Mural z Maryją ożywił Łódź. Zdjęcia i idea zachwycają [WYWIAD]
O muralu "Oblicze piękna", który od paru dni można podziwiać w Łodzi, sensie sztuki, kiczu religijnym oraz specyfice pracy współczesnego chrześcijańskiego artysty rozmawiałam z Pauliną Nawrot - autorką wspomnianego muralu, członkinią Wspólnoty Twórców Chrześcijańskich Vera Icon.
Katolwica: Myślę, że przymiotnik "piękny" jest jednym z najczęściej nadużywanych słów w naszym języku. Czym więc dla Pani, jako chrześcijańskiej artystki, jest prawdziwe piękno?
Paulina Nawrot: Prawdziwe piękno jest dla mnie refleksem obecności Boga.
Świeża jest dla mnie możliwość pojmowania Piękna jako kategorii teologicznej obok Prawdy i Dobra - trzech przymiotów Boga w tradycji chrześcijaństwa wschodniego. To spojrzenie na sztukę jest dla mnie odpowiedzią na pytanie, czy ludzie rzeczywiście potrzebują doznań estetycznych, a tym samym działalności artystów. Moje doświadczenia nieoczekiwanych spotkań z pięknem zostawiały na długo ślad w pamięci i wnętrzu, które niejako kolekcjonowało te doznania, próbując przełożyć je późnej na własny język twórczy.
K: Co było inspiracją dla stworzenia muralu "Oblicze piękna" i dlaczego wybrała Pani akurat tę formę wyrazu?
PN: Momenty zachwytu najbardziej mnie inspirują. Pierwszym był czas podróży po szyickim Iranie, gdzie nie spodziewałam się jakiegokolwiek spotkania z kulturą chrześcijańską - zaskoczyło mnie miasto Isfahan - enklawa mniejszości ormiańskiej. Przypominająca skromny meczet świątynia w swym wnętrzu zachwyciła mnie interpretacją ornamentyki bliskowschodniej - motywu dekoracji złożonej ze złotych róż na intensywnie granatowym tle wypełniających szczelnie kopułę - symbol nieba. W moim umyśle projektanta nadruków i kostiumów pojawiała się myśl - jak wspaniale byłoby ubrać się w ten piękny wzór i poczuć się uświęconą w rzeczywistości cielesnej, pełną łaski, ubraną w niebo (to symbolizuje kopuła w Kościele wschodnim), nabrać godności królewskiej. Rok później przypomniałam sobie to doświadczenie, widząc polichromowaną figurę Maryi w przekształconym w muzeum klasztorze franciszkańskim na azorskiej wyspie Portugalii - Terceirze. Półmrok oświetlały delikatne blaski z bocznej absydy - na tle naturalnego, starego drewna złote wzory kwiatów podobne do wzoru z tapety. Prosta rzeźba kobiety o przeszytym sercu - cierpiącej, ale zapatrzonej w górę. Zdobienia jej szaty przypomniały mi Isfahan - złoto na niebieskościach. Tej zimy znalazłam wizerunek obecny kiedyś w każdym domu - Najświętszego Serca Maryi. Obrazek z biegiem lat już zupełnie wyblakł z kolorów - tylko serce zachowało odcienie czerwieni.
Serce tak piękne, że zakwitło różami. Poruszyła mnie ta prosta ludowa wizualizacja prawdy wiary i doprowadziła do próby stworzenia własnego wizerunku tej niezwykłej kobiety, bohaterki chrześcijaństwa - Maryi. Chciałabym jednak, by nie był on wyniesionym na piedestał przedmiotem kultu, ale obrazem podobnej do nas, postacią everyone, obecnej na wyciągnięcie ręki towarzyszki naszej codzienności.
Co do muralu jako formy wyrazu - street art jest mi bliski, zwłaszcza od finału studiów na łódzkiej ASP, gdy wgryzłam się w temat podczas pisania pracy magisterskiej, jak i realizacji aneksu malarskiego "Sztuka w międzyczasie" z Olą Pulińską. Dostrzeżenie, że nie tworzę tylko dla siebie "do szuflady" - a są konkretni odbiorcy, w których przestrzeń wchodzę i mogę z nimi toczyć dialog. To stawia wysoką poprzeczkę, bo szybko się dowiem, co myślą, czy akceptują pomysł, czy coś im narzucam.
K: Mural przedstawia Maryję, ale atrybuty Jej świętości nie są zbyt mocno wyeksponowane. Czemu zdecydowała się Pani na takie przedstawienie Matki Bożej?
PN: Postać kobiety w projekcie "Oblicze piękna" nie ma jednoznacznych emblematów religijnych - jej tożsamość można odkryć, wnikając w symbolikę ornamentów i kolorystyki oraz ikonicznego ujęcia portretu. Tak naprawdę to nie potrzeba eksponować atrybutów, by wiedzieć, kim Ona jest - udowodniła mi to 3-letnia córka przyjaciółki, która po pierwszym spojrzeniu odszyfrowała tożsamość, wykrzykując spontanicznie: "O Maryja! Jaka piękna!".
Ponadto chciałam, aby ten wizerunek skłaniał do refleksji przechodniów - kim rzeczywiście jest Maryja dla każdego z nich, czy mogą przyjąć świętość, która nie potrzebuje aureoli, ale po prostu jest w człowieku - jak u Chrystusa Ecce Homo z obrazu Adama Chmielowskiego. Bardzo pracuje we mnie fragment listu do Koryntian (1Kor 3, 16.17b): Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście. Jak patrzę na wyniki w ankiecie dotyczącej muralu, to większość osób jest zmieszana w reakcji na taką tezę, a jednocześnie określają się jako chrześcijanie.
K: Na czym Pani zdaniem miałoby polegać zbawienie świata przez piękno, o którym pisał Dostojewski?
PN: Dla mnie na dodawaniu nadziei. Bez epatowania wizją ideału, do którego widz ma "doskoczyć" - to nachalnie sprzedaje nam każda reklama i kończymy jako wiecznie niespełnieni, sfrustrowani, bo czegoś nie mamy lub nie wyglądamy jak modelka. Wizerunek, który namalowałam, nie jest doskonałą twarzą - jest podobna do realnych kobiet, jakie widzimy na ulicy - bez symetrycznej, chudej twarzy z fotoszopa.
Piękno, które zbawia, jest dla mnie jak Jezus - towarzyszy w codzienności, nie przytłacza, szanuje odbiorcę, ale też wyznacza drogę - oczekiwania więcej. Wśród artystów panuje obecnie przekonanie, że lepiej sprzedaje się brzydota - jest atrakcyjniejsza, bardziej kontrowersyjna i przyciągająca oraz epatowanie okaleczeniem, anomalią, złem. Piękno jest trudno uchwytne - wymaga dużego warsztatu i wrażliwości, by nie stało się kiczem. Taką wymówką, że tworzę coś dobrego moralnie, co usprawiedliwia słabą formę. Częściowo stąd jest tyle "świętego" kiczu, który nas zalewa pozorem pobożności. Wraz z twórcami ze Wspólnoty Vera Icon szukamy tego prawdziwego oblicza - zarówno w sztuce sakralnej, jak i codziennym dizajnie, który na pierwszy rzut oka nie niesie idei chrześcijańskich. Ale jest dobry, prawdziwy i piękny, więc możliwe, że objawia się w nim Bóg.
K: Czy jest Pani zadowolona ze stanu sztuki sakralnej w Polsce? Mam wrażenie, że trudno jest uciec przed ogromną ilością kiczu.
PN: Poza tym, co powiedziałam wcześniej, to wydaje mi się, że uciekamy od współczesnego, a tym samym zrozumiałego języka. Zastygliśmy w hołdowaniu zaakceptowanych już a tym samym bezpiecznych form z przeszłości. Nawet ten mural oburza niektórych ludzi, mimo że nie pretenduje do formy kultycznej, to narusza wyobrażenie konkretnej formy, którą "wypada" mówić.
Poza tym najłatwiej jest nam narzekać na kicz, ale rzadko oferujemy jakieś rozwiązania. Współcześnie nie jest prestiżowo być artystą chrześcijańskim - to, jak mówi nasz duszpasterz, trochę jak występ w paraolimpiadzie - widzowie z jednej strony są pobłażliwi, ale ci mniej tolerancyjni oczekują jakichś wpadek, że chociaż będzie z czego się pośmiać na wystawie. Młodych twórców paraliżuje tabu świętości i przyjęte schematy, w które się nie zawsze wpisują. Dochodzi lęk przed pozorną utratą wolności - że teraz to tylko murale świętych będę MUSIAŁA malować i zapominam, czy chcę.
K: Jak rozumie Pani znaczenie sztuki? Bliżej Pani do "eviva l’arte", czyli twierdzenia, że sztuka jest sensem samym w sobie, czy podejścia zakładającego, że sztuka ma wychowywać i uczyć wrażliwości?
PN: Dla mnie sztuka jest formą wyrazu mojej wrażliwości, możliwością komunikacji ze światem zewnętrznym. I nie chodzi mi o jakąś formę autoterapii artysty. Bliska jest mi myśl, że Bóg dał każdemu z nas inny język, aby mówić do ludzi - jedni go zrozumieją, dla innych to będzie bełkot. Ale ten dialog jest potrzebny zarówno artyście, jak i odbiorcy. Tylko wtedy nie jest monologiem z piedestału faryzeusza - ważny jest ten moment w malowaniu muralu, kiedy schodzę z podnośnika i jestem z ludźmi jak Jezus na uczcie. Słucham, co mówią, jak reagują, co rozumieją i czego doświadczają. Mogę wyjaśnić moje intencje, inspiracje, myśl.
Sztuka obnaża artystę. Wymaga odwagi i dystansu, że nie jest prawdą absolutną i jedynym sensem mojego istnienia. Wiem, że dla niektórych jest odległą galaktyką. Ale uspokaja mnie myśl, że Bóg też jest twórcą, a moja wrażliwość to nie przekleństwo, a dar do rozdania.
Paulina Nawrot - Urodzona w 1988 r. Dyplom z wyróżnieniem zrealizowała w 2012 r. w pracowni Projektowania Kostiumu na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Zajmuje się nadrukami na tkaninie, malarstwem sztalugowym oraz wielkoformatowym (murale na jubileusz 800-lecia ojców dominikanów w Łodzi oraz współpraca z Fundacją Urban Forms), kostiumami teatralnymi (m.in. dla łódzkich teatrów oraz Teatru Polskiego w Warszawie i Wrocławiu), ilustracją, dekoracją wnętrz i witryn sklepowych oraz tworzeniem gier miejskich (m.in. w ramach Festiwalu 4 kultur i Rewitalizacji Śródmieścia Łodzi). Liderka Wspólnoty Twórców Chrześcijańskich Vera Icon.
Angelika Szelągowska-Mironiuk - psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl
Skomentuj artykuł