemnica pryska, jak bańka mydlana wraz z rozwojem akcji, nastrój grozy udziela się głównej bohaterce, ale już nie widzom, a cała psychologiczna warstwa filmu tyle jest warta, co porady w tanim piśmie dla kobiet.

Marina de Van miała ambicję stworzyć film, który łączyłby kino artystyczne z kinem rozrywkowym. Problem w tym, że i rozrywki, i wnikliwej introspekcji ludzkiego umysłu jest w nim jak na lekarstwo.

35-letni Michał (Wojciech Zieliński) ma piękną żonę Annę (Joanna Orleańska) i córeczkę Justynę. Nie przeszkadza mu to jednak zakochać się w zmysłowej i niepokornej Karolinie (Karolina Gorczyca). Mężczyzna nie chce rozwodu, ale nie chce też zrezygnować z nowej namiętności. Sytuacja komplikuje się jednak, gdy kochanka stawia mu ultimatum.

Cóż my mamy w tym filmie? Dentystę, który zdradza, wiolonczelistkę, która jest zdradzana i niepokorną Karolinę, która jest tą trzecią. Reszta to już tylko stereotypy i schematy. Film ma ambicję być dramatem. Wygląda jednak na to, że to dramat, a nie film.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Weekendowy przegląd filmowy
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.