"Gargantua i Pantagruel" w Chorzowie
Utwór Rabelais'go kipi od ludycznego humoru i rubasznej cielesności. Głosi pochwałę człowieka pełnego, wolnego i radosnego. Reżyser Piotr Bikont ujął go w ramy przaśnego realizmu.
Oto trzy baby siedzą na zydelkach w kuchni, obierają ziemniaki i doglądają bimbru, a zajęcie to umilają sobie opowieściami o niezwykłych przygodach Gargantui i jego syna Pantagruela. Plotkują z coraz większym przejęciem, pomagają sobie gestami i mimiką, z niczego odtwarzają scenerię doświadczeń dwóch legendarnych olbrzymów-nieolbrzymów. Żądne sensacji, bezwstydnie roznamiętnione, idealnie nadają się na narratorki tekstu Rabelais'go. W ich paplaninie, słowa nabierają życia i nadają kształt fikcji.
Akcję słynnej powieści Rabelais'go twórcy widowiska umieścili gdzieś na zapleczu winiarni, albo karczmy, może w jakimś pomieszczeniu piwnicznym. Trzy kobiety zajęte są rutynową pracą. Monotonną robotę urozmaicają sobie snuciem opowieści. Opowiadają to, co zasłyszały na targowiskach, odpustach, jarmarkach, a przede wszystkim wśród ucztujących gości karczmy. Ich opowieści układają się w historię życia Gargantui i Pantagruela.
Przedstawienie z jednej strony opowiada losy i przypadki dwóch średniowiecznych herosów, z drugiej stanowi swoiste odbicie świata mężczyzn w świadomości i mentalności kobiet, które tylko wtedy mogą w nim uczestniczyć, kiedy kreują własną wersję owego świata.
Ze sceny na scenę ewoluuje sposób narracji. Kobiety najpierw tylko opowiadają, potem zaczynają inscenizować za pomocą rekwizytów, grać ze sobą, wreszcie odgrywać całe sceny, stopniowo coraz bardziej utożsamiając się z postaciami. Co jakiś czas akcja przerywana jest wspólną modlitwą - odśpiewaniem psalmu. Jest to muzyka szczególna - adaptacja wielogłosowych Psalmów Krzysztofa Knittla napisanych na zamówienie festiwalu Warszawska Jesień 2001.
Silne w oryginale wątki satyryczne o zabarwieniu antyklerykalnym zostały w adaptacji pominięte. Kluczem interpretacyjnym arcydzieła Francois Rabelais’go jest apoteoza człowieczej wolności, cielesności, przaśnego humoru i radości życia, w połączeniu i harmonii z człowieczą duchowością i religijnością, (a nie - jak widzą to niektórzy interpretatorzy - w przeciwieństwie do niej).
Skomentuj artykuł