Kadr ze spotu telewizyjnego przygotowanego na 600. rocznicę Bitwy pod Grunwaldem (fot. grunwald600.pl)
prof. Antoni Dudek / grunwald600.pl / NCK

Trudno było o bardziej spektakularny przykład walki z germańską ekspansją od bitwy pod Grunwaldem. Dlatego jeszcze w 1943 roku, po obu stronach frontu wschodniego, miały miejsce wydarzenia, które jasno wskazywały, że Grunwald będzie dla komunistów istotnym narzędziem propagandy historycznej - pisze Antoni Dudek.

Nasz porachunek z Niemcami nie jest zamknięty. My (…) musimy wzmacniać czujność wobec niebezpieczeństwa niemieckiego. (…) Niewątpliwie nie wszyscy Niemcy są źli, są i dobrzy, ale czy warto odróżniać – to jest inne zagadnienie. Na wszystko przyjdzie czas. Ja nie widzę potrzeby” – mówił w maju 1945 roku na naradzie cenzorów Jakub Berman. Potrzeba pojawiła się cztery lata później, z chwilą narodzin Niemieckiej Republiki Demokratycznej, ale dla historycznego spojrzenia władz komunistycznych na Niemcy to wydarzenie nie miało większego znaczenia. Jak bowiem zauważył Bolesław Bierut w piśmie skierowanym do władz NRD, państwo to „raz na zawsze zrywa ze zgubną tradycją marszu na Wschód”, uznając zarazem granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej za ostateczną.

Swoisty kult tak zwanych ziem odzyskanych i nieustanne podkreślanie – niekiedy wbrew faktom – ich polskiego charakteru w okresie średniowiecza stanowiły dla komunistów jeden z najważniejszych argumentów legitymizujących zarówno ich władzę, jak i sojusz z ZSRR, bez którego – co często podkreślano – Polska nie miałaby szans na granicę zachodnią na Odrze i Nysie Łużyckiej. Tradycje wojen polsko-krzyżackich często zestawiano z wydarzeniami z dziejów najnowszych. I tak, na przykład, najazd krzyżacki z 1331 roku, zakończony bitwą pod Płowcami, uznawano w planach Wydziału Propagandy KC PZPR za „prawzór kampanii wrześniowej 1939 roku, w której agresji na Polskę dokonali godni następcy Krzyżaków – hitlerowcy”.

To porównanie miało z kolei „uprzytomnić społeczeństwu stałą groźbę ze strony militaryzmu niemieckiego, reprezentowanego obecnie przez Zachodnie Niemcy”. Komuniści, obejmując władzę w Polsce w konsekwencji sukcesów militarnych Armii Czerwonej, mieli świadomość bardzo ograniczonej skali wpływów społecznych. W ich budowie pierwszorzędne znaczenie miała masowa indoktrynacja, w ramach której istotną rolę odrywała argumentacja odwołująca się do wydarzeń historycznych.

Wśród nich zaś trudno było o bardziej spektakularny przykład walki z germańską ekspansją od bitwy pod Grunwaldem. Dlatego jeszcze w 1943 roku, po obu stronach frontu wschodniego, miały miejsce wydarzenia, które jasno wskazywały, że Grunwald będzie dla komunistów istotnym narzędziem propagandy historycznej. Pierwszym tego przejawem była przysięga składana przez żołnierzy I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Na jej datę wybrano 15 lipca nie tylko dlatego, by przedstawić czekającą żołnierzy walkę z Wehrmachtem jako kontynuację walki z germańskimi Krzyżakami, ale i po to, by – poprzez przypomnienie, że w bitwie grunwaldzkiej uczestniczyły dwa pułki smoleńskie – zasugerować tradycję braterstwa broni z Armią Czerwoną. Wprawdzie związek tych dwóch kilkusetosobowych pułków z Wielkim Księstwem Moskiewskim był całkowicie ahistoryczny, niemniej w propagandzie później wielokrotnie powracano do wątku owych smoleńskich sojuszników, przedstawiając ich jako protoplastów Armii Czerwonej.

Kilka miesięcy później, w listopadzie 1943 roku, dowództwo komunistycznej Gwardii Ludowej ustanowiło z kolei Order Krzyża Grunwaldu, uznany w roku następnym przez KRN i PKWN za wysokie odznaczenie tworzącego się państwa ludowego. Rok później, na potrzeby powstającej właśnie tzw. Polski Lubelskiej, wydrukowano w Moskwie pierwsze znaczki nowej Poczty Polskiej. Znalazł się wśród nich znaczek przedstawiający pomnik grunwaldzki, ufundowany w 1910 roku przez Ignacego Paderewskiego. Zaś latem 1945 roku z namaszczeniem obchodzono 535. Rocznicę bitwy, a uroczystościom na polu bitwy, w których wziął udział prezydent KRN Bolesław Bierut, towarzyszyła nawet msza, co komuniści tolerowali z przyczyn taktycznych w pierwszych latach swoich rządów. Taki był to początek wykorzystywania przez komunistów pamięci o Grunwaldzie do własnych celów politycznych, a nawiązania do tego wydarzenia powracały w epoce PRL w różnych kontekstach i aranżacjach.

Wspomniany krzyż grunwaldzki nie tylko przyznawano aż do końca epoki PRL, ale – by podkreślić jego rangę – umieszczono go (wraz z wizerunkiem generała Karola Świerczewskiego) na emitowanym od 1975 roku banknocie o nominale 50 złotych. Do początku lat siedemdziesiątych, czyli do podpisania traktatu granicznego, a następnie ożywienia kontaktów politycznych oraz wymiany gospodarczej, Republika Federalna Niemiec była traktowana jak spadkobierca wszystkich najgorszych tradycji niemieckiego nacjonalizmu i ekspansjonizmu, wśród których poczesne miejsce zajmował zakon krzyżacki. „Nasza czujność (…) – mówił na ten temat w 1963 roku Władysław Gomułka – wynika zarówno z naszej bezpośredniej znajomości historii niemieckiego imperializmu, której liczne karty zapisane są morzem krwi narodu polskiego, jak i z dokładnej znajomości mechanizmów politycznych obecnej NRF”.

 

Dlatego w propagandowej walce z niemieckim imperializmem bardzo chętnie odwoływano się zwłaszcza do wojen polsko-krzyżackich i zwycięstwa pod Grunwaldem. Apogeum tego procesu nastąpiło przy okazji 550. rocznicy bitwy, przypadającej w 1960 roku. Uroczystości jubileuszowe stały się jednym z najistotniejszych elementów składowych programu obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego, które ekipa Władysława Gomułki postanowiła przeciwstawić zainicjowanej w 1956 roku przez kardynała Stefana Wyszyńskiego akcji Wielkiej Nowenny przed Millenium Chrztu Polski.

Przygotowania rozpoczęto jeszcze w listopadzie 1957 roku, kiedy na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR zatwierdzono wniosek, w którym pisano, iż obchody rocznicy Grunwaldu mają „umocnić i pogłębić tradycyjną, trwającą od wieków przyjaźń narodu polskiego z narodami Rosji i Litwy, Ukrainy, Białorusi i Czechosłowacji. Bitwa pod Grunwaldem stanowi przykład i symbol możliwości i znaczenia, jakie daje tym krajom braterska jedność działania”. Planowane na wielką skalę uroczystości miały wedle organizatorów z kierownictwa PZPR „zamanifestować wobec całego świata, że naród polski wraz z bratnimi narodami wszystkich krajów socjalistycznych (…) stanowią siłę zdolną do zdecydowanego i skutecznego przeciwstawienia się rewizjonistycznemu »Drang nach Osten« oraz że jedność państw socjalistycznych i powstanie NRD – pierwszego państwa niemieckiego robotników i chłopów, stanowi gwarancję nienaruszalności naszych granic na Odrze i Nysie”.

Obchody rocznicowe miały być też istotnym elementem kampanii popularyzującej „prawdę o polskości ziem zachodnich i wielowiekowych walkach ich mieszkańców przeciwko germanizacji”. W czerwcu 1958 roku, na posiedzeniu Prezydium Ogólnopolskiego Komitetu FJN i Komitetu Przygotowawczego Obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego, wystosowano apel do Polaków, w którym wystąpiono z inicjatywą budowy na polu bitwy pomnika grunwaldzkiego. W ślad za tym rozpoczęto sprzedaż tzw. cegiełek grunwaldzkich, a uzyskane w ten sposób środki miały pokryć koszty budowy monumentu. Po dwóch latach przygotowań, 1 lipca 1960 roku rozpoczął się, z udziałem około 30 tysięcy młodych Polaków należących do czterech legalnych wówczas organizacji (ZHP, ZMS, ZMW i ZSP), Zlot Grunwaldzki. Jak trafnie zauważył Bartłomiej Noszczak, była to „masowa forma ideologicznych wakacji dla młodzieży”, w ramach której chłopcy i dziewczęta wykonywali m.in. prace społeczne na rzecz Grunwaldu i okolic, a także uczestniczyli w różnego rodzaju szkoleniach o charakterze politycznym. Po kilkunastu dniach, 16 lipca, do młodzieży przebywającej w obozach nad jeziorami Mielno i Dąbrowa Mała przybyli członkowie kierownictwa PZPR z Władysławem Gomułką na czele. Na ich cześć harcerze przygotowali olbrzymie widowisko (tzw. centralne ognisko zlotowe), które wedle doniesień ówczesnej prasy było największym przedsięwzięciem tego rodzaju w dziejach polskiego ruchu harcerskiego.

17 lipca 1960 roku na polach grunwaldzkich odbyły się najważniejsze uroczystości z udziałem I sekretarza KC PZPR, a także przewodniczącego Rady Państwa Aleksandra Zawadzkiego i premiera Józefa Cyrankiewicza. Uczestniczyli w nich przedstawiciele Polonii, korpusu dyplomatycznego oraz oficjalne delegacje z ZSRR i Czechosłowacji. Ranga tych ostatnich nie była jednak zbyt wysoka, bowiem przed Gomułką przemawiali wiceprzewodniczący Rady Najwyższej ZSRR Nikołaj Organow oraz czechosłowacki minister finansów Julius Diuris. Jasno to wskazywało, że mimo oficjalnie deklarowanej przyjaźni ani Czesi, ani tym bardziej Rosjanie nie zamierzają nadmiernie dowartościować ani PRL, ani tym bardziej Gomułki, którego Nikita Chruszczow podejrzewał o skłonności nacjonalistyczne. W trakcie uroczystości odsłonięto pomnik, a u jego podstawy złożono cztery urny z ziemią zebraną z około stu miejsc walk z Niemcami, poczynając od bitwy pod Cedynią.

W specjalnie zbudowanym pawilonie otwarto okolicznościową wystawę, powitano też sztafetę, której uczestnicy przybiegli aż z Krakowa ze zniczem zapalonym przy grobie Władysława Jagiełły. Tysiące młodych Polaków złożyło też uroczyste ślubowanie, w którym zobowiązywały się do „zespalania wszystkich sił naszego pokolenia pod ideowym przewodnictwem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej”. Po ślubowaniu wypuszczono w powietrze 30 tysięcy gołębi. Następnie miał miejsce salut artyleryjski, po którym odśpiewano Międzynarodówkę, co dobrze oddawało intencję organizatorów, próbujących za wszelką cenę opakować grunwaldzką tradycję nową, socjalistyczną i internacjonalistyczną retoryką. Nie obyło się też oczywiście bez części rozrywkowej, której element, obok występów licznych zespołów artystycznych i zabaw tanecznych, stanowiła parada lotnictwa wojskowego. Władze PRL starały się nadać imprezie z 17 lipca możliwie największy rozmach. Oficjalnie ogłoszono, że brało w niej udział 200 tysięcy ludzi, choć w materiałach wewnętrznych przyznawano, że liczba ta była co najmniej trzykrotnie niższa, a oprócz młodzieży największą grupę uczestników stanowili żołnierze.

Jednak – z punktu widzenia oddziaływania na masowego odbiorcę – najważniejsze wydarzenie tego dnia nastąpiło w Olsztynie, gdzie w kinie Polonia odbył się prapremierowy pokaz filmu fabularnego Krzyżacy w reżyserii Aleksandra Forda. Na jego realizację wydano bardzo znaczne, jak na ówczesne warunki, środki finansowe (33 miliony złotych). Za te pieniądze zbudowano pod Starogardem miasteczko filmowe, wyposażone we własny szpital. W miasteczku zgromadzono blisko tysiąc aktorów i statystów, a także 350 koni. „Grunwald był tu – trafnie zauważył Błażej Brzostek, pisząc o filmie Forda – prefiguracją zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami, a tematyka II wojny światowej, przywoływana po 1956 roku jako trauma, nabierała coraz większego znaczenia w latach sześćdziesiątych – jako obraz heroiczny i optymistyczny”. Dlatego też do kin w całej Polsce film trafił 1 września 1960 roku, a zatem rocznicę ataku III Rzeszy na Polskę.

Film Forda został nisko oceniony przez sporą część krytyków, ale dla władz nie miało to większego znaczenia, bo dzieło w założeniu kierowane było do masowego odbiorcy. Za sprawą pokazów dla kolejnych roczników uczniów Krzyżacy pobili wszelkie rekordy frekwencji i do 1973 roku film ten obejrzało 26 milionów widzów. Władze PRL uznały obchody 550. rocznicy wiktorii grunwaldzkiej za spektakularny sukces propagandowy. Na tyle udany, że w 1961 roku przygotowano z kolei program obchodów 630. rocznicy bitwy pod Płowcami. Jednak skala i rozmach uroczystości były już nieco skromniejsze, skądinąd adekwatnie zarówno do mniejszego znaczenia tej bitwy, jak i niezbyt okrągłej rocznicy.

 

Do symboliki związanej z Grunwaldem sięgano w czasach PRL jeszcze wielokrotnie, m.in. podczas wielkiej „defilady tysiąclecia” w Warszawie 22 lipca 1966 roku, ale po podpisaniu układu granicznego z RFN w grudniu 1970 roku oraz przejęciu władzy przez Edwarda Gierka nastąpiło wyraźne złagodzenie antyniemieckiej retoryki, w ślad za czym szło również mniejsze zainteresowanie propagandowym eksploatowani em Grunwaldu. Proces ten nie był akceptowany przez część peerelowskiego establishmentu, związanego z uformowaną na początku lat sześćdziesiątych frakcją partyzantów, za której lidera uważano Mieczysława Moczara. Kiedy po wybuchu rewolucji solidarnościowej w 1980 roku ferment ogarnął również szeregi PZPR, w jej aparacie nastąpiło ożywienie różnych, skrywanych dotąd, nurtów ideowych. Jeden z nich znalazł swoje ujście w Zjednoczeniu Patriotycznym „Grunwald”, choć wśród jego działaczy znaleźli się też ludzie, którzy nigdy nie należeli do partii komunistycznej.

8 marca 1981 roku, gdy na Uniwersytecie Warszawskim odbywała się sesja dotycząca protestów studenckich z 1968 roku, grupa osób, która kilkanaście dni wcześniej złożyła wniosek o rejestrację ZP „Grunwald”, zorganizowała (z akceptacją kierownictwa PZPR) wiec, oficjalnie nazwany Apelem Poległych i Zamęczonych. Celem wiecu, w którym uczestniczyło kilkaset osób, było napiętnowanie Żydów, którzy w czasach stalinowskich pracowali w aparacie bezpieczeństwa oraz ich spadkobierców, za jakich uważano niektórych działaczy KSS „KOR”. Wśród organizatorów imprezy, która stała się zresztą jedynym realnym dokonaniem ZP „Grunwald”, znaleźli się między innymi: Zygmunt Walter-Janke (były komendant Okręgu Śląskiego AK), Kazimierz Studentowicz, Tadeusz Bednarczyk oraz reżyser Bohdan Poręba.

Ten ostatni, który miał zostać później prezesem Zjednoczenia, nawiązanie w nazwie do zwycięstwa nad Krzyżakami uzasadniał następująco: „Były dwa Grunwaldy, jeden w 1410, a drugi w 1945. (…) [Chodziło] o silną władzę królewską, chodziło o zjednoczenie Słowian (…) i to przemawiało do wyobraźni”. Dlatego w deklaracji ideowo-programowej Zjednoczenia Patriotycznego, mocno eksponowany był wątek walki z rewizjonizmem niemieckim oraz syjonizmem, „który w myśl rezolucji ONZ jest jedną z odmian współczesnego rasizmu”, a w Polsce „jednym z czynników głębokich kryzysów”. Słabo skrywany antysemityzm wielu działaczy ZP „Grunwald” sprawił, że kierownictwo PZPR nie zdecydowało się na udzielenie mu otwartego poparcia, a I sekretarz KC Stanisław Kania stwierdził, że „nie dopuszczamy [nawet] na chwilę możliwości, by czerpać dla jakichkolwiek celów ze źródeł antysemityzmu”. W MSW, którego funkcjonariusze od początku sprawowali dyskretny nadzór nad działalnością Zjednoczenia, oceniano – jak pisał w marcu 1981 roku dyrektor Departamentu III pułkownik Henryk Walczyński – że: „przy zachowaniu wpływu na ZP i ścisłej kontroli osób niezbyt odpowiedzialnych i ekstremistycznych organizacja ta może się okazać taktycznie przydatna. Wszelka natomiast utrata kontroli może przynieść z jej strony dużo szkody w skomplikowanej i niezrównoważonej sytuacji wewnętrznej i na forum zagranicznym. (…) Istnieją obecnie możliwości ograniczonej inspiracji i kontroli działania ZP »Grunwald« ze strony Departamentu III”.

Możliwości te jednak dość szybko okazały się niewystarczające, bowiem organizacja niemal natychmiast po oficjalnej rejestracji (co nastąpiło 25 kwietnia 1981 roku) pogrążyła się konfliktach wewnętrznych, które z czasem doprowadziły do rozłamu na grupę Bohdana Poręby i zwalczające go środowisko skupione wokół generała Franciszka Cymbarewicza i Zdzisława Ciesiołkiewicza. Doszło do niego już w okresie stanu wojennego, a kolejne spory spowodowały ostatecznie w marcu 1983 roku zawieszenie konkurencyjnych władz Zjednoczenia i ustanowienia w nim kuratora. Burzliwe dzieje ZP „Grunwald”, a równocześnie jego silnie antysemickie konotacje, mocno zaszkodziły kultywowaniu pamięci o bitwie grunwaldzkiej.

Ośmieszanie i piętnowane między innymi przez tygodnik „Polityka” działalności Zjednoczenia (pojawiła się w nim nawet specjalna rubryka Listy spod Grunwaldu), zaciążyły na społecznym odbiorze wielkiej bitwy, która zaczęła się kojarzyć z politycznym awanturnictwem. Echo tych nastrojów można odnaleźć m.in. w twórczości filmowej Stanisława Barei, który nie mogąc wprost ośmieszyć ZP „Grunwald”, postanowił wykorzystać w tym celu słynny obraz Jana Matejki. W popularnym serialu Alternatywy 4, obraz ten ozdabiał mieszkanie prominenta z PZPR Winickiego, symbolizując jego wpływy, a zarazem horyzonty myślowe.

W jednej ze scen filmu sąsiad Winnickiego, Balcerek, widząc wielkie płótno wnoszone mozolnie po klatce schodowej, stwierdził: „Taka bitwa jest u nas na Targówku u rzeźnika, jak rzucą balerony, tylko że bab jest więcej”. W taki oto sposób, Grunwald przeszedł w PRL długą drogę: od ważnego elementu antyniemieckiej legitymizacji rządzących komunistów, do groteskowego symbolu awantur towarzyszących kolejkom w sklepach mięsnych, których PZPR nigdy nie udało się należycie zaopatrzyć.

Prof. dr hab. Antoni Dudek (ur. 1966) – politolog i historyk, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz doradca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Autor i współautor kilkunastu książek z zakresu historii Polski w XX wieku oraz dziejów polskiej myśli politycznej. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Grunwald w PRL
Komentarze (1)
G
Grunwald
18 lipca 2010, 07:54
na zawsze zostanie w umysłach przeciętnych Polaków zwycięstwem nad butą i potegą finansową a także organizacyjną. pozostanie wrażeniem, że razem możemy zwyciężyć nawet silniejszego