Kiedy w polskich parafiach śpiewałam "Ojcze nasz" po aramejsku, widziałam łzy wzruszenia

(fot. archiwum prywatne autorki)
Julia Bondyra / Sylwia Hazboun

- Jedną z pierwszych pieśni, jakiej się nauczyłam to modlitwa "Ojcze nasz" po aramejsku. Jak to wspominam? To było jak odkrycie wielkiego skarbu - wspomina Sylwia Hazboun.

Julia Bondyra: To Twój mąż, Yousef, namówił Cię, żebyś nauczyła się kilku pieśni z Bliskiego Wschodu. Czy to było dla Ciebie trudne? Jak to wspominasz?

Sylwia Hazboun: Nie wszystkie arabskie pieśni są trudne technicznie, a więc nie zaczynałam od tych wymagających największych umiejętności. Świat arabskiej muzyki pełen jest bowiem technik śpiewu nieznanych dla nas w Europie, choć bardzo pięknych. Sama zaś wymowa języków semickich w ogóle nie była dla mnie trudna, gdyż już od kilku lat te języki są moją codziennością - szczególnie arabski.

Jedną z pierwszych pieśni, jakiej się nauczyłam to modlitwa "Ojcze nasz" po aramejsku. Jak to wspominam? To było jak odkrycie wielkiego skarbu - nie mogę powiedzieć, że nie marzyłam o śpiewaniu. To pragnienie siedziało gdzieś we mnie, ale wydawało mi się poza moim zasięgiem - w końcu tyle się słyszy o tym, jak artystom jest trudno się przebić.

Tymczasem śpiewając tę modlitwę w polskich parafiach, obcy ludzie podchodzili do mnie wzruszeni, pamiętam jedną panią ze łzami w oczach. Wtedy zrozumiałam, jak głęboko poruszająca jest ta muzyka i choć zakorzeniona jest w innej kulturze, to jednak nosimy ją gdzieś w sercu. Osobiście uważam, że to kwestia naszej wiary, która narodziła się na Bliskim Wschodzie.

Co chcesz powiedzieć płytą "Ojcze nasz" w trakcie Wielkiego Postu? Jak sama przeżywasz ten czas?

Wszyscy wiemy, jak pandemia wpłynęła na nasze życie i przyzwyczajenia. Jednym z tych problemów jest utrudnione przeżywanie wiary we wspólnocie. Odwołane spotkania, ograniczenia miejsc w kościołach... A tymczasem wiara jest nie tylko we wspólnocie, ale także w osobistym spotkaniu z Bogiem, takim "jeden na jeden". I właśnie do tego zaprasza moja płyta.

Skoro trudno nam spotkać się z Bogiem we wspólnocie, poświęćmy ten czas na indywidualne spotkanie z Nim - jak Jezus na pustyni lub modlący się w Ogrójcu przed aresztowaniem. Dla mnie tegoroczny Wielki Post przebiega oczywiście pod znakiem premiery mojego albumu - jest bardzo ciepło przyjęty przez obserwatorów mojego bloga, jestem wdzięczna Bogu za to, że mogłam zrealizować ten muzyczny projekt.

Czy masz poczucie, że pieśni w języku aramejskim zbliżają Cię bardziej do Jezusa? W jaki sposób to odbierasz?

Z całą pewnością gdzieś na poziomie wzruszeń i wrażeń - tak. Dla mnie to trochę tak jak z miłością małżeńską - jest w niej miejsce na zachwyt, emocje, wzruszenia, ale jednocześnie musi być również odpowiedzialność i "szara codzienność", która nie przyprawia o szybsze bicie serca na każdym kroku. Zachęcam więc do tego, aby z wiarą było podobnie i nie zatrzymywać się tylko na poziomie "duchowych cukierków" i wrażeń (a tym na pewno jest wsłuchiwanie się w głęboką muzykę z myślą "Wow, tak brzmi język Chrystusa!").

To pragnienie siedziało gdzieś we mnie, ale wydawało mi się poza moim zasięgiem.

Trzeba pójść krok dalej i być wiernym Bogu nawet wtedy, kiedy ciarki nie przechodzą po plecach. Co jednak nie oznacza, że emocje w wierze są złe - to Bóg nas stworzył jako istoty emocjonalne i myślę, że nieraz to właśnie w tych emocjach dotyka naszych serc.

Gdybyś miała opisać w trzech słowach muzykę, którą tworzysz, co byś powiedziała?

Głębia, medytacja, Orient.

Jak polscy odbiorcy reagują na taką muzykę?

Między wspomnianą wyżej panią ze łzami w oczach mówiącą mi, jak bardzo pieśń ją poruszyła a moim pierwszym koncertem minęło pół roku. Między tym koncertem, a dniem, w którym odebrałam płyty z tłoczni minął dokładnie rok. Płytę sfinansowałam dzięki wsparciu odbiorców mojego bloga. Myślę, że to mówi samo za siebie! Jestem ogromnie wdzięczna Bogu, że "powierzył mi" to wszystko, czego potrzebowałam, aby móc tworzyć tę muzykę - dzięki temu powstała społeczność osób, którzy słuchają jej, dzielą sią nią z przyjaciółmi i pomagają mi tworzyć ją dalej.

Posłuchaj najnowszej piosenki z albumu

Bliskowschodnie korzenie chrześcijaństwa, nostalgia, orientalne melodie i brzmienie języków biblijnych. To wszystko można usłyszeć na debiutanckiej płycie Sylwii Hazboun zatytułowanej „Ojcze nasz”. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kiedy w polskich parafiach śpiewałam "Ojcze nasz" po aramejsku, widziałam łzy wzruszenia
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.