Weekendowy przegląd filmowy
W tym tygodniu wyliczanka bardziej niż różnorodna: Clooney jako płatny zabójca, próbka kina kumpelskiego, opowieść o polskich ultrasach, a do tego zakochany wilczek i młody Amadeusz. A na dokładkę mocne i dobre kino obyczajowe. Wybierajcie!
Ponowna premiera dzieła Miloša Formana (premiera światowa odbyła się w 1984 roku) - filmu opartego na sztuce Petera Shaffera. Zdecydowanie warto skusić się na tę pozycję - deszcz nagród, jaki Forman otrzymał za "Amadeusza", utwierdził jego pozycję w panteonie światowego kina, a dla nas jest gwarancją znakomitych wrażeń.
Osią filmu jest spowiedź Antonio Salieriego (F. Murray Abraham) - po próbie samobójczej trafia do szpitala dla obłąkanych, gdzie postanawia opowiedzieć młodemu księdzu historię swojej znajomości z Mozartem (w tej roli Tom Hulce). Ten na wpół obłąkany starzec całe życie spędził w cieniu genialnego muzyka. Podziwiał go i zazdrościł mu. Tęsknił za wieczną sławą i nigdy nie zdołał pogodzić się z tym, że to nie jego los obdarzył zdolnością komponowania muzyki pięknej i nieśmiertelnej. Podążał za Mozartem i starał się sabotować jego karierę.
Ta skrajnie subiektywna opowieść oscyluje między pamfletem a hagiografią. Pozycja zdecydowanie warta odświeżenia.
Peter Highman (Robert Downey Jr.) po raz pierwszy ma zostać ojcem - jego żona ma urodzić dziecko już za pięć dni. Peter pragnie towarzyszyć jej podczas porodu. Jednak jego plany legną w gruzach, kiedy przypadkiem spotka początkującego aktora - Ethana Tremblay’ego (Zach Galifianakis), który nakłania go do towarzyszenia w podróży autostopem. Podróż okazuje się wyprawą w odległe rejony kraju, podczas której zniszczonych zostanie wiele samochodów i… przyjaźni.
Rok po sukcesie „Kac Vegas” (nazywanej komedią „kumpelską”) Todd Phillips powraca na ekrany kin z „Zanim odejdą wody”. Próbuje realizować ten sam, sprawdzony schemat – niewybredny humor, perypetie dwójki kumplów, przygody mężczyzn – dzieci.
W odróżnieniu od poprzedniego filmu, w którym Phillips balansował na granicy dowcipnej przyzwoitości, tutaj humor bywa agresywny i prymitywny. Docenić jednak należy sposób prowadzenia narracji – film okazuje się być ładną i wyrazistą opowieścią o nietypowej, ale prawdziwej przyjaźni. Fabuła jest dziecinnie prosta, ale reżyser trzyma się konsekwentnie raz przyjętego schematu: mechanizm podróży dwójki bohaterów jest więc dość przewidywalny – od początkowej skrajnej irytacji, szeregu kłótni i posuwania się do iście drastycznych środków perswazji, poprzez coraz lepsze zrozumienie i wzajemną pomoc w osiągnięciu wyznaczonego celu, na autentycznej przyjaźni kończąc.
Film Lee Danielsa to jeden z tych obrazów, które poruszają najczulsze struny i gwałtownie budzą z samozadowolenia.
Obsypany nagrodami film (m.in. dwie złote statuetki, Złoty Glob i trzy najważniejsze trofea na festiwalu kina niezależnego w Sundance) rozgrywa się w latach 80-ych w nowojorskim Harlemie.
Życie głównej bohaterki to odzwierciedlenie najgorszej patologii społecznej: gwałcona przez ojca czarnoskóra nastolatka zachodzi właśnie w ciążę z jego drugim dzieckiem, jest niemal analfabetką, a na co dzień znęca się nad nią jej sadystyczna matka. Dzięki pomocy dyrektora szkoły, podejmuje naukę w specjalnej szkole dla trudnej młodzieży - dopiero tam powoli odzyskuje pewność siebie i poczucie własnej wartości.
To bardzo mocne kino obyczajowe – zdecydowanie godne polecenia.
Ogromnym atutem filmu są dwie rewelacyjne kreacje aktorskie w głównych rolach i kilka bardzo dobrych na drugim planie, m.in. Mariah Carey jako pracownicy opieki społecznej. Na ekranie zobaczymy również twarze takich gwiazd show biznesu, jak Mo'Nique i Lenny Kravitz.
Płatny zabójca Jack (George Clooney), postanawia wycofać się z 'zawodu' i decyduje, że następne zlecenie będzie jego ostatnim. Zaszywa się w małym włoskim miasteczku w górach Abruzji, gdzie prowadzi spokojne życie z dala od ciągłego zagrożenia. Zaprzyjaźnia się z miejscowym księdzem, ojcem Benedetto (włoski weteran sceny i ekranu, Paolo Bonacelli) i nawiązuje romans z mieszkanką miasteczka, Clarą (Violante Placido). Tymczasem zbliża się termin realizacji zlecenia. Wychodząc z ukrycia, Jack niebezpiecznie kusi los.
Clooneyowi z draństwem do twarzy. Nie oszczędza nikogo, gdy tylko poczuje cień zagrożenia. Jest małomównym samotnikiem. Każdego ranka odbywa szereg ćwiczeń, by utrzymać dobrą formę, a potem zabiera się do pracy nad zamówioną bronią. Powtarzające się jak mantra obrazy piłowania metalu, odlewania pocisków i składania poszczególnych elementów hipnotyzują i przypominają medytację – tyle, że w tym przypadku nad zawodem płatnego zabójcy. Film trzyma w napięciu, obraz jest dość chłodny, ubogi w detale, ale poszczególne sceny są świetnie poprowadzone, na co nie bez wpływu pozostaje fakt, że reżyser przez wiele lat był wziętym fotografem i realizatorem teledysków.
Końcówka skusiła reżysera do uderzenia w melodramatyczne tony. W cynicznym płatnym zabójcy odzywa się nagle romantyk pragnący rozpocząć nowe życie u boku ukochanej kobiety. Czy przemiana jest autentyczna? Oceńcie sami.
Gdy pewnego dnia lokalny klub sportowy przestaje istnieć, życie czwórki głównych bohaterów wywraca się do góry nogami. Oskar (Paweł Małaszyński) zostanie zmuszony do założenia garnituru i przyjęcia posady od miejscowego Bossa (Cezary Pazura). Nowa działalność Oskara ściągnie na niego prawdziwe kłopoty i doprowadzi do tego, że w środku dnia wyląduje zupełnie nagi na rynku, zostawi go ukochana, stanie się obiektem westchnień dziewczyny brata i zupełnie niespodziewanie ... dojrzeje.
Anna Kajzerek kilka lat temu dała się poznać jako zdolna reżyserka realizując jedną z części „Ody do radości” (nowela „Śląsk”). Na gdyńskim festiwalu zaprezentowała swój fabularny samodzielny debiut –film otrzymał brawa już w trakcie projekcji w Teatrze Muzycznym. Teraz wchodzi na ekrany kin i rzeczywiście robi dobre wrażenie.
Jest zabawny i inteligentny – połączenie, które w ostatnim czasie, zwłaszcza w polskim kinie, udaje się nielicznym. Opowieść toczy się wśród fanatycznych piłkarskich kibiców, powszechnie zwanych ultrasami, czyli tymi którzy kultywują barwom danego klubu. Kajzerek udało się pokazać tę grupę w sposób inny niż na co dzień są postrzegani – jako agresywni ‘kibole’. Ale też ich nie wybiela ani nie gloryfikuje, dzięki czemu film zyskuje na wiarygodności. Opowiadając swoją historię, reżyserka zgrabnie balansują pomiędzy powagą a dowcipem, dramatem a komedią. Kto wie, czy zabawne dialogi i rymowanki nie uzyskają już niebawem statusu kultowych.
Duże brawa dla całej obsady: zarówno aktorzy kojarzeni raczej serialowo (Gorczyca i Małaszyński), jak i ci mniej znani: świetna Olga Bołądź w roli Basi. Warto docenić kreację Cezarego Pazury (jako antypatyczny prezes) - odświeżonego, grającego z polotem i fantazją, a także Anna Romantowska i Andrzej Grabowski – oboje wypadli znakomicie.
Skomentuj artykuł