"DGP": Nadchodzą zmiany w Karcie Nauczyciela

(fot. Herald Post / flickr.com)
PAP / wm

Nie 78, a 52 dni robocze urlopu w roku dla nauczycieli, a dla przedszkolanek tylko 35 dni. To jedna z propozycji zmian w Karcie nauczyciela - dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna".

Pakiet zmian wypracowali wspólnie przedstawiciele gmin, powiatów i województw, zasiadający w zespole opiniodawczo-doradczym do spraw statusu zawodowego nauczycieli, powołanym przez ministra edukacji. Jak wynika z informacji gazety, zmiany mają zostać zaprezentowane na najbliższym posiedzeniu zespołu.

Kolejna nowość, jaką proponują, to ta, że podwyżki i awans mają być zależne od faktycznego wzrostu jakości nauczania. Poza tym Karta nauczyciela ma obejmować wyłącznie osoby bezpośrednio zaangażowane w proces dydaktyczny i realizujący z dziećmi podstawę programową. Ale dyrektorów szkół już nie, chyba że także prowadzą lekcje z uczniami. Szczegóły w publikacji "Dziennika Gazety Prawnej".

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"DGP": Nadchodzą zmiany w Karcie Nauczyciela
Komentarze (14)
SS
Stało się
21 marca 2011, 00:25
"andziaplus" - prawdę piszesz! Ten korytarz i załamujący stan wiadomości - nazwijmy to "uczniów", bo mam wrażenie, że dzisiaj prawdziwych uczniów jest niewielu - to dramat polskiej edukacji. "Ciemna masa" kończąca szkoły ma wiedzy mniej niż brudu za paznokciami. Niestety, drodzy Państwo - polska edukacja, to bagno.
2 lutego 2011, 00:03
Aby można było mówić o jakości pracy to najpierw należałoby zbadać stan na wejściu  (np. z gory na dol dopuszczający, po staremu mierny) a dopiero potem do niego odności wyniki badania stanu na wyjściu (o matko! ukonczyl technikum!, zdal maturę!, zdal egzaminy jakies tam, ale zdal). Dopiero wtedy można mówić o jakości pracy szkoły czy nauczyciela. A teraz to mamy taką sytuację, że do paru zakładów dostarcza się z tartaku deski, a do pozostałych zakładów odpadki i trociny, ale potem mówi się że tylko te parę zakładów pięknie pracuje i ma wyniki bo produkują meble a nie wykałaczki czy podpałkę na grilla Super metafora! Do wykorzystania na innych portalach, gdzie az huczy od nienawisci i pogardy do belfrow
B
belfer
1 lutego 2011, 18:27
Jak bowiem ocenić wzrost wyników nauczania tych uczniów którzy nie kończą roku egzaminami? Przecież jest cała masa wskaźników jakości kształcenia: ilość olimpijczyków, prowadzenie zajęć dodatkowych, wizytacje na lekcji... Aby zostać olimpijczykiem konieczne jest opanowanie zupełnie innego zakresu wiedzy i umiejętności niż to co obejmuje podstawa programowa obowiązująca w RP, a więc ilość olimpijczyków nie jest żadną miarą jakości kształcenia. Niby w jaki sposób prowadzenie zajęć dodatkowych ma być wskaźnikiem jakości kształcenia? Prowadzenie zajęć dodatkowych zależy od tego czy organ prowadzący raczy dać na to środki. A jak da środki na prowadzenie dwa razy większej ilości zajęć pozalekcyjnych to jakość kształcenia wzrośnie dwa razy? A wizytacje na lekcji? Dwa razy więcej wizytacji to dwa razy większy wskaźnik jakości kształcenia? Aby można było mówić o jakości pracy to najpierw należałoby zbadać stan na wejściu a dopiero potem do niego odności wyniki badania stanu na wyjściu. Dopiero wtedy można mówić o jakości pracy szkoły czy nauczyciela. A teraz to mamy taką sytuację, że do paru zakładów dostarcza się z tartaku deski, a do pozostałych zakładów odpadki i trociny, ale potem mówi się że tylko te parę zakładów pięknie pracuje i ma wyniki bo produkują meble a nie wykałaczki czy podpałkę na grilla.
G
Groszek
1 lutego 2011, 15:54
Peowskie dziadostwo zaczyna już szukać pieniędzy by zapchać kosmiczną dziurę budżetową, którą sami pracowicie wykonali. Czy to nie przypomina rządów postkomunistów na Węgrzech? Tusk i ska. też nas okłamują o stanie naszej gospodarki, tak jak tamci oszukiwali Węgrów. Dopiero jak zabraknie kasy na renty i dla pracowników budżetówki, jak zacznie Tusk przykręcać wszystkim po kolei śrubę, dopiero wtedy Polakom otworzą się oczy. Dla Rychów, Zbychów i innch mafiozów jednak nie zabraknie kasy. Przecież gdzieś te pieniądze są, ktoś je zgarnia i klepiąc po plecach mówi: "mordo ty moja".
1 lutego 2011, 15:40
Do tych co psioczą na nauczycieli... NA korytarzu szkolnym uczen z zsz odbija się od sciany w ruchach kopulacyjnych i machając jęzorem "spiewa" do nauczycielkji "taczmi" (anglojęzyczni zrozumieją), on i jego koledzy nie będą olimpijczykami... w technikum "ambitny" uczen przez 4 lata nic nie napisal, nic nie przeczytal (z lektur oczywiscie), razem z kolegami odsypia w szkole imprezy, a wyrzucic go nie mozna, bo ... mala liczba uczniow w klasie moze sklonic stosowne urzędy do likwidacji klasy (co z tymi uczniami, ktorzy pracują, choc trochę, no i co z etatem dla ...), nawet w tzw dobrych szkołach jest problem z motywowaniem uczniow (szczesciarzy, bo się urodzili w normalnych rodzinach i/lub są zdolni i / lub rodzice placą za korepetycje...) System edukacyjny jest zaklamany, a zbiera za to nauczyciel, ktory, oczywiscie "wiedzial co robil, gdy wybieral TEN zawod"...
K
krzys
1 lutego 2011, 15:05
gdyby nie nauczyciele to zaden z nas nie umialby pisac ani czytac coprawda wielu jest takich ktorzy nie nadaja sie do zawodu ale to takich powinno sie selekcjonowac Sa tez tacy ktorzy ucza z powołania oddaja cale swoje zycie dla innych poprzez nauczanie-dajcie im godnie życ!!! przynajmniej teraz jak sa młodzi bo na emeryture godna nie maja co liczyc zreszta tak jak my wszyscy
K
kiki
1 lutego 2011, 15:02
jest to praca niezapłacona, cieżka, nerwowa,wymagajaca Nie wyobrazam sobie zeby nauczyciele mieli pracowac jeszcze wiecej za mniej tak nie moze byc ludzie obudzcie sie bo zaraz wszyscy wyjda na ulice i zaczna strajkowac!
M
migg
1 lutego 2011, 14:59
śmiechu warte normalne w naszym kraju szuka się oszczedności tam gdzie się nie powinno.Nauczyciel oprócz pracy w szkole, przedszkolu zabiera reszte do domu i jeszcze wydluzac czas pracy??? chore........ nie stresujcie zmianami nauczycieli bo i tak maja wystarczajaco stresujacy zawod
K
krysia
31 stycznia 2011, 10:03
Co z dziećmi, które mają małe zdolności intelektualne? Praca jest trudna a często minimalne wyniki są wielkim sukcesem. Łatwiej się pracuje z dziećmi zdolnymi. Kto te efekty będzie oceniał? Dyrektor? Cęsto ważne są u niego wskaniki. Znowu będzie fikcja i dofinansowanie swoich. Przykro mi, bo liczyłam na to, że pani Hall to matematyk i logicznie myśli.
W
w
31 stycznia 2011, 09:44
52 trochę za dużo robotnik ma 26 dni a do tego musi utrzymywać nauczyciela ze swoich podatków. Gdyby nie nauczyciel, to ten robotnik miałby 365 dni urlopu - bo nikt by go nie zatrudnił.  Pozatym, robotnik bierze urlop kiedy mu pasuje, a nauczyciel ma ferie i wakacje - i nic poza tym.
A
Alfista
31 stycznia 2011, 09:38
52 trochę za dużo robotnik ma 26 dni a do tego musi utrzymywać nauczyciela ze swoich podatków.
W
w
31 stycznia 2011, 09:13
Jak bowiem ocenić wzrost wyników nauczania tych uczniów którzy nie kończą roku egzaminami? Przecież jest cała masa wskaźników jakości kształcenia: ilość olimpijczyków, prowadzenie zajęć dodatkowych, wizytacje na lekcji... Jakości kształcenia nie zwiększy się poprzez zmniejszenie liczebności klas tylko przez odpowiednią motywację nauczycieli (w tym finansową, ale nie tylko). Z pozdrowieniami 
D
Dami
31 stycznia 2011, 08:54
"..mają być zależne od faktycznego wzrostu jakości nauczania..." - czyli od czego?! Od wyników uczniów? Będą zatem piątki i szóstki, oj będą. A za nimi pójdą podwyżki. Jak bowiem ocenić wzrost wyników nauczania tych uczniów którzy nie kończą roku egzaminami? Zamiast wykorzystać niż demograficzny do zmniejszenia liczebności klas i poprawy warunków nauczania (i jakości) szuka się tylko oszczędności finansowych.
Andrzej Szymański
31 stycznia 2011, 08:01
I tak Donek przegra wybory....