Polityczna awantura o festiwal piosenki
We Włoszech polityczne emocje budzi rozpoczynający się we wtorek festiwal piosenki w San Remo, oglądany przez miliony telewidzów. Tuż przed wyborami politycy będą konkurować z gwiazdami muzyki; programy wyborcze zostaną nadane w czasie transmisji z festiwalu.
Ożywioną dyskusję wywołała decyzja telewizji publicznej RAI, która mimo sugestii i apeli postanowiła nie przekładać na inny termin tegorocznej 63. edycji znanego na świecie festiwalu w związku z przedterminowymi wyborami parlamentarnymi 24 i 25 lutego. Zwolennicy takiego rozwiązania argumentowali, że podczas nasyconej co roku politycznymi akcentami muzycznej imprezy może dojść do agitacji wyborczej na scenie, a zatem złamania reguł kampanii. Dlatego proponowali, by tym razem festiwal opóźnić o tydzień, dwa.
Jednak prawdziwe gromy spadły na publicznego nadawcę, gdy okazało się, politycy muszą rywalizować z festiwalem, który każdego wieczoru ogląda w RAI 1 po kilkanaście milionów osób.
Podczas trzech pierwszych dni transmisji z San Remo - 12, 13 i 14 lutego, jednocześnie w RAI 2 nadane zostaną 40- minutowe wyborcze konferencje prasowe liderów trzech największych bloków idących do wyborów - premiera Mario Montiego, stojącego na czele centroprawicy Silvio Berlusconiego i przywódcy centrolewicowej Partii Demokratycznej Pier Luigiego Bersaniego.
Jak się przewiduje ucierpi na tym i święto piosenki, bo zapewne utraci część zainteresowanych polityką widzów, jak i polityka, bo oglądalność programów wyborczych może być niższa.
Co więcej, zauważa prasa, może dojść do paradoksu. Podczas gdy w RAI 2 występować będzie były premier Berlusconi, w tym samym czasie na scenie teatru Aniston w San Remo pojawi się naśladujący go komik Maurizio Crozza, który drwi z niego i ostro krytykuje.
Formacja Berlusconiego zarzuciła publicznej telewizji, że umyślnie doprowadziła do takiej sytuacji zapraszając na tę imprezę kilku zdecydowanie mu niechętnych aktorów i satyryków.
"Festiwal należało absolutnie przesunąć" - oświadczył Silvio Berlusconi. "A dokąd?" - zapytał sarkastycznie konferansjer tegorocznej edycji Fabio Fazio, gospodarz popularnego talk-show. "Jeden żart nie może wpłynąć na głosy wyborców" - dodał Fazio.
Skomentuj artykuł