Hydra – wyspa malarzy i poetów

Widok ten coraz bardziej nas onieśmielał (fot. Marek Niezborała)
Marek Niezborała / slo

Grecję warto poznać od Salonik po Olimpię na Peloponezie. Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie maleńka wyspa, która widnieje na mapie pod nazwą Hydra.

Ta przepiękna, jakby wyrwana z rzeczywistości wyspa, należąca do archipelagu Wysp Sarońskich, położona jest na południe od Półwyspu Argolidzkiego, który jest częścią Peloponezu.

Życie wyspiarskie każdemu kojarzy się z cudowną, czystą, pozbawioną elementów industrialnych przestrzenią, w której odnajdujemy spokój, bogatą i bujną zieleń. Nierzadko wizualizujemy sobie wyspę jako raj wulkanicznego pochodzenia, o górzystym terenie i endemicznych gatunkach spotykanych tylko w danym regionie.

DEON.PL POLECA

Unikatowość życia wyspiarskiego odnajdziemy na każdym takim maleńkim fragmencie lądu: na szczęśliwych wyspach Pacyfiku, na Malediwac, czy na Maderze. Jeden z nich to bezludne regiony całkowitej dziczy, inne znowu tętnią wrzawą wielkich aglomeracji miejskich.

Podróż na wyspę Hydra rozpoczęliśmy z malutkiej przystani w miejscowości Tolo, nieopodal Drepano, w którym mieszkaliśmy. Przed podjęciem decyzji o tej wyprawie słyszeliśmy wiele przerażających historii na temat stanu i jakości greckich łodzi. Między innymi w tym właśnie tkwiła niezwykłość przygody. Dla wiadomości przyszłych odwiedzających przyznaję szczerze, że statki linii Pegasus Cruises, kursujące z Tolo na wyspę Poros, są w bardzo dobrym stanie i nie należy kierować się strasznymi opiniami, a z pewnością zapowiadającym się ciekawie celem tego porywającego (w silniejszych podmuchach wiatru), trwającego półtorej godziny rejsu. Na łodzi można było odpocząć, zjeść i zażywać "słonecznej kąpieli", jeśli wystarczająco wcześnie zajęło się miejsce na górnym, odkrytym pokładzie. Główny port, o tej samej nazwie co wyspa, ukazywał się nam powoli, kiedy minęliśmy wyspę Spetses i cudownie wyłaniającą się, niczym strażnik – skalistą wyspę Dokos. Widok ten coraz bardziej nas onieśmielał. Kiedy przedostaliśmy się już do portu, wiedziałem, że choć jestem tu pierwszy raz, ochoczo powrócę tu bez zastanowienia. Mieliśmy raptem kilka godzin na zwiedzenie miasteczka, gdyż nasz statek miał wrócić do portu około godz. 17.

Pierwsze, co zrobiliśmy po przedostaniu się na brzeg – to ruszyliśmy szybkim marszem na jedno z wyższych wzniesień, otaczających Hydrę. Przy łodziach stał rząd kolorowo ubranych, przyjaźnie spoglądających osiołków i ich opiekunów, zachęcających do odbycia przejażdżki po wyspie. Osioł to tutaj główny środek transportu, gdyż pojazdy kołowe nie mają racji bytu na tej wyspie.
Widoki na port z pokonywanej przez nas drogi, między wąskimi uliczkami, gęsto zabudowanymi z każdej strony, stawały się coraz piękniejsze, ale Peloponez i niedaleko położone wyspy skrywały się za wilgotną kurtyną, spowijającą każdy element krajobrazu w oddali. Zapachy kwiatów i ziół z pobliskich ogródków, zapach wody morskiej czuć było nawet na zdobytym przez nas szczycie. Czy warto było? Oczywiście, że warto. Hydra ma unikatowy charakter, który nie zmienił się od czasów greckiej rewolucji.

Jest piękna niezależnie od tego, czy patrzy się na nią z dołu, czy z góry. Jednak dzięki tym zapierającym dech w piersiach widokom mogliśmy dostrzec to, co warto było jeszcze zobaczyć. Poczuliśmy się jak ptaki, które wybierają kierunek lotu i miejsce chwilowego odpoczynku. Naprawdę niezwykłe uczucie! Schodząc, wybraliśmy inną drogę. Odwiedziliśmy katedrę i znajdujące się tu muzeum, a także wzniesienie po przeciwnej stronie portu z grubymi, kamiennymi murami i działem obronnym miasta. Co roku na Hydrze odbywa się festiwal upamiętniający wyzwolenie wysp greckich spod panowania Turcji.

Wyspa przyciąga tysiące ludzi z całego świata, wśród nich dużą grupę stanowią malarze i poeci, którzy niewątpliwie znajdują tu wskrzeszenie i zarazem upływ talentu. Malarzy można spotkać w uliczkach rozchodzących się promieniście od portu. Zajmują się oni nie tylko oczekiwaniem na potencjalnych kupców, ale także wykazują na oczach przechodniów swój potencjał twórczy. Na wyspie można w spokoju wypić kawę i zjeść coś dobrego, ale my – ze względu na wygórowane ceny – nie ulegliśmy pokusie nęcących zapachów.

Oddaliśmy się polowaniom w tysiącach szpargałów, w licznych sklepikach, które niczym wodospady wylewały się ze swoją zawartością na i tak wąskie przejścia. Bransoletki, chusty, kapelusze, koszulki, obrazki, muszle... praktycznie wszytko. Co warto kupić na Hydrze? Sponginy. Cena jednej takiej gąbki, średniej wielkości, to wydatek rzędu 20 złotych (około 7 dolarów).

Warto przed podróżą w rejony greckich wysp dokonać zakupu niewielkiego słownika lub rozmówek, bowiem Grecy przejawiają ogromne zainteresowanie i uwielbienie dla obcokrajowców, którzy porozumiewają się lub przejawiają chęć porozumienia się w ich języku ojczystym. Takie słowa jak: kalimera (dzień dobry), efcharisto (dziękuję) czy parakalo (proszę), potrafią uczynić cuda i mogą wpłynąć nawet na dużą obniżkę cen za produkt, którym wyraźnie jesteśmy zainteresowani.

Niewątpliwie wspólną cechą wyspiarzy i Greków z kontynentu jest niewytłumaczalne dla nas poczucie spokoju na każdym kroku, w każdej fazie życia i o każdej porze. Słynne sigasiga odczuliśmy i tutaj! Z takim właśnie podejściem do życia, w klimacie kultu i mitów greckich, bogobojności narodziły się miejsca nieprzemijalne, niezmienne i bezcenne, jak chociażby ta mało znana, urokliwa wyspa Hydra – wyspa malarzy i poetów. Mój ulubiony, maleńki punkt na mapie Starego Kontynentu.

Podróż przez Bałkany do celu wyprawy była długa i męcząca, ale teraz wiem, dlaczego warto było poświęcić się i znosić wszystkie niewygody tej podróży.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Hydra – wyspa malarzy i poetów
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.