"Historia małżeńska" i strapienie św. Ignacego

(fot. materiały dystrybutora / netflix.com)
Jorge Roque SJ

Nominowany do Oscarów film przypomina słowa św. Ignacego Loyoli mówiącego, że zły duch używa przeciwko nam prawdy.

„Mówią, że prawnicy od przestępstw widzą złych ludzi w dobrym świetle, a ci od rozwodów dobrych ludzi w złym świetle”. Obok tego pamiętnego zdania z „Historii małżeńskiej” chciałbym postawić obserwację św. Ignacego Loyoli, który twierdził, że strapienie duchowe jest czymś więcej niż uczucie. To ruch duszy, który prowadzi nas od złego do gorszego.

„Historia małżeńska” prowadzi widza z deszczu pod rynnę wyraźnie wytyczoną drogą od zgodnej, choć bolesnej separacji do toksycznego rozwodu. Odzwierciedla sposób, w jaki działa strapienie, wywołując fałszywe narracje wyliczając zarzuty albo pogrążając w litowaniu się nad sobą. Film w intrygujący sposób nie tylko przedstawia sam rozpad związku, lecz także śledzi zmiany zachodzące w tym, jak dwójka ludzi odtwarza sobie historię własnego związku.

Bohaterów ostatniego filmu Noaha Baumbacha, Charliego (granego przez Adama Drivera) i Nicole (w tej roli Scarlett Johansson), spotykamy po raz pierwszy w Nowym Jorku, gdzie mieszkają wraz z 8-letnim synem Henrym. Charlie jest awangardowym reżyserem teatralnym, a Nicole uzdolnioną aktorką, która gra we wszystkich sztukach męża. Chociaż oboje starali się pracować z mediatorem związkowym, Nicole ostatecznie decyduje się wejść na drogę sądową. Reprezentuje ją Norah (słusznie nagrodzona Złotym Globem Laura Dern, teraz nominowana do Oscara), zaś działania prawne wyciągają na powierzchnię napięcie obecne podskórnie w związku z Charliem.

DEON.PL POLECA

Film otwiera wzruszająca sekwencja, w której oko kamery śledzi z osobna Charliego i Nicole, dając wgląd w ich życie rodzinne. Słyszymy, jak każde z nich mówi o tym, co kochają w drugiej osobie, zaś kamera dokładnie pokazuje, co mają na myśli. Uroczy montaż, w którym filmowe narzędzie działa jak miłosny list, jest również elegią dla związku. To pierwsza opowieść o ich małżeństwie, którą poznajemy; po raz pierwszy widzimy, jak ono wygląda.

Takie otwarcie stanowi doskonałe zawiązanie fabuły. Baumbach w rozmowie z „The New York Times” podkreśla, że pierwsza scena filmu uchwytuje „małe momenty” ich wspólnego życia. Reżyser wyjaśnia, że szerszy obraz musi poruszać się w czytelny i liniowy sposób od początku do końca. Dlatego najpierw widzimy Charliego i Nicole osadzonych w codziennym, zwykłym życiu, każde z nich rejestrujące wady i zalety współmałżonka. Zamiast pokazywać upadek związku od wysokich rejestrów zachwytu, widzimy kryzys rodzący się w drobnych chwilach życia rodzinnego.

Pierwsza scena determinuje także najbardziej dewastujący moment w całym filmie. Zarówno Charlie, jak i Nicole zatrudniają prawników, których bezwzględne dążenie do wygrania procesu przewyższa nawet zapał małżonków. Reprezentanci obu stron wyciągają na wierzch właśnie te „małe chwile”, które sami widzieliśmy; drobne oznaki uczuć pojawiające się w sytuacjach wzajemnej frustracji, gdy przepychają się, instalując samochodowy fotelik dla dziecka, o którym zapomniał Charlie, albo potknięcie Nicole, która wypiła trochę za dużo wina po tym, jak oboje czytali Henry’emu do snu.

W sądzie intymne małżeńskie momenty są przedstawiane tak, aby ukazać, że to ta druga strona jest nieodpowiedzialnym rodzicem. Chwile emocjonalnej bliskości, obecne ciągle w trakcie separacji, stają się aktem oskarżenia. Otwierająca film scena zostaje pokazana w krzywym zwierciadle. Kamera przechodzi od bezlitosnej walki prawników do Charliego i Nicole spuszczających ze wstydem wzrok. Fakt, że adwokaci znają nawet te najmniejsze sytuacje, pokazuje, że obie strony zdradziły im swoją intymność. To druga opowieść o ich związku, którą dostaje widz, a przejście od pierwszej „historii małżeńskiej” do tej drugiej stawia podejrzliwe pytania wobec tego, w jaki sposób sami opowiadamy o własnej intymności.

Kiedy prawnicy przepisują historię małżeńską Charliego i Nicole, przywołują faktyczne punkty odniesienia, lecz ukazują je z punktu widzenia, którego małżonkowie być może nawet nie podejrzewali. To przypomina słowa św. Ignacego Loyoli mówiącego, że zły duch używa przeciwko nam prawdy. Możemy opowiedzieć o faktach z naszego życia, ale zakłamać ducha, w jakim się wydarzyły. Duch, w którym przebiega nasze życie, jest ważniejszy od samych zdarzeń, jakie mają w nim miejsce.

„Historia małżeńska” pozostawia nas z bólem serca, który nie wynika ze śmierci miłości, lecz polega na tym, że choć Charlie i Nicole stali się sobie wrogami, to miłość nadal trwa. Wypełnione żalem rozstanie przeistacza się w nienawiść. Napięcie fabularne nie obraca się wokół pytania o to, czy w ukazanym małżeństwie była miłość, bo można na nie odpowiedzieć twierdzącego. Główny problem dotyczy tego, czym ta miłość się stanie. Czy intymne chwile, które miały w niej miejsce, zostaną zapomniane, gdy miłość przeminie?

Tłumaczenie Karol Kleczka

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Historia małżeńska" i strapienie św. Ignacego
Komentarze (3)
LL
Luki Luck
20 stycznia 2020, 22:41
Dobry film. Warto obejrzeć.
Janusz Brodowski
19 stycznia 2020, 22:24
Film bardzo mi się podobał, a ten tekst o filmie jeszcze bardziej. Świetny komentarz do historii filmowej i szersze odniesienie do strapienia duchowego.
WR
Wow Ras
18 stycznia 2020, 12:42
świetny film! Może po nim częściej małżonkowie zastanowią się, czy lepiej czegoś nie naprawić w związku, zamiast dążyć do "wymiany" ...