Powstaje słownik wyrazów zapomnianych
Słownik wyrazów zapomnianych oraz wychodzących z użycia powstaje z inicjatywy Biblioteki Śląskiej w Katowicach. Dotąd zebrano ok. 2 tys. słów. Jego pierwsza wersja internetowa zostanie opublikowana w czerwcu.
Jak mówi dyrektor Biblioteki Śląskiej prof. Jan Malicki słownik wyrazów zapomnianych powstaje we współpracy z językoznawcami Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Dotąd zebrano ponad 2 tys. słów. - Każde słowo, które znajdzie się w słowniku zostanie dokładnie przeanalizowane. Wyjaśniony zostanie jego kontekst historyczny, nie zabraknie współczesnych odniesień.
Wśród wyrazów odrzuconych znalazły się m.in. wyrazy zgłoszone przez czytelników Biblioteki Śląskiej w zorganizowanym w lutym tego roku plebiscycie na słowa, które warto ocalić od zapomnienia.
Do plebiscytu internetowego biblioteka wytypowała 100 wyrazów, spośród 500 zgłoszonych przez czytelników. Głosowanie trwało kilka dni. Wygrało słowo "żak". Na kolejnych miejscach znalazły się: "absztyfikant", "melancholia", "chędożyć", "kałamarz", "zaiste", "safanduła", "szaławiła", "umiłowany", "luby".
- Pracę nad słownikiem zakończymy przed wakacjami co nie oznacza, że zamkniemy ją w czerwcu. Słownik na pewno będziemy na bieżąco uzupełniać, dopisywać nowe słowa - dodał dyrektor książnicy.
Zdaniem wybitnego językoznawcy prof. Walerego Pisarka jest wiele słów, które warto uratować. Do nich zalicza m.in. liczebniki takie jak np. "półtrzecia" (dwa i pół), "półczwarta" (trzy i pół), "półpięta" (cztery i pół), "samotrzeć" (sam z dwoma innymi osobami, we troje), "samoczwart" (sam z trzema innymi osobami, we czworo). Prof. Pisarek uważa, że takich liczebników jak "samotrzeć" nie da się już prawdopodobnie ożywić, ale nie należy "porzucać takich form liczebnikowych jak dwoje, pięcioro, sześcioro, siedmioro itd.". - Teraz "pięć kurcząt" powie ktoś i uważa, że wszystko jest w porządku - mówi prof. Pisarek.
Językoznawca zauważa również, że z użycia poznikały słowa odnoszące się do różnych stopni pokrewieństwa jak m.in. "stryjek", "stryjenka", "wuj", "wujenka", "świekrowie" (rodzice męża), "snecha" lub zdrobniale "sneszka" (żona syna).
- Z tego najstarszego okresu polszczyzny podobno przeżyło według mojego mistrza Zenona Klemensiewicza 50 proc. wyrazów - mówi prof. Pisarek. Dodaje, że m.in. w dwudziestoleciu międzywojennym (także wcześniej) ukazywały się słowniki, w których wskazywano np., który wyraz jest przestarzały i zalecano/upominano by mówić inaczej. Przed drugą wojną światową za przestarzałe uważano np. takie wyrazy jak: "aerostata" (lotnik), "aerodrom" (lotnisko), "hezytacja" (wahanie się). Zestarzały się również "klawo" i "byczo".
- Wielka czystka przyszła w 45 roku, kiedy to z kopert i adresów zniknęły (formuły) "Wielmożny Pan", "Jaśnie Wielmożny Pan". Kiedyś też było "państwo pozwolą" , "pozwólcie państwo", (...) potem "słuchajcie", a dzisiaj maszyna mówi: "powtórz", "wklej", "zamknij". A ja z nią nie jestem na ty - mówi prof. Pisarek.
Skomentuj artykuł