DEON.PL – Nowocześnie o życiu i Kościele
Z Arturem Demkowiczem SJ, menedżerem nowego jezuickiego portalu internetowego, rozmawia Józef Augustyn SJ – red. nacz. kwartalnika „Życie Duchowe”.
Ojciec powtarza hasło: „Wszyscy mają Internet, jezuici też powinni”. Dlaczego?
Kiedy zaczynałem prace nad projektem portalu, niejednokrotnie słyszałem opinię, że redemptoryści mają radio, franciszkanie telewizję, a jezuici powinni mieć Internet. Gdy jednak przyjrzymy się sytuacji rynkowej panującej w Polsce, i nie tylko, wygląda na to, że dzisiaj każda większa instytucja chce mieć swój portal internetowy, chce być obecna w Internecie, a przez to w świecie medialnym. Mówiąc krótko, Internet jest na czasie, dlatego też jezuici powinni się uczyć tego medium i coraz wyraźniej zaznaczać swoją obecność w sieci.
Jezuici jednak mają już swój portal.
Jest on skierowany przede wszystkim do współbraci i naszych przyjaciół. Natomiast nowy portal, który aktualnie uruchamiamy, ma ambicję poszerzyć ofertę i zwrócić się z nią do szerszej publiczności korzystającej z Internetu.
[-wywiad_a_demkowicz_deon.mp3-]
Czy - w porównaniu z największymi polskimi portalami - katolickie strony internetowe cieszą się w naszym kraju popularnością?
Na polskim rynku internetowym można wymienić rzeczywiście kilku „wielkich graczy”, jak chociażby Onet, Wirtualna Polska, Interia, o2 czy Nasza klasa. Odwiedza je od miliona do czterech milionów osób dziennie. Takich portali jest jednak niewiele. Wśród portali chrześcijańskich liderami są: Opoka, Wiara, Adonai, Katolik i Mateusz - pierwszy portal katolicki. Mają one kilkadziesiąt tysięcy użytkowników dziennie. Wspomniany na początku portal jezuici.pl co miesiąc odwiedzany jest średnio 65 tysięcy razy. Wyraźna jest więc różnica między profesjonalnymi świeckimi witrynami a obecnymi na rynku portalami katolickimi. Te drugie wymagają modernizacji i chyba większych nakładów finansowych.
Czy nowy portal jezuitów stanie się konkurencją dla obecnych już w sieci stron katolickich, czy ma raczej ambicje rywalizować z wielkim rynkiem internetowym w ogóle?
Zazwyczaj unikam słowa „konkurencja”. Nie możemy się bowiem ścigać z wielkimi graczami na rynku internetowym, które mają zupełnie inny poziom środków inwestycji i zatrudnienia. Nie chciałbym również widzieć naszego portalu jako konkurencji dla innych stron katolickich, ponieważ nie to będzie naszym celem i zadaniem. Chcielibyśmy, by nasz portal był pomostem między tym, co „świeckie”, a tym, co „kościelne”. W ostatnich latach między tymi strefami życia stawia się niewidzialną granicę - najczęściej zupełnie niepotrzebną.
Jak będzie się nazywał nowy jezuicki portal?
Z nazwą od samego początku nie było łatwo. W Internecie większość trzy-, cztero-, a nawet pięcioliterowych wyrazów - a tylko takie nadają się na nazwę portalu -jest już zarezerwowana. Można sobie je odkupić za cenę zaczynającą się od 5 tysięcy euro. Żeby tego uniknąć, ogłosiliśmy wśród jezuitów konkurs na nazwę nowego portalu. Później z pomocą przyszła nam pewna firma z Poznania, która zaproponowała bardzo dobrą internetowo nazwę: Deon.pl. Jak się okazało, taka domena była wolna. Nazwa ta nic nie znaczy, ale skojarzenia z „Deo” i „net” są jak najbardziej na miejscu.
Jaki stawiacie przed sobą cel?
Chcemy stworzyć portal, który będzie w stanie dostarczać bieżące wiadomości z kraju i ze świata, z ekonomii, sportu i polityki, a jednocześnie najważniejsze informacje z życia Kościoła. Większość portali internetowych tematykę związaną z Kościołem i wiarą traktuje bardziej niż marginalnie. Może nie wiedzą, jak to robić, może im na tym nie zależy. Chcielibyśmy wprowadzić na tym polu równowagę. W Kościele dzieje się bowiem wiele dobrego i ważnego, jednak tego typu informacje nie zawsze docierają do szerszego grona odbiorców. Będziemy właśnie o tym mówić. W tym celu portal - wszystkim tym, którzy będą chcieli go z nami tworzyć - umożliwi zamieszczanie na stronie Deon.pl tekstów, zdjęć, filmów, plików audio i reportaży. W ten sposób udostępnimy nowoczesne medium środowiskom kościelnym, w których dzieje się dużo dobrego.
Do kogo skierowana jest strona Deon.pl?
W zamierzeniu głównymi odbiorcami naszej oferty mają być osoby w wieku od dwudziestu pięciu do pięćdziesięciu pięciu lat, które chcą mieć dostęp do codziennej informacji, ale interesuje je także to, co dzieje się w Kościele. Nasz portal kierujemy do aktywnych zawodowo, czyli ludzi pracujących, mających rodziny; ludzi, którzy wyjeżdżając rano do pracy, chcą wiedzieć, czy zabrać ze sobą parasol, czy nie, ale także chcieliby otrzymać w prosty sposób informacje o tym, co się dzieje w świecie - świeckim i kościelnym. Nowością naszego portalu ma być to, że o sprawach świeckich i kościelnych będziemy się starali pisać podobnym językiem.
Dlaczego -zdaniem Ojca -portale świeckie nie prezentują w sposób przestronny i pogłębiony tematyki religijnej, mając wielkie możliwości w tym względzie?
Według podejścia komercyjnego religijność - jako bardzo ważną płaszczyznę życia człowieka - można odpowiednio sprzedać. By jednak „sprzedać" religijność, trzeba mieć środowisko, które wcale nie chce jej „sprzedawać”, tylko ją praktykować. Ze zbudowaniem takiej społeczności duże portale mają już jednak problem. Odwołując się do wybitniejszych osobowości Kościoła, udaje się im od czasu do czasu przedstawić ciekawy tekst czy dyskusję, ale są to przypadki sporadyczne.
Co oprócz codziennych informacji będzie można znaleźć na stronach Deon.pl?
Na pierwszej stronie oprócz bloku informacyjnego znajdzie się także miejsce dla części społecznościowej, grupującej internautów wokół osób, tematów czy instytucji. Mamy nadzieję, że ten projekt zintegruje wiele środowisk, które będą mogły komunikować się za pośrednictwem naszego medium. Wytworzy to, jak sądzimy pozytywny ruch wokół tego wszystkiego, co dobrego dzieje się na świecie. Poza tym myślimy także o udostępnieniu księgozbioru, którego dopracowało się Wydawnictwo WAM.
Czy tworząc portal Deon.pl, wzorowaliście się na jakiejś istniejącej już stronie?
Podpatrywaliśmy najlepszych, ale Deon.pl jest naszym autorskim projektem, który realizujemy wspólnie z firmą Ideo. Chcieliśmy mieć serwis, który byłby czytelny, łatwy w nawigacji i nowoczesny. Jeśli chodzi o polski rynek internetowy, to powiem nieskromnie, że życzyłbym sobie, by Deon.pl powtórzył sukces Onetu i Naszej klasy. Powie ktoś, że to mało realne. Cóż, mogę zapewnić, że zrobimy wszystko, by nasz portal był atrakcyjny dla internautów.
Portal internetowy musi mieć swoje agencje, z których czerpie informacje. Z kim będziecie współpracować?
Na pewno z polskimi agencjami informacyjnymi, Radiem Watykańskim i polonijnymi mediami w Stanach Zjednoczonych. W naszym serwisie chcemy skorzystać także ze znakomitego serwisu afrykańskiego księży kombonianów poświęconego Afryce oraz z innych katolickich serwisów internetowych z Azji, Ameryki Północnej i Południowej. Poza tym mamy możliwość współpracy z wieloma naszymi przyjaciółmi, mieszkającymi na wszystkich kontynentach, którzy mogą pełnić rolę korespondentów.
Mówi Ojciec o jezuitach?
O wszystkich chętnych, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia i są do tego przygotowani.
Ojciec podkreśla, że internetowe portale są albo świeckie, albo religijne. Skąd pewność, że wam uda się to przełamać, że Deon.pl nie będzie dryfował w jednym albo drugim kierunku?
Oczywiście trudno z góry zakładać sukces. Jesteśmy natomiast przekonani, że życie i działalność świecka są często inspirowane pobudkami religijnymi. Na naszym portalu będzie miejsce na to, by temu dać wyraz. To może przyczynić się do wprowadzenia pewnej równowagi, o której już wspominałem. O rzeczach religijnych chcemy mówić przystępnie i kompetentnie, tak by sacrum i profanum harmonijnie się łączyło i oddziaływało na siebie nawzajem. Doświadczenie religijne powinno mieć charakter egzystencjalny by móc przemieniać życie osobiste, rodzinne, społeczne, polityczne. Ufamy, że dzięki temu nasz portal stanie się - mówiąc marketingowo, może niezbyt odpowiednim tu językiem - unikatowym produktem na polskim rynku.
Internet jednak tworzą też internauci, którzy w zdecydowanej większości - z czym można spotkać się na najpopularniejszych polskich portalach - na sprawy religijne reagują cynicznie, by nie powiedzieć brutalnie.
Liczymy przede wszystkim na to, że odbiorca, który zobaczy takie antyreligijne, brutalne komentarze będzie poszukiwał poważnych stron religijnych i trafi również na nasz portal. Nie będzie tu narażony na religijny cynizm, którym wiele osób jest już zmęczonych. To ludzie dobrze znający Kościół, którzy czują się w nim komfortowo. Nie są im potrzebne tego typu słowa. Obok jakiejś informacji z Watykanu chcieliby raczej przeczytać rzeczowy komentarz, który pozwoliłby im zrozumieć sens i znaczenie przedstawionego wydarzenia, a nie marny dowcip czy wulgarną opinię. Dlatego treści na portalu Deon.pl - podobnie jak dzieje się to na innych portalach - będą moderowane.
Czy jednak takie działanie nie sprawi, że będzie to portal „ekskluzywny”... Przyznam, że lubię przeglądać różne strony, by dowiedzieć się, czym żyje współczesny człowiek. To, o czym ludzie piszą w różnych komentarzach, pokazuje, czym żyją na co dzień.
Oczywiście wejść na naszą stronę będzie mógł każdy - zalogowany i niezalogowany. Logowanie stanie się konieczne, by wziąć udział w pod-forach specjalistycznych: kiedy internauta będzie chciał zadać pytanie ekspertowi lub uzyskać jakąś poradę.
Często jednak internauci nie szukają żadnych porad. Chcą po prostu wyrazić swoje emocje, nierzadko negatywne.
Deon.pl ma odzwierciedlać życie. Jeżeli ktoś jest czymś sfrustrowany, z pewnością będzie mógł to wyrazić na naszej stronie. Ważne jednak, by chciał to uczynić w sposób, który coś wniesie do dyskusji. Obelgi, wyzwiska i deprecjonowanie zasług innych ludzi czy instytucji temu celowi na pewno nie służą. Będziemy więc moderować nasze treści, ale to nie oznacza, że zamierzamy publikować tylko ugrzecznione opinie i komentarze.
Ojciec mówił wcześniej o prezentowaniu dobrych rzeczy z życia Kościoła. Bywa jednak, że dzieją się w nim rzeczy mało chlubne.
W Kościele katolickim rzeczywiście zdarzają się skandale, choćby wydarzenia w Stanach Zjednoczonych czy ostatnio głośny przypadek założyciela zgromadzenia Legion Chrystusa. Nie chodzi o to, by takie bolesne dla Kościoła sytuacje przemilczać. Ważne, by informować o nich w sposób rzetelny i obiektywny. O skandalach seksualnych w amerykańskim Kościele katolickim informowały wszystkie media na świecie - to dobrze. Źle natomiast, że tylko na tym poprzestawały. Ich odbiorcy nie dowiedzieli się, że amerykański Kościół podjął największy wysiłek ze wszystkich instytucji, by nie dopuścić do takiej sytuacji w przyszłości. Nie informowano już o tym, że zostały wypracowane metody i procedury mające chronić bezpieczeństwo dzieci; że dzięki wielkiemu wysiłkowi i ogromnym nakładom finansowym amerykański Kościół katolicki wprowadził program, który ma za zadanie chronić dzieci nie tylko w instytucjach kościelnych, lecz także w organizacjach skautingowych, w Young Men’s Christian Association (Związku Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej YMCA), w młodzieżowych hostelach, akademikach czy drużynach sportowych. Mówienie także o tym byłoby uczciwą informacją wnoszącą coś w życie. Nie chodzi przecież tylko o potępianie czegoś, co i tak wszyscy potępiają. Poza tym w tych samych latach w wielu innych instytucjach pracujących z młodzieżą nie tylko religijnych, miały miejsce te same zjawiska.
Tego typu informacje przyciągają jednak odbiorcę i jego „kliknięcie”.
To prawda - skandal równa się „klikniecie”. Wystarczy napisać „Prezydent był pijany?” i nieważne, czy był, czy nie - taki link na pewno przyciągnie wiele osób. Podobnie hasło „Molestowanie seminarzystów?” - spowoduje miliony „kliknięć". Trochę mniej ważne staje się natomiast, czy do molestowania rzeczywiście doszło. Zamierzamy działać trochę inaczej. Nie jesteśmy tylko przedsięwzięciem biznesowym - choć oczywiście będziemy robić wszystko, by na siebie zarobić. Chcemy jednak być przede wszystkim medium opiniotwórczym, platformą służącą wymianie informacji i kształtującą postawy społeczne.
Chcecie sami się utrzymać. Czy to możliwe?
Mamy nadzieję, że tak. Głównym inwestorem naszego portalu jest Wydawnictwo WAM. Zaczynamy od zaplecza, jakie do tego przedsięwzięcia wnosi Wydawnictwo i Prowincja Polski PołudniowejTowarzystwa Jezusowego. Okazuje się, że wśród wszystkich jezuickich dzieł bardzo dużo rzeczy się dzieje. Naszym zadaniem nie będzie tylko produkowanie tego, co nazywa się contentem, czyli zawartością portalu. Deon.pl ma być także narzędziem, który w prosty i łatwy sposób będzie odzwierciedlał w sieci to, co dzieje się w rzeczywistości.
Chcemy, by Deon.pl przyczyniał się do budowania społeczności związanych z jezuickimi domami rekolekcyjnymi, szkołami i college’ami. Ufamy, że udostępniając im nasz portal - narzędzie, które tak naprawdę jest chyba najtańszym, najszybszym i najskuteczniejszym narzędziem porozumiewania się między ludźmi - uda się nam stworzyć nową dużą społeczność.
Jako menedżer portalu nie boi się Ojciec, że będzie to kosztowna klapa?
Oceniając kroki, które podjęliśmy do tej pory, oraz doświadczenie, które zdobyliśmy, muszę powiedzieć, że nie będzie to łatwy sukces. Aczkolwiek spodziewamy się, że się uda! Z takim nastawieniem i z tym, co mamy, próbujemy sił już od września.
Przeczuwa więc Ojciec ryzykowność przedsięwzięcia, a jednocześnie podchodzi do tego bardzo optymistycznie.
Do przedsięwzięcia podchodzę intuicyjnie, a optymizm opieram na historii pewnego zieleniaka z bieszczadzkiego osiedla, na którym mieszkałem. Przez całe lata na owym osiedlu był jeden sklep z warzywami. Kiedy powstał drugi, wszyscy byli zaskoczeni i nikt nie wróżył mu sukcesu. Tymczasem nowy sklep nie tylko przetrwał, ale stał się popularniejszy od poprzedniego. A mówiąc już poważniej, obserwując polski rynek mediów tradycyjnych i elektronicznych, uważam, że w Internecie jest miejsce dla portalu takiego jak Deon.pl i teraz jest jeszcze czas, by rozpocząć jego działalność.
Skomentuj artykuł