Analityczka PISM o szefie tureckiej opozycji: określa się go tureckim Gandhim, jest zupełnym przeciwieństwem Erdogana
Określa się go tureckim Gandhim, w kwestiach aksjologicznych jest zupełnym przeciwieństwem prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. Nie ma jego energii i charyzmy, która porywa tłumy, dlatego też może być określany przez przeciwników jako słaby – powiedziała PAP analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) Aleksandra Maria Spancerska, komentując wybór Kemala Kilicdaroglu na wspólnego kandydata bloku tureckiej opozycji w tegorocznych wyborach prezydenckich.
Ekspertka PISM wskazała, że Kilicdaroglu – lider Republikańskiej Partii Ludowej (CHP), największej opozycyjnej w Turcji partii - „wzbudza największą wiarygodność, jest z potencjalnych kandydatów najbardziej osadzonym w tureckiej polityce i ma największe doświadczenie”.
„Najważniejszym postulatem tureckiej opozycji jest przywrócenie systemu parlamentarno-gabinetowego i wejście na drogę demokratyzacji. Kilicdaroglu reprezentuje właśnie te wartości, jest w kwestiach aksjologicznych zupełnym przeciwieństwem Erdogana. To właśnie przyciąga ludzi, którzy są naprawdę sfrustrowani i widzą nieudolność obecnego rządu” – zaznaczyła rozmówczyni PAP.
Przy okazji ogłoszenia kandydatury 74-latka, blok sześciu ugrupowań opozycyjnych powtórzył postulat powrotu do systemu parlamentarno-gabinetowego w przypadku wygrania zaplanowanych na maj wyborów prezydenckich i parlamentarnych.
„Władza poprzez wprowadzenie pod rządami Erdogana systemu prezydenckiego została scentralizowana w rękach jednostki otoczonej przez lojalistów. Opozycja chce z tym zerwać, w jej ocenie system ten negatywnie wpływa na politykę wewnętrzną i zagraniczną oraz na gospodarkę Turcji” – zauważyła Aleksandra Maria Spancerska. „Ryzyko nadużycia ogromnych uprawnień prezydenckich przez Kilicdaroglu, w przypadku wygrania wyborów, jest zdecydowanie niewielkie” – dodała.
Ewentualna wygrana w wyborach prezydenckich przewodniczącego CHP postawiłaby na czele państwa – po raz pierwszy w historii Republiki Turcji – Alewitę, przedstawiciela mniejszości powiązanej z tradycją szyizmu. „To może być wyzwanie. W Turcji zdecydowaną większość stanowią sunnici, a Alewici - nawet we współczesnej historii kraju - stawali się celem ataków, są postrzegani jako ci +inni+” – wyjaśniła ekspertka PISM.
Mówiąc o innych trudnościach, z jakimi podczas kampanii mierzyć się będzie kandydat tureckiej opozycji, rozmówczyni PAP zwróciła uwagę na wprowadzony przez Erdogana system prezydencki „Uniemożliwić mu zwycięstwo może przede wszystkim sam system prezydencki, w którym funkcjonuje Turcja. Prezydent dysponuje środkami nacisku, które normalnie nie są dostępne w uczciwej, demokratycznej walce wyborczej. W ponad 90 proc. media zależą od obozu rządzącego, co oczywiście negatywnie wpływa na pluralizm polityczny. Nie można też wykluczyć fałszerstw wyborczych i sprzyjającej Erdoganowi niejawnej ingerencji Rosji w postaci kreowania dyskursów w mediach społecznościowych” – powiedziała Spancerska.
Popierające Kilicdaroglu partie nie są jedynymi ugrupowaniami tureckiej opozycji, a najsilniejszą spośród tych spoza bloku jest kurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna (HDP). „Biorąc pod uwagę wspierającą Kilicdaroglu koalicję, może on liczyć na głosy świeckich nacjonalistów, niektórych islamistów, demokratów czy Kurdów. CHP udało się porozumieć z kurdyjską HDP przed wyborami samorządowymi w 2019 roku, kiedy to Kurdowie poparli obecnego burmistrza Stambułu Ekrema Imamoglu. Dzięki potencjalnej umowie z HDP Kilicdaroglu mógłby liczyć też na głosy osób lewicujących czy feministek” – zwróciła uwagę ekspertka.
Komentując deklarowane cele polityki zagranicznej sześciopartyjnego bloku opozycyjnego, podkreśliła dążenie do poprawy relacji z Zachodem. „Chociaż blok opozycyjny składa się z różnych frakcji, wszyscy podkreślają konieczność poprawy relacji z Zachodem. Chcą też dialogu z Rosją, ale na poziomie instytucjonalnym, a nie jak obecnie – na poziomie liderów. W kontekście wojny na Ukrainie myślę, że opozycja utrzymałaby politykę balansowania” – oceniła rozmówczyni PAP. Jakub Bawołek.
Skomentuj artykuł