Gdy byłam w Moskwie zaraz po rozpadzie Związku Radzieckiego, widziałam w księgarni książkę zatytułowaną Dlaczego nie ma już dziś cudów. Autorem był chrześcijanin, przedstawiający szczegółowe, wyszukane argumenty, mające pomóc wierzącym oswoić się ze smutnym faktem braku cudów we współczesnych czasach.
Patrząc na nią, miałam ochotę śmiać się i zarazem płakać. Pragnęłam móc usiąść gdzieś z autorem, aby przez kilka godzin dzielić się z nim świadectwami cudów, o jakich słyszałam i których osobiście doświadczyłam.
Czemu nie ma dziś więcej uzdrowień? Odpowiedź brzmi: ależ są! Cudowne uzdrowienia są dziś o wiele powszechniejsze, niż większości ludzi się wydaje. Setki rzetelnych, współczesnych świadectw o nich, z różnych części świata, udokumentował ostatnio w dwóch tomach książki Miracles biblista Craig Keener.
Również w ostatnich lat dobrze znany w Stanach Zjednoczonych Eric Metaxas zebrał historie cudownych uzdrowień osób, które bezpośrednio zna. W innej książce Laura Jamison Wright przytacza relacje z posługi katolików posiadających charyzmat uzdrawiania. Niezwykłe uzdrowienia w świecie protestanckim opisał zaś, w Changed in a Moment, Randy Clark.
Prawdą pozostaje wszakże, że współcześnie uzdrowień oczekujemy rzadziej, niż oczekiwano ich w pierwotnym i średniowiecznym Kościele. Niektóre przyczyny spadku liczby uzdrowień i innych przejawów działania Ducha pojawiły się już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, ale nowe zaistniały również w nowożytności i współcześnie.
Oto one:
Po pierwsze, wielu chrześcijan, często nieświadomie, poddanych zostało wpływom oświeceniowego racjonalizmu. Oświecenie odrzucało pielęgnowane przez Kościół nadprzyrodzone objawienie, zalecając pokładanie ufności jedynie w rozumie. Sprzyjało deistycznej koncepcji Boga pojmowanego jako zegarmistrz, który ustanowił prawa fizyki, lecz ani trochę nie angażuje się w świat. Idea ta doprowadziła do utraty poczucia transcendencji wypełniającego do tej pory kulturę Zachodu. Przed czasami Oświecenia uznawano, że świat przesiąknięty jest tajemnicą, pełen obecności i działania Boga. Teraz zaczęto go postrzegać jako produkt sił fizyki, ewolucji i przypadku. Światopogląd taki bardzo utrudnia wiarę w uzdrowienie i oczekiwanie go.
Po drugie, klimatowi sceptycyzmu sprzyja "demitologizacja" Nowego Testamentu podjęta w XIX i XX wieku. Wielu biblistów znajdujących się pod wpływem myśli oświeceniowej zaczęło uważać, że relacje o cudach to tylko pobożne legendy wymyślone (lub co najmniej ubarwione) w pierwotnym Kościele. Wnioski tych uczonych są dziś generalnie odrzucane, a głównym zarzutem są ich pierwotne założenia co do nieistnienia cudów. Prowadząc bowiem badania z takim nastawieniem, trudno spodziewać się innych wyjaśnień cudów niż czysto naturalne. Niemniej dziesięciolecia błędnych interpretacji biblijnych nie pozostały bez wpływu na teologię, katechezę, głoszenie i wiarę zwykłych ludzi. Jeśli Jezus dwa tysiące lat temu w Galilei tak naprawdę nie uzdrawiał chorych i nie czynił cudów, czemu mielibyśmy oczekiwać, że będzie tak czynił dzisiaj?
Nowożytnemu sceptycyzmowi Kościół dał zdecydowaną odpowiedź na Soborze Watykańskim I (1870), dekretując, że "wyklęty" miał być każdy, kto by głosił, że jakiekolwiek cuda nie są możliwe lub że nie da się stwierdzić ich autentyczności, jak i ten, kto przyrównywałby je do baśni czy legend albo twierdził, że nie dowodzą boskiego pochodzenia chrześcijaństwa.
Po trzecie, katolicy ulegli tendencji utożsamiania charyzmatów, w tym uzdrowień, z niezwykłymi doświadczeniami mistycznymi. Wielu katolickich pisarzy cuda i uzdrowienia umieszczało bowiem w kategorii prywatnych darów mistycznych udzielanych przez Boga tylko dla pożytku osobistego. Ostrzegali przed niebezpieczeństwem ich pragnienia i modlenia się o nie, nie dostrzegając, że ich rozumienie znacząco różni od spojrzenia biblijnego i patrystycznego, uznającego uzdrowienia i inne charyzmaty za dary dane Kościołowi dla jego umocnienia oraz służenia innym. Darów tych powinniśmy zatem pragnąć i starać się o nie.
Wątpliwości co do autentyczności uzdrowień wzbudzał i wzbudza inny jeszcze czynnik: działalność szarlatanów, fałszywych uzdrawiaczy, uzdrawiaczy sięgających po okultyzm i inne metody raniące duchowo, a także tych, którzy posługują uzdrawianiem dla własnych korzyści. Problem ten nie był obcy już pierwotnemu Kościołowi, ostrzegał nawet przed nim sam Jezus: "Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy, a czynić będą znaki i cuda, żeby wprowadzić w błąd, jeśli to możliwe, wybranych" (Mk 13, 22; zob. także 2 Tes 2, 9). Pojawienie się fałszywych charyzmatów nie powinno jednak, jak podkreślał św. Paweł, prowadzić do odrzucenia charyzmatów w ogóle (zob. 1 Tes 5, 20-21; 1 Kor 14, 39-40). Prowokowanie do nadużywania darów Ducha Świętego to nic innego jak strategia szatana mająca na celu zniechęcenie wiernych do samych darów i do ich zanegowania.
Mając świadomość powyższych wpływów kulturowych, możemy przystąpić do pozbywania się ich z naszych umysłów. Cudów najłatwiej oczekiwać dzieciom albo tym, którzy przed naszym niebieskim Ojcem są jak dzieci, którzy nie pragną wszystkiego kontrolować, pozwalając Mu zaskakiwać nas dobrocią. Przykładem niech będzie jedna z największych świętych ostatnich wieków - św. Teresa z Lisieux - ucząca, że droga dziecięctwa duchowego polega na bezgranicznym, dziecięcym zaufaniu Panu i Jego miłości do nas. Jezus mówił: "Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego" (Łk 18, 17).
* * *
Tekst pochodzi z książki "Uzdrowienie. Boża miłość nie ma granic".
Skomentuj artykuł