Gruzja gościną płynąca

Zobacz galerię
Magda i Marcin Musiałowie

Gruzja przywitała nas ciepłem. Nie tylko pełnego słońca powietrza, ale przede wszystkim ludzi. Już w marszrutce z lotniska zostaliśmy poczęstowani chlebem i winem przez podróżnych, a kierowca ochoczo wszystkim doradzał, gdzie kupić najlepsze mięso na szaszłyki, u kogo niezłą czaczę (wysokoprocentowy destylat z winogron), a gdzie świeżą czurczchelę… (ulubiony narodowy słodycz - nanizane na nitkę orzechy oblane zastygniętym kisielem z winogron).

Niewątpliwie Gruzja należy do krajów, gdzie niezmiernie szybko poczuliśmy się u siebie… Jak się okazało - nie tylko my. Przemierzając kraj, spotkaliśmy wielu Polaków, którzy przybyli do Gruzji po raz kolejny, albo nawet zdecydowali się tu zamieszkać.

Gruzińskie kwatery

DEON.PL POLECA

Zdecydowaliśmy się nocować w domach gościnnych (guest-house), czyli u rodzin, które wynajmują pokoje. Namówił nas na to Tomek (nasz kolega, który od pięciu lat więcej czasu spędza w Gruzji niż w Polsce) - i dobrze. Doświadczyliśmy czegoś zupełnie dla nas nowego: gruzińskiej gościnności. Wedle Gruzinów, każdego przybysza należy solidnie nakarmić i napoić - w cenie noclegu jest zatem również wyżywienie. I to jakie… Stół ugina się, a pani domu wędruje między jadalnią a kuchnią, przynosząc coraz to nowe przysmaki i stanowczo nakłaniając do ich spożycia. Obowiązkowo na stole ląduje chaczapuri i gruziński kebab, a potem bakłażany nadziewane orzechami

i owocami granatu, ryby, sery, świeżutki chleb, sałatki… Jedzenia musi być zawsze tyle, by nie można było go przejeść. Gruzińska etykieta mówi, że to ujma dla gospodyni, jeśli goście dadzą radę wszystko zjeść…

Przy odrobinie szczęścia można u gospodarzy załapać się na suprę, czyli gruzińską imprezę. Klimaty są bardzo swojskie. Za dobre samopoczucie gości odpowiada tamada, który wznosi toasty i pilnuje, by nikt nie miał pustej czarki. Gruzińskie toasty są bardzo długie - w zależności od regionu są obowiązkowe "wezwania", które trzeba wypowiedzieć. Na przykład: za ojczyznę, za starsze pokolenia, za młodsze pokolenia, za przyszłe pokolenia, za Matkę Boską, za was, za nas, za Kaukaz i tak dalej. Wznoszenie toastu czasem trwa dziesięć minut, ale świętym zwyczajem jest, że tamadzie przerwać nie wolno. Nie wolno też wychylić kieliszka, zanim nie skończy on mowy.

Jak znaleźć dobrą kwaterę w Gruzji? Można poszperać wcześniej w internecie (np. tutaj, lub tutaj) lub wpisując nazwę miasta w Wikitravel, a gdy nie ma na to czasu, zapytać kierowcy marszrutki lub taksówki, albo sprzedawczyni w lokalnym sklepie spożywczym. Nam zawsze dobrze doradzili. Nocleg z domowym jedzeniem kosztuje około 70 PLN od osoby.

Jak pytać? Gruzini dobrze mówią po rosyjsku (i chętnie, pomimo, że do Rosjan mają ambiwalentny stosunek) - podstawy rosyjskiego na pewno przydadzą się na Zakaukaziu. Gdy nie znamy języka, są też Polacy, którzy rozkochali się w Gruzji i przyjmują gości, na przykład Piotr (https://www.facebook.com/gruzjawinoichleb/info), albo nasz kolega Tomek. Tomek działa w branży turystycznej, wszędzie ma sprawdzonych i zaprzyjaźnionych gospodarzy, a chętnym osobom sam zorganizuje pobyt (kontakt: t.albiniak@adorientem.eu).

Gruzińska kuchnia

W dzisiejszych czasach dobrze jest czasem odłączyć się od mainstreamowego pędu i trochę zwolnić. Przyjemnym pretekstem ku temu są kulinaria - rozumiane jako gotowanie lub jedzenie - albo najlepiej jedno i drugie. W Gruzji jedzenie jest zawsze pyszne i świeże. Gospodarze lubują się w czasochłonnych potrawach, dlatego dość łatwo o przyrządzany z dużym zaangażowaniem slow-food. Smak i aromat gruzińskiej kuchni kreują ciekawe połączenia mięs, warzyw i owoców, podsycone tajemniczymi kompozycjami ziół. Warto wszystkiego spróbować. Nam szczególnie posmakowały khinkali - pikantne pierożki z rosołkiem w środku oraz pkhali — sałatka zrobiona ze szpinaku lub drobniutko posiekanych liści buraków wymieszanych z pastą orzechową, ziarnami granatu i różnymi przyprawami.

Niektórzy gospodarze są bardzo otwarci na dzielenie się tajnikami wiedzy kulinarnej, trzeba tylko ich o to poprosić. My mieliśmy okazję przyglądać się, jak przyrządza się szaszłyki (mcwadi) - "lekcję" zaproponował nam kierowca marszrutki (!), piekliśmy chrupiący chleb w specjalnym piecu oraz robiliśmy czurczchelę. Jak było? Relaks z przepysznym finałem.

Gruzińskie wino

Krainą wina jest Kachetia. A według Gruzinów - również jego matką-ojczyzną! W grobowcach kaukaskich archeolodzy odkryli gliniane naczynia służące do produkcji wina. Datuje się je na 6 tysięcy lat przed Chrystusem. Znaleziono również nasiona winorośli pochodzące z tego samego okresu. Pewnie mieszkańcy Libanu kłóciliby się, ale wiele przesłanek wskazuje, że kultura produkcji wina narodziła się w Gruzji. Obecne w wielu językach świata słowo "wino" prawdopodobnie pochodzi od gruzińskiego g’wino. Co ciekawe, w Gruzji występuje ponad 500 endemicznych gatunków winorośli - znacznie więcej, niż gdziekolwiek indziej na świecie. Wyjątkowy smak gruzińskiego wina to jednak nie tylko kwestia nietypowych szczepów. Gruzińskie wino jest czyste, bogate w witaminy, organiczne i zupełnie naturalne. Dlaczego? Od starożytności zachowała się ta sama metoda produkcji trunku, inna niż w krajach europejskich. Zgniecione winogrona wraz z szypułkami wkłada się do dużych glinianych naczyń zwanych kwewri. Mieliśmy okazję widzieć kwewri zdolne pomieścić nawet 4 tysiące litrów! Zakopuje się je w ziemi aż po szyjkę w specjalnych piwnicach zwanych marani. Następnie szczelnie przykrywa się je zawoskowanym kamieniem lub szkłem. Wino fermentuje przez trzy lub cztery miesiące i jest gotowe do picia. Gruzini nie leżakują wina w beczkach; jeśli chcą, by było dojrzalsze, trzymają je w kwewri.

Jak trafić do winnic? Mnóstwo winnic znajduje się w promieniu 30 km od Signagi i Telawi. Dobrze jest odwiedzić centrum turystyczne w Telawi i wziąć sobie mapkę ze wszystkimi winiarniami i winnicami okolicy. Najlepiej udać się do nich taksówką (za około 5 godzin "wycieczki" do kilku wybranych przez nas winnic zapłacimy taksówkarzowi około 120 PLN).

Polecamy odwiedzić winnicę-muzeum w Welisciche, zachowała się tu marani z XVI wieku. W pobliżu muzeum jest wiele winniczek z pysznym winem, np. Veranda Welisciche.

Gruzińskie monastyry

Gruzińskie zabytki zapierają dech w piersiach. Gruzja przyjęła chrześcijaństwo w 327 roku, od tej pory budowane były pierwsze kościoły. Do dziś zachowało się sporo monastyrów z wczesnego średniowiecza, wiele z nich położona jest na niedostępnych stokach gór. Sprawiają wrażenie, jakby ktoś postawił je za pomocą czarodziejskiej różdżki wśród bajkowych pejzaży.

Gruzini podkreślają, że ich kościół jest kościołem apostolskim, gdyż na ich terenach nauczali apostołowie i to oni przynieśli tu Dobrą Nowinę i założyli pierwsze struktury kościelne. Na pewno dotarł tu Andrzej Apostoł, a prawdopodobnie również Szymon, Maciej, Bartłomiej oraz Juda Tadeusz. Święty Andrzej Apostoł w I w n.e. powołał w Atskuri pierwsze na ziemiach gruzińskich chrześcijańskie biskupstwo.

Kluczową jednak postacią w historii gruzińskiego chrześcijaństwa jest święta Nino z Kapadocji. Nie wiadomo dokładnie, jakie było jej pochodzenie (jedne źródła wskazują, że była córką rzymskiego generała, a inne, że była niewolnicą, a jeszcze inne, że jej ojciec był Patriarchą Jeruzalem i tam się wychowała), ale według tradycji, w wieku kilkunastu lat miała objawienie, podczas którego Matka Boska poleciła jej szerzyć wiarę w Jezusa na terenach ówczesnej Iberii (dzisiejszej Gruzji).

Nino samotnie przywędrowała więc w okolice Mcchety, gdzie mieściła się siedziba królewskiego dworu i zaczęła nauczać. Sporządziła krzyż z gałązek winorośli, które związała własnymi włosami - relikwia ta znajduje się dziś w przepięknej katedrze Sioni w Tbilisi. Początki działania świętej Nino były trudne, opór ludzi wobec nowej wiary łamały jednak liczne cuda uzdrowień. Dzięki modlitwie Nino uzdrowiona została również królowa Nana, gdy żaden lekarz już nie był w stanie jej pomóc.

Nawróciła się. Niedługo później, król Mirian zabłądził podczas polowania. Nie mógł wydostać się z lasu polegając na własnych zmysłach, wezwał więc na pomoc Boga swojej żony. Ujrzał znak krzyża, który wskazał mu drogę. Te wydarzenia zaowocowały nie tylko przyjęciem chrztu przez parę królewską, ale bardzo głębokim jej zaangażowaniem w szerzenie wiary. Chrześcijaństwo stało się religią narodową. Pierwszy kościół, który powstał z nakazu króla, nosi nazwę Sweticchoweli, czyli "życiodajne drzewo".

Z biegiem czasu powstawały kolejne (warto wspomnieć obłędnie położony kościół Dżwari, który powstał w VI w. na górze, gdzie król Mirian postawił krzyż).

Nino, nieustannie nauczając, powędrowała na południe Gruzji i w miejscowości Bodbe założyła klasztor, gdzie spędziła resztę życia. Tu również została pochowana. Liczni Gruzini udają się do jej grobu, prosząc o różne łaski. Przy klasztorze znajduje się także źródełko mające uzdrawiające właściwości - szczególnie słynie z leczenia bezpłodności.

Król Mirian i królowa Nana zostali po śmierci ogłoszeni świętymi - ich grobowce, do których też odbywają się liczne pielgrzymki, znajdują się w kościele Samtawro w Mcchecie.

W VI wieku do Gruzji przywędrowali bracia syryjscy. Zakładali monastyry - przede wszystkim w miejscach dawnych kultów pogańskich. Im zawdzięczamy takie zabytki jak monastyr Alawerdi, Nekresi, czy wykute w skałach kompleksy klasztorne Dawid Garedża. Bracia syryjscy zapoczątkowali nowy kierunek w malarstwie sakralnym, zrywając z bizantyjską tradycją. Budowali świątynie, biblioteki, przepisywali księgi, przekazywali wiedzę we wznoszonych przez siebie szkołach.

Ze wszystkich zabytków, które udało nam się zobaczyć, największe wrażenie zrobił na nas maleńki średniowieczny monastyr Cminda Sameba. Położony na wysokości 2170 m n.p.m w Wysokim Kaukazie harmonizuje z rozpościerającym się tuż za nim widokiem na majestatyczny, pokryty wiecznym śniegiem Kazbek.

W monastyrze panuje niewypowiedziany pokój i cisza. Jakby jego wysokie położenie sprawiało, że już dotyka się Boga. Ze ściany spoglądała na nas ze starej ikony śniadolica Matka Boża, Patronka Dobrej Drogi. Czuliśmy jej obecność i opiekę…

W Gruzji wszystkie wspaniałe monastyry można odwiedzać za darmo. Warto jednak zakupić choć kilka świeczek i zapalić je w świątyni, jak czynią to miejscowi, aby drobną ofiarą wesprzeć ich utrzymanie. Kobiety, wchodząc do monastyrów, muszą mieć zakrytą głowę oraz spódnicę. Może być krótka - ale spodnie są niedozwolone. Dobrze jest więc dziewczynom zabrać ze sobą dwie chusty, by jedną zakryć włosy, a drugą obwiązać sobie wokół bioder.

Gruzińskie pejzaże

W Gruzji każdy znajdzie dla siebie swój mały raj. Jednych zauroczą pustkowia przy granicy z Azerbejdżanem, innych świeże zielenie dolin, a jeszcze innych przestrzenie Kaukazu. Niezapomnianym przeżyciem jest przejazd Gruzińską Drogą Wojenną, która przecina Kaukaz. Serpentyny wznoszą się ku górze, prowadząc przez Przełęcz Krzyżową (2379 m n.p.m.). Widoki dostarczają przeżyć estetycznych, a kierowcy taksówek i marszrutek dbają o odpowiedni poziom adrenaliny - potrafią jeździć 150 km/h, nie używając hamulca.

Każdemu wybierającemu się do Gruzji polecimy również okolice Udabno i Dawid Garedża, gdzie pomarańczowo-czerwone skały zdają się imitować scenerię z Księżyca.

Po drodze można zatrzymać się w "oazie" (Oasis Club w Udabno) - knajpce prowadzonej przez Anię i Ksawerego rodem z Buska Zdroju (lokal funkcjonuje wiosną i latem - od 15 kwietnia do końca października). Obok gruzińskich potraw i napoi, można nawet załapać się na polską pomidorową z ryżem…

Mamy nadzieję, że jeśli ktoś wahał się, czy wybrać się do Gruzji na kolejny urlop, to już nie ma wątpliwości, że nie będzie żałował ani chwili spędzonej w tym kraju. W każdym razie my na pewno jeszcze do Gruzji wrócimy.


Informacje praktyczne:

Przelot do Gruzji - tanie linie z Warszawy lub Katowic do Kutaisi - bilety około 300 - 400 PLN w dwie strony (czasem nawet 200 PLN). Linie tradycyjne - z Warszawy do Tbilisi (około 1000 PLN w dwie strony, w promocji około 500 PLN).

Wiza nie jest potrzebna, z Polski można przylecieć na dowód osobisty (posiadanie paszportu będzie jednak konieczne, jeśli chcielibyśmy udać się z Gruzji do Armenii).

Noclegi na kwaterach prywatnych (z bardzo obfitym wyżywieniem i zazwyczaj z domowym winem) - około 70 PLN / osoba

Obiad w restauracji (danie główne) - 10-20 PLN

Wino w winnicach kupowane na litry - 8-10 PLN / litr

Przejazd marszrutką około godziny - 4 PLN

Przejazd taksówką - około 1 - 1,5 PLN / km

Pociąg z Tbilisi do Erywania (stolicy Armenii) - około 120 PLN (kuszetka)


Magda i Marcin Musiałowie - podróżnicy, prowadzą stronę www.magdaimarcin.pl. Ona - kobieta niecierpliwa i roztrzepana, (choć o dobrym sercu). Psycholożka, trener biznesu, pilot wyjazdów zagranicznych. On - mężczyzna zaradny, cierpliwy i opanowany, zaprawiony w survivalach i terenowych testach męskości. Nietuzinkowy finansista i koneser win. Razem pragną inspirować innych do spełniania marzeń.

Magda Moll-Musiał wraz z mężem są także autorami książki "Tańce wśród piratów".

Ta książka opowiada o marzeniach, które stały się rzeczywistością. O ludziach poznanych w drodze. O licznych niesamowitych przygodach, które mogły przytrafić się każdemu. Te historie wydarzyły się naprawdę. Mało tego, one przydarzyły się nam. Wszystkie… Chcę przeczytać tę książkę >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gruzja gościną płynąca
Komentarze (3)
M
Max
5 sierpnia 2014, 14:16
Oj tak, Gruzja to niesamowity kraj. Jedzenie jak na wyjątkowej uczcie mimo że przy głębszej analizie okazuje się bardzo proste jednak połączenei samków dotąd nieznane. Obowiązkowo wino, bo wino z Gruzji to trunek jakiego każdy powienien spróbować, na szczęscie coraz lepsze wina gruzinskie mozemy znaleźć też u nas.
T
Tomek
17 listopada 2013, 00:13
Fajnie że i takie teksty pojawiaja sie na deonie, przyznaje że czuje troche przesyt tych polityczno-socjologiczno-kosciolkowych tematow. Mogą byc nawet ciut komercyjne, ale  z wyczuciem, smakiem i bez nachalnosci w reklamach. 
W
W
16 listopada 2013, 12:59
To taki filmik o gruzji: [url]http://youtu.be/EuPfXQEhomo[/url]