Rolnik, który znalazł żonę [ROZMOWA]

(fot. Rolnik szuka żony / youtube.com / shutterstock.com)
Marta Manowska / Robert Filochowski

Robert z "Rolnik szuka żony": jak najwięcej czasu ze sobą spędzać. I  cieszyć się tym czasem. I  pielęgnować ten czas. Żeby tak się ciągnął i ciągnął. Wolno.

Ostatnie spotkanie. Dzwonię do Roberta. "Pewnie! Przyjedź! Powspominamy". Siedzimy w domu, na dole śpi Tomek, usypia go Agnieszka. "Wiesz, że dziś mijają dokładnie dwa lata od zakończenia u mnie zdjęć?" — mówi Robert. "Wiesz, że dziś jest 13 lipca a to moje trzynaste spotkanie". Śmiejemy się. Dobry dzień. Najlepszy. "Taka pełnia życia". Jemy obiad, odjeżdżam spokojna. Szczęśliwa ich szczęściem.

Marta Manowska: Robert, jakoś się Twoje życie zmieniło po programie?

Robert Filochowski: No, troszeczkę. Nawet bardzo troszeczkę. Sama widzisz. Agnieszka, uśmiechnięta. Synek też. Ja, rodzice, wszyscy. Radośni, weseli, tak że aby tak dalej.

To jest też chyba taki spokój? Nic już nie trzeba a wszystko można?

Tak. Spokój, harmonia. Już się nie czuje takiej presji. Też i ludzkiej. Bo dużo ludzi przed udziałem w  programie pytało mnie: " Czemu Ty jeszcze jesteś sam? Czemu nie masz kogoś u swego boku?". I ja mówię: " No, kurczę, tak wychodzi". Praktycznie czasami to nie było dnia spokoju. Gdzieś się wyjechało, żeby nie było takich pytań. Teraz wreszcie się ucięły.

Pamiętam to klasowe zdjęcie, już wszyscy byli albo w parze, albo w małżeństwie.

Tak. Z tych, z którymi utrzymywałem kontakt, to tak. Z  niektórymi drogi się rozeszły, nie wiem, co u nich słychać, ale z tych wszyscy już mają dzieci i rodziny.

Ty już też masz.

No, właśnie.

Zgłosiłeś się ostatniego dnia. Wierzyłeś w to? Czy trochę to traktowałeś: " A spróbuję, co mi zostało?".

W każdym z Twoich zdań jest troszeczkę prawdy. Można by to połączyć w  całość. Na początku, to " co mi zależy". Przecież nikt mnie nie znajdzie, nikt nie przyjedzie. Zobaczymy, co  czas pokaże. Po kolei nastąpiły te etapy weryfikacji. Na początku to było ciekawe. Coś osiągnąłem w życiu, ktoś zadzwonił, ktoś się mną zainteresował. Dwóch przedstawicieli przyjechało, fajnie się rozmawiało. I później zaczęły się schody. Bo to już grubsza sprawa była.

Czemu schody?

Taka presja. Ciężko było przed kamerą opowiadać o swoich uczuciach.

Musiałeś się trochę przełamać. Nie chciałeś do końca tych kamer?

Dokładnie. Chciałem zastopować sytuację wcześniej. Listy mam. Ale wystąpić? Wiedziałem, że to nie dla mnie. Mogłaś to odczuć w fazie końcowej, że to mnie po prostu przerosło.

Przy wyborze miałeś łzy w oczach, byłeś w proszku.

To kumulacja takich czterech, pięciu dni. Robisz, pracujesz codziennie, idziesz do pracy, robisz obrządek, gdzieś jedziesz, nie jedziesz. A  tutaj diametralnie wszystko się zmieniło. Ja już wcześniej czułem, że to nie będzie proste. Gdy przyjechaliście, to czułem się, jakby ze mnie wszystko wyciągnęli. Jakby ta dobra energia ze mnie uszła.

Ale dlaczego?

Nie wiem.

Jakbyś nie był do końca sobą?

Nie. Bardzo mnie to męczyło. I fizycznie, i psychicznie.

Pamiętam, że mówiłeś: " Ile jeszcze? Chyba już koniec" i to pierwszego dnia.

Ja już miałem dość. Ale fajnie, że to się tak zaczynało, bo nie wiem, co by to było gdyby…

Trwało dłużej?

Gdyby ten tydzień pobytu dziewczyn zaczął się tak z dnia na dzień. Nie miałbym tego przygotowania wcześniejszego. Mogłoby się skończyć przerwaniem zdjęć.

Ty lubisz mieć wszystko przygotowane, ale chyba się okazało, że ten wysiłek był tego wart?

No tak. Teraz bym to wszystko zniósł.

Teraz chyba się to wspomina inaczej. Z sentymentem.

Te niemiłe, złe rzeczy zapomina się szybko. Wtedy tak to wyglądało. Parę rzeczy mi się nie podobało. Taka kumulacja nastąpiła wtedy.

Co Ci się nie podobało?

Te dwie randki. Wszystko takie przepchnąć na siłę. Powinno być trochę mniej tych zdjęć, mi się wydaje.

Mówiłeś, że za szybko te randki są po sobie. Że czułeś, że to nie fair.

Po prostu ktoś ma już dość, chce iść spać a tu musi jechać na drugą randkę. A  randka jest o 18:00, 19:00.

Tak się chodzi na randki.

No, ale wcześniej była o  15:00, a  wcześniej jeszcze rano były zawody strażackie.

Ty z takim gospodarstwem i takie coś Cię męczy?

Lubię sobie pospać.

To chyba inny rodzaj pracy?

Wtedy sobie dosyć poimprezowaliśmy z dziewczynami do 3:00.

To zawsze tak wygląda, powitania, impreza, pobudka.

Dużo tego było.

Pamiętasz, jak czytaliśmy listy? Ty już wtedy zauważyłeś Agnieszkę?

Zapadła mi w pamięć.

Z jakiegoś powodu tu przyjechała. A kiedy to przeskoczyło w Tobie?

Jak to wszystko ucichło. Pył opadł po tym zwariowanym czasie, bo był zwariowany. Wszystko się uspokoiło i jakoś tak wzajemnie się poznawaliśmy. Mieliśmy więcej czasu dla siebie. Już nie trzeba było tego czasu dzielić na ileś tam części, bo była tylko jedna. No i Kielce. Duża robota Konrada, reżysera, żeby nam pokazać fantastyczne rzeczy w Kielcach zrobiły swoje. Też wyjazd do Agnieszki. Nowe tereny, jej okolice, sympatyczni ludzie, rodzina.

Gdy skończył się program, często do siebie jeździliście?

Bardzo często. Jak na taką odległość.

Ile Was dzieli dokładnie?

400 km.

Gdyby nie program ciężko byłoby się spotkać?

To by było wręcz niemożliwe. Też tak myślałem. Gdybym nie dostał się do programu, miał te listy, to też by tak nie wyszło.

Znasz się na tyle, zrobiłbyś to?

Wiem teraz, że nic by z tego nie wyszło. Pewnie bym nawiązał jakiś kontakt z każdą z osób. To by się po prostu rozeszło, rozlało.

Czyli potrzebowałeś małego wsparcia?

Potrzebowałem wyjazdu do Kielc i do Agnieszki. Wtedy już trzeba było znaleźć na to czas. I nie było zastępczych rzeczy.

A Ty sobie zawsze znajdowałeś coś do roboty i może z tego wynikał ten brak?

Coś w tym było.

Z drugiej strony takie gospodarstwo nie bierze się znikąd?

Dużo pracy. Każdą chwilę, jeszcze studiując, starałem się wykorzystywać, żeby szybko wrócić do domu i pomóc rodzicom, bo wiedziałem, że ta pomoc jest potrzebna. Teraz bym może robił inaczej.

Myślisz?

Więcej czasu na życie towarzyskie bym poświęcał. A tak było wystarczająco, jak na tamten czas.

Jak wspominasz swoje dzieciństwo? Praca była od dziecka? Tata robi a Ty mu pomagasz?

Nie. Dziadek. Z dziadkiem robiliśmy. Taka chodzi fama po wsi, że dziadek pracował w polu, później Robert dorósł a  tata nic. Tata teraz robi. Wtedy był urzędnikiem w gminie.

Czyli dziadek Cię uczył wszystkiego?

Z dziadkiem sztama. W polu razem pracowaliśmy.

Kiedyś ta praca była inna?

Była cięższa. Człowiek bardziej się musiał skupić nad tym przysłowiowym hektarem, żeby go zebrać. Teraz mechanicznie trochę się do wszystkiego podchodzi. Są dwa dni, żeby pozbierać, nawóz posiać i  następne rośnie. To samo dotyczy zwierząt.

Możesz mieć tak wszystko wyliczone ale przecież są jeszcze warunki pogodowe…

Ale też jest internet i można te warunki odpowiednio wykorzystać.

Czyli trzeba być mądrym. Co zrobić, żeby mieć takie gospodarstwo? Rozumiem, że część odziedziczyłeś? I powiększyłeś?

Dużo odziedziczyliśmy. I  powiększyliśmy. Doszło dużo dzierżaw. Gdzieś o  1/3 gospodarstwo zostało powiększone. Było duże, bo miało 30  hektarów, gdy prowadził je mój dziadek. Nie było takiej hodowli jednokierunkowej. Była to świnka, to kurka, to owca, krówka. A teraz wszystko poszło na jedno kopyto. Jest dobry odbiorca mleka i idzie.

A dopłaty, dotacje?

Dopłaty z " ARiMR" dużo dają. Można to odczuć i trzeba z tego korzystać.

Ile Ty masz rodzeństwa?

Dwójkę.

I jak to się stało, że to Ty zostałeś na gospodarstwie?

Dziadek wskazał. Dziadek stwierdził, że to ma być Robert. Ja zresztą od małego wiedziałem, że tu będę.

Kiedyś na gospodarstwie ponoć zostawał ten, co się nie chciał uczyć a teraz zostaje najmądrzejszy, bo trzeba mieć taką wiedzę o środkach, dotacjach, konkurencyjności…

Planowaniu. Zgadzam się. Trzeba mieć głowę dookoła i nic nie może umknąć. Bo coś Ci umyka, jakiś problem, fundusz, jakaś możliwość korzyści, ta pogoda, jak dobra a jak trafisz na deszcz. Tutaj akurat mówimy o zbiorze traw, bo cztery razy do roku je zbieramy. I tak planujemy, żeby to wszystko fajnie wychodziło. Także najgłupszy, to nie. To się nie uda.

Dziadek wiedział, co robi wskazując palcem na Ciebie. On już patrzy z góry?

Patrzy. Już ponad 20 lat.

Pewnie jest dumy?

Pewnie by głową kręcił. Naprawdę dużo się tutaj zmieniło przez te ostatnie, powiedzmy sobie, 8 lat. Zresztą na zdjęciach to zostało. Nie było kostki, stare budynki pokryte były eternitem.

Ta kostka stała się symbolem " zmian".

A to trzeba sprzątać. Agnieszka mnie pogania, kiedy wreszcie. A ja mówię: " Czekaj Agnieszko. Musi deszcz popadać, to wtedy będzie mokre. Nie będzie się kurzyło. Okien Ci nie zabrudzę" I taka jest moja wymówka. Także dzisiaj deszcz popadał.

Czyli można sprytnie się dogadywać?

Można. Wszystko można.

Jesteście partnerami, czy ktoś jednak dowodzi?

Jesteśmy partnerami. We dwoje dowodzimy.

Kończąc wątek wsi. Bardzo się zmieniła na przestrzeni 10, 20 lat?

Po wejściu do Unii tak. Plus 3 lata na rozruch środków. Nikt nie myślał, że będą takie maszyny. Fakt faktem, to poszło do góry też. Jak jest na coś popyt, na maszyny, na urządzenia, to zaraz ceny automatycznie windują do góry. Ale mimo to 60% kosztów maszyny, podatek sobie możesz wycofać, jak ktoś jest na takich rozliczeniach, to sprzedajesz starą, masz nową.

A jakie widzisz plusy i minusy tych zmian? W ludziach, w mentalności?

Czy widzę, czy nie widzę. Ciężko, jak ktoś jest z  boku. Gdyby przyjeżdżał, odwiedzał te gospodarstwa, to może by coś zauważył. Człowiek szybko się do dobrego przyzwyczaja. Gorzej odwrotnie. Jak coś się kończy, coś ucieka. Plusy? Na pewno większa niezależność, też finansowa, bo wcześniej było różnie. Nie było aż takich dochodów. A teraz nie jest źle.

A minus? Widzisz jakiś?

Na pewno intensyfikacja produkcji i  środki ochrony roślin. Nawozy, one nie parują. A  to wszystko zostaje w glebie i wraca. Staram się nie przesadzać, norm nie naginać, ale też samo nie urośnie, powiedzmy sobie brutalnie.

A to jak wieś została pokazana w programie? Ludzie sobie różnie wieś wyobrażają, rolnika.

Rolnik rolnikiem. Z obrazków telewizyjnych, to powinien wyglądać jakoś tak nieciekawie a tutaj się pozmieniało. Ten postęp, to wszystko robi robotę. Rolnicy dbają nie tylko o to, żeby był dochód, ale o obejście, dom, ogródek, podjazdy. Żeby to gospodarstwo też dookoła jakoś wyglądało.

A my miastowi możemy się czegoś od was nauczyć?

Ja wiem? Cierpliwości na pewno. Do wszystkiego trzeba mieć cierpliwość. Do zwierząt, do pogody, do ziemi. Że nie zawsze zrobisz to i to. A jak nie wyjdzie? Jak wszędzie.

Jak człowiek ma zwierzęta, to jest uwiązany?

To jest fakt, że trzeba się trochę dostosować do tego otoczenia, tej pracy, którą wykonujemy. Na razie u nas jest jeszcze na tyle dobrze, że to zatrzymałem. Rozwój swojego gospodarstwa. Trochę go zredukowałem, żeby mieć więcej czasu dla rodziny. I dla siebie też. Wiedziałem, że więcej nie znaczy więcej. Jest chęć, żeby być szybciej w domu. Kiedyś człowiek to jeszcze wieczorem coś robił, a teraz godzina 20:00 muszę być już w domu. Muszę, nie muszę. Ale wypadałoby.

Chyba chcę?

Chcę. Ja tak mówię przekornie.

Czyli, gdyby nie było Agnieszki i Tomka, rozumiem, że gospodarstwo by się dalej rozwijało?

Nie, chyba nie. Też wiem, że więcej dochodu nie znaczy, że człowiek jest szczęśliwszy.

Czyli można sobie w czasach pogoni za pieniądzem postawić granice?

Można się rozwijać na swój sposób. Maszyny dostosowywać, żeby zbiór był szybszy, czy praca była sprawniejsza. Ale też ze zwierzętami spokój.

Od razu się ciśnie na usta pytanie, co jest w życiu najważniejsze?

Rodzina. Rodzina, zdrowie i  przyjaciele. Tacy serdeczni. Na przykład jak Ty.

Oj, to miłe. Dla mnie też jesteście, jak rodzina, chociaż ten kontakt nie jest częsty.

Wszyscy pędzą.

A miłość? Masz ją teraz na dole.

Wiadomo. Jak najwięcej czasu ze sobą spędzać. I  cieszyć się tym czasem. I  pielęgnować ten czas. Żeby tak się ciągnął i ciągnął. Wolno.

Jak się kocha drugiego człowieka, to chciałoby się ten czas rozciągnąć jak gumę? Żeby się nigdy nie kończył?

Dokładnie. A tutaj, cholera, dni coraz szybsze, nie wiem, czy u Ciebie też tak jest, że pyk, pyk i nie ma. Kiedyś to było normalnie, dzień tak, jak teraz tydzień.

Co to jest?

Nie wiem z czego to się robi takie.

Z wiekiem, czy po prostu człowiek sobie coraz więcej narzuca?

Obowiązków, pracy.

Tomek za chwilę będzie biegał, za chwilę będzie kawalerem.

No, aż strach.

A miłość do dziecka? Jesteś w stanie to uchwycić? Najpierw pojawiła się Agnieszka, potem Tomek…

Bardzo szybko, bo dwa lata mija akurat dziś, odkąd zakończyły się zdjęcia w Milewie.

A Ty jesteś ojcem i mężem.

A tutaj pyk, pstryknięcie palcem i taka kompletna rodzina.

To pokazuje, że można.

Można. Marzenia się spełniają. I oby tak dalej.

Ty to wymodliłeś? Byłeś odważny? Zrobiłeś krok? Czy szczęście?

Reset zrobiłem u siebie.

Czyli odcięcie wszystkiego i nowy start?

Dokładnie. Nowy start po programie.

Co się czuje, gdy się bierze swojego syna na ręce po raz pierwszy?

To jest mega uczucie. Nie do opowiedzenia. Musisz zejść i  ponosić go trochę. Jak się do Ciebie uśmiechnie tak ze dwa razy, jak go podniesiesz do góry, no to łzy się cisną do oczu.

Byłeś przy porodzie?

Byłem.

Nie zemdlałeś?

Przerąbane macie dziewczyny. Ciężko było.

Ale to też można chyba wtedy docenić?

Nie myślałem w ogóle, że tam się znajdę. Po cichu myślałem, że jakimś cudem mnie to ominie.

Ale chyba nie żałujesz?

Nie, nie żałuję. Widziałem, że ta pomoc Agnieszce bardzo pomogła. I teraz się jeszcze w tym utwierdziłem, że dobrze, że tam byłem. Długo. Długo było. Kilka godzin. Ale później trzymasz dziecko na rękach, zaraz po urodzeniu. Takie malutkie. Wspomnienia do końca życia. Bardzo piękne wspomnienia.

Tata mówił o tych smsach, które pisałeś do Agnieszki w imieniu Tomka.

Widziałem, że Agnieszka tego potrzebuje, bo strasznie przeżyła pobyt po porodzie. Różnie było. Miała problem z  karmieniem, żeby dostosować współpracę. I też 3 dni w ogóle nie spała, jak Tomek się urodził. 3 dni, dzień, noc, dzień, noc, zero snu. Wyobrażasz sobie? Bo pilnujesz, bo coś się stanie, bo akurat pokarmu nie było. To taka trauma. Ale to może Agnieszka powinna opowiedzieć.

A taki człowiek, który właściwie wszystko teraz ma, wspaniałą żonę, dziecko, rodziców, gospodarstwo czegoś się boi?

Boi się. Na pewno boi się nieszczęśliwych wypadków. Że coś może się stać, że ten czas tak szybko upływa, że nie będzie nas przybywało, tylko ubywało w rodzinie. Też to kiedyś nastą- pi. Na razie jeszcze jest daleko.

Teraz " chwilo trwaj"?

No, tak mówię. Rozciągaj się, czasie.

Miałeś swój ulubiony moment w programie?

Lubię bardzo jeździć do Agnieszki do domu. Bardzo mi to zapadło w pamięć. Fajne czasy. Pokazała mi fajne rzeczy, dużo czasu spędziliśmy ze sobą. Nie wiem, czy pojechałem tego samego dnia czy na drugi dzień po odjeździe ekipy. Pokazała mi takie swoje miejsca, to co lubi, gdzie lubi jeździć, motorem pojeździliśmy.

Pamiętam, jak w programie zobaczyłam Agnieszkę w tym stroju.

Teraz pojeździliśmy takim większym już. Tutaj to było nieporozumienie. A tam fajne miejsca, gdzie lubi chodzić, bo też miała czas i sporo wolnego. Miejsca, gdzie zabierała mamę i babcię. Fajni ludzie, super sąsiedzi, znajomi, rodzina. No i szwagier.

Często tam jeździcie?

Ostatnio byliśmy na chrzcinach Zosi, czyli córki brata i bratowej Agnieszki. To było w lutym. A wcześniej jeździliśmy co miesiąc.

A rodzice Agnieszki przyjeżdżają?

Tak. Babcia i mama przyjeżdżają. Nawet jutro ma przyjechać bratowa i brat.

A najgorszy moment w programie?

Wybory.

Te pierwsze czy te ostatnie?

Te ostatnie. W domu. W jakiś sposób się zżyliśmy z  wszystkimi i  już wiesz, że za chwilę czar pryśnie, że to się skończy. I  tak trochę smutno było.

Widzisz! Najpierw tego nie chciałeś, a potem było smutno. O Krysię chciałam nie pytać ale tak sobie jeszcze myślę, że…

Dobrze wyszło.

Bo chyba jest szczęśliwa w swoim związku? Była na weselu?

Zapytała się po prostu czy może przyjechać.

Ale ja usłyszałam, że ona Ci już powiedziała tutaj, w gospodarstwie, że spotyka się z dziewczyną…

To chyba jakby mnie nie było.

Bo Wam się dobrze spędzało czas, był taki mały poryw na początku?

Ja wiem czy poryw? Takie zauroczenie może. Tak, jak to przebywają ludzie między sobą. A, że ona ten czas zawładnęła praktycznie całkowicie. Gdzie nie byłem, to była Krysia. To wiadomo.

Ty płaczący, tu randka z Krysią, wybierasz Agnieszkę. Bardziej się kierujesz sercem czy rozumem?

Mnie interesowała przyszłość. Agnieszka też była taka nienarzucająca się tutaj, spokojna.

Dowiedziałeś się czegoś o sobie, bo tata mówił, że też miał taki poryw serca a wiedział, że mama jest tą osobą na życie.

No, na pewno. Też inaczej by było, gdybyśmy się z  Agnieszką ze dwa razy spotkali przed tymi nagraniami. A my podeszliśmy do programu lojalnie.

Wtedy tego z Krysią by nie było?

Byśmy mieli jakieś podstawy do znajomości z Agnieszką a tak trzy dziewczyny przyjeżdżają. A wcześniej nie było tutaj nikogo.

Wywiad pochodzi z książki "Rolnik szuka żony"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rolnik, który znalazł żonę [ROZMOWA]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.