Na tonącym statku nie ma gentlemanów
Gdy tonie statek nie ma gentlemanów: ratuje się kto może, mężczyźni nie martwią się o kobiety i dzieci, a załoga ratuje głownie siebie - takie pesymistyczne wnioski wynikają z badań szwedzkich specjalistów opublikowanych przez "Proceedings of the National Academy of Sciences".
Nie wszyscy badacze się z tym zgadzają i krytykują badania, najbardziej Brytyjczycy, którzy wypadli w nich najgorzej.
Badacze z uniwersytetu Uppsala powołują się na losy pasażerów 18 statków, które zatonęły w okresie od 1852 r. do 2011 r. Uwzględniono w nich katastrofę Titanica, a także brytyjskie, rosyjskie i amerykańskie statki. Część z nich została zatopiono podczas I i II wojny światowej.
Jedynie spośród pasażerów Titanica przeżyło najwięcej kobiet i dzieci. Uratowano ich ponadtrzykrotnie więcej niż mężczyzn. - Niestety, Titanic jest wyjątkiem, a nie regułą - twierdzi Oscar Erixson, jeden z autorów badań.
Podczas innych katastrof było znacznie gorzej. Średnio uratowało się w nich dwukrotnie mniej kobiet niż mężczyzn. Z dziećmi było jeszcze gorzej - tak mało było dla nich miejsca w łodziach ratunkowych, że przeżyło ich jeszcze mniej niż kobiet.
Wiele zależy od kapitana statku, który kieruje akcją ratunkową. Często jednak zachowywali się oni niewłaściwie. Jedynie podczas co czwartej katastrofy wydawali rozkaz, by w pierwszej kolejności do łodzi ratunkowych wpuszczać kobiety i dzieci.
O pasażerów często nie dbała również załoga statków, która starała się znaleźć w łodziach ratunkowych jak najwięcej miejsca przede wszystkim dla siebie.
Jedynie w połowie katastrof kapitanowie opuszczali statek na końcu. Niektórzy zachowywali się jak Francesco Schettino, kapitan statku Costa Concordia, który w styczniu 2012 r. zatonął na mieliźnie u wybrzeży Włoch - zamiast ratować pasażerów sami pośpiesznie opuszczali tonący statek.
Schettino jak pisała włoska prasa stał się hańbą Włoch, ale w raporcie szwedzkich badaczy najgorzej wypadli Brytyjczycy. Według Mikaela Elinda, najwięcej kobiet i dzieci utonęło na tych statkach, którymi dowodzili brytyjscy kapitanowie, a Brytyjczycy stanowili ich załogę.
Nic dziwnego, że badania wywołały kontrowersje. Niektórzy badacze tłumaczą, że kobiety częściej gorzej pływają niż mężczyźni, a kamizelki ratunkowe nie zawsze były dobrze do nich dopasowane.
Paul Zak, szef Center for Neuroeconomics Studies na Claremont Graduate University w Kalifornii, twierdzi, że badania Szwedów nie wyjaśniają dlaczego ludzie w sytuacji krytycznych zachowują się egoistycznie. Jego zdaniem, zależy to od cech charakteru oraz sposoby reakcji na stres. Kluczowe jest jednak pytanie czym wyróżniają się osoby ratujące innych od tych, które w sytuacji zagrożenia myślą jedynie o sobie?
Uczony powołuje się na własne badania, z których wynika, że na zachowanie mężczyzn znaczny wpływ ma to, czy w grupie osób zagrożonych są ich najbliżsi, szczególnie żona i dzieci. - Im mniej genów dzielisz z innymi osobami, tym mniej jesteś skory do tego, by im pomóc - podkreśla Paul Zak. Jego zdaniem o bohaterach można mówić tylko wtedy, gdy ktoś ratuje zupełnie obce sobie osoby.
Skomentuj artykuł