„Byłam w samochodzie, zaatakowanym przez zbrojnych separatystów”. Życie chrześcijanki w objętym wojną Kamerunie
Najstraszniejszą rzeczą w tej wojnie było dla mnie, kiedy widziałam 3-letnią dziewczynkę, która została zastrzelona strzałem w głowę - mówi Deon.pl Grace, 26-letnia mieszkanka Kamerunu. Skutki kolonializmu są tu nadal odczuwane. Integracja państwa okazała się bardzo trudna. Kamerun stoi u progu wojny domowej.
- Idziemy spać i nie wiemy, co wydarzy się następnego dnia - opowiada kobieta. Wojna toczy się tu 7 lat.
Geneza konfliktu w tym niewielkim państwie w Afryce Środkowej sięga jeszcze czasów kolonialnych, kiedy terytorium obecnego Kamerunu zastało rozdzielone w 1919 roku między mniejszościowe wpływy brytyjskie i większościowe francuskie.
Państwo jest podzielone na 10 regionów, które biegną dokładnie wg dawnego ustroju kolonialnego, kiedy część francuska zajmowała ok. 80 proc., brytyjska ok. 20.
- Nie cały Kamerun jest zaangażowany w wojnę. Tylko regiony anglojęzyczne są nią objęte. Konflikt toczy się na północnym zachodzie i południowym zachodzie - dodaje Grace.
- Te części Kamerunu, gdzie toczy się wojna nazywane są British Cameroonians albo Anglophones - mówi dalej.
Tu urodziła się Grace - w północno-zachodnim regionie kraju w dystrykcie Boyo.
Choć konflikt zbrojny nie toczy się na całym terytorium Kamerunu, ma ona już znamiona wojny domowej. Trwa siłowe starcie między mniejszościową frakcją anglojęzyczną, nazywaną przez wielu secesjonistami, a rządem, który jest w większości francuskojęzyczny.
Skutki kolonializmu są nadal odczuwane. Podziały społeczne są tym, co pozostało po kolonializmie. Integracja państwa okazała się bardzo trudna. W 1960 roku nastąpiło zjednoczenie obu obszarów, które do tamtej pory były rządzone pod protektoratem Wielkiej Brytanii i Francji. To dzisiejszy Kamerun.
Kraj zyskał niepodległość, ale problemy nie skończyły się z chwilą jej ogłoszenia i próbą budowania jednolitego kraju. Linie sporu biegną przez dawne kolonialne podziały terytorialne Kamerunu.
Z czasem kameruński rząd, zdominowany przez część francuską, zaczął narzucać mniejszościowej części angielskojęzycznej (8/2) do porzucenia języka angielskiego i dotychczasowego stylu życia, edukacji. Napięcie w anglojęzycznej społeczności rosło. Zaostrzenie nastrojów dało konkretnie swój upust w 2016 roku, kiedy kameruński rząd narzucił używanie języka francuskiego w szkołach, sądach, urzędach, zapowiedział niepublikowanie dokumentów rządowych w języku angielskim, mimo że to jeden z dwóch języków urzędowych. Wtedy rozpoczęły się protesty anglojęzycznej części kraju, która sprzeciwiła się temu.
I tak rozpoczęła się wojna. - Chodzi w niej o separację jednej części kraju od drugiej. Angielskie regiony chcą oddzielić się od francuskich - mówi mieszkanka Kamerunu.
I w tej sposób północno-zachodnie i południowo-zachodnie regiony Kamerunu są od siedmiu lat pogrążone w społeczno-politycznej wojnie.
Po tych wydarzeniach kameruński rząd nie chciał jednak rozmawiać i postanowił stłumić rebelię. Skutkiem tego dwa anglojęzyczne regiony kraju zażądały stworzenia autonomicznego państwa Ambazonia. W 2017 roku mieszkańcy byłych terenów brytyjskich, nazywani separatystami, ogłosili nie zależność i utworzenie tzw. Republiki Ambazonii. Regiony te są atakowane przez wojsko.
Pośrodku tego wszystkiego dzieje się życie ludzi, którzy mają nadzieję, że ta wojna po prostu się zakończy.
- Specyfika życia tu w ogóle polega na przetrwaniu. Każdy jest odpowiedzialny za siebie - mówi Grace, pytana o to, jak wgląda codzienne życie podczas wojny domowej.
- Życie na obszarach wiejskich w anglojęzycznych regionach Kamerunu jest bardzo niebezpieczne. W każdej chwili możesz zostać zabity, a twój dom może zostać spalony w każdej chwili - dodaje.
Codzienne życie w konflikcie społeczno-politycznym
- Wiele osób zginęło od przypadkowych kul. Wiele domów i szkół zostało spalonych. To wszystko spowodowało, że wiele osób stało się bezdomnymi. Wychodzenie na zewnątrz nie jest bezpieczne w dni, w których słychać strzały lub ataki - mówi i dodaje, że życie w kraju, w którym toczy się wojna, jest bardzo trudne.
- Bez dowodu osobistego nie wolno nam się poruszać. Obowiązywała godzina policyjna. Ruch jest ograniczony i na ulicach nie widać żadnych samochodów. I tak przez ostatnie 7 lat - mówi.
I dodaje: - Tutaj często mamy lockdowny. W każdy poniedziałek jest lockdown, więc sklepy, sklepy i wszystkie miejsca biznesowe są zamknięte. Nigdzie nie ma pracy. W związku z wojną jest wszystko jest drogie. Stopa bezrobocia jest absolutnie wysoka, wszyscy jednak płacimy podatki.
Trauma wojenna
- Najstraszniejszą rzeczą w tej wojnie było dla mnie, kiedy widziałam 3-letnią dziewczynkę, która została zastrzelona strzałem w głowie - mówi.
Secesjoniści, prawdopodobnie z obawy przed współpracą ludzi z Anglophones z rządową częścią kraju, atakują również swoich. - Byłam też w samochodzie, który został zaatakowany przez zbrojnych separatystów - dodaje.
- Stan psychiczny ludzi? Wielu ludzi żyje w strachu i niepewności, w depresji i wielu innych sytuacjach. Kiedy widzisz takie cierpienie, jest to traumatyzujące. Tym bardziej, kiedy nic nie możesz, by komuś pomóc, czy sobie, by pozostać bezpiecznym - mówi.
Konflikt pochłonął dziesiątki tysięcy osób, dokładna liczna nie jest jednak znana. Wiele osób poddało się migracji wewnętrznej na tereny francuskojęzyczne, gdzie jest większy spokój.
Podaje się, że około 80 tys. osób wyemigrowało do sąsiadującej na zachód od Kamerunu angielskojęzycznej Nigerii.
Grace ma licencjat z pielęgniarstwa. W zawodzie pracowała przez dwa lata. Obecnie jest korepetytorem języka angielskiego online. Przebywa w regionie południowo-zachodnim, czy tam, gdzie toczy się wojna.
- Myślę o wyjeździe z Kamerunu, gdziekolwiek, gdzie będzie bezpieczniej, ale nie mogę sobie na to na razie pozwolić, bo jest to zbyt drogie. Zarabiam za mało - opowiada dalej.
„Modlimy się o wyzwolenie od wojny”
26-letnia mieszkanka Kamerunu jest chrześcijanką. Pod względem wyznaniowym chrześcijanie stanowią tu większość (katolicy ok. 38 proc., protestanci 25 proc.). Islam ok. 24 proc.
- Modlimy się o wyzwolenie od wojny. Mamy różne uwielbienia, gdzie modlimy się o pokój w naszym kraju - mówi i dodaje, że nie czuje się zagrożona z powodu, że jest wierząca. - Wiem, że kościoły katolicki i protestancki od czasu do czasu oferują pomoc - dodaje.
Gdzieś pośrodku tego ludzie starają się żyć normalnie. Grace być może wyjdzie niedługo za mąż. Ma nadzieję, że uda się jej wyjechać.
Integracja Kamerunu jest trudna. Trudno powiedzieć, czy zachowa on obecną integralność terytorialną.
- Nie mam pojęcia ile będzie trwała jeszcze ta wojna, ale nie sądzę, że szybko się skończy - mówi mieszkanka Kamerunu.
- W mediach pisze się, że rząd chce jedności - kończy.
Oficjalnym językiem w Kamerunie nadal pozostaje język angielski i francuski.
Skomentuj artykuł