Dla dobra kobiet i rodzin
Minął ósmy marca, Dzień Kobiet, a w niedzielę w wielu miastach Polski odbyły się Manify. Organizowane z reguły przez środowiska feministyczne, niechętne Kościołowi, nie stroniły od haseł antyklerykalnych. Czy tylko tak może wyglądać troska o kobiety, ich pragnienia i aspiracje?
Jakkolwiek części środowisk feministycznych może się wydawać, że artykułują na Manifach interesy i troski wszystkich polskich kobiet, w rzeczywistości wcale tak nie jest. Istnieje również Forum Kobiet Polskich, zrzeszające ponad 57 organizacji w większości związanych z Kościołem katolickim. Z okazji 8 marca FKP wystosowało list, który krytykuje nieprzyjazne kobietom i rodzinom polskie realia społeczno-gospodarcze i polityczne. Czytamy tam między innymi: "Realne problemy polskich kobiet to m.in. niskie nakłady na politykę rodzinną oraz podwyżki cen żywności, energii i VAT na artykuły dziecięce, a nie zarzuty pod adresem Kościoła. (…) Często nie możemy realizować naszych planów prokreacyjnych, ponieważ sytuacja na rynku pracy, niskie dochody rodzin oraz złe warunki mieszkaniowe nie zapewniają nam poczucia bezpieczeństwa".
List FKP przypomina o sprawach rzadko poruszanych w mediach głównego nurtu: otóż, w latach 2004-2010 świadczeń rodzinnych pozbawiono ok. 2,2 mln dzieci. Spowodował to między innymi brak waloryzacji progów dochodowych uprawniających do zasiłku. A przecież zasięg ubóstwa wśród dzieci w Polsce jest alarmująco wysoki! W 2010 r. w stosunku do 2009 r. wzrósł odsetek rodzin wielodzietnych żyjących poniżej granicy ubóstwa skrajnego. Dotyczy to 9,8 proc. rodzin z trojgiem dzieci oraz 24 proc. rodzin z czworgiem i więcej dzieci. Nic też dziwnego, że list FKP nie stroni od gorzkiej ironii: "Dziwimy się, że w takiej sytuacji Rząd RP wyraża gotowość przekazania Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu ponad 25 mld zł, rozbudowuje administrację, chce realizować absurdalny pakiet klimatyczny, nie oszczędzał tam, gdzie to było możliwe np. na naszej prezydencji w Unii Europejskiej. Nie ma jednak oporów przed odbieraniem symbolicznych zasiłków rodzinnych dzieciom z najuboższych rodzin".
Autorki listu podkreślają także, że w sprawach wychowania dzieci do trzeciego roku życia rząd kładzie nacisk na rozwój instytucjonalnych form opieki żłobkowej, brak natomiast wsparcia dla rodziców, którzy sami opiekują się dziećmi. I apelują o autentyczną politykę prorodzinną, "która byłaby zgodna z dobrem kobiet i rodzin".
Zwrócę uwagę na jeszcze jedno wydarzenie, które także przeszło niemal niezauważone przez media. Otóż w niedzielę, 4 marca, pod hipermarketami w kilku polskich miastach (m.in. Warszawie, Katowicach, Krakowie, Białymstoku, Łodzi) rozdawano ulotki "Nie robię zakupów w niedzielę". Akcja ulotkowa promowała pomysł ustanowienia niedzieli dniem wolnym od pracy. Zorganizowało ją Europejskie Przymierze na Rzecz Wolnej Niedzieli, zrzeszające związki zawodowe i organizacje pozarządowe z całego kontynentu. Jak podkreślał w rozmowie z "Tygodnikiem Solidarność" współorganizator akcji, Alfred Bujara z NSZZ "Solidarność", w każdą niedzielę w handlu pracuje około 250 tys. osób. "W większości są to kobiety, którym odbiera się prawo do spędzenia tego dnia razem z rodzinami", mówił związkowiec. Jak dodawał: - W Niemczech, Austrii czy Francji, niedziela od dawna jest dniem wolnym od pracy w handlu i wbrew temu, co próbuje się nam wmówić, nie doprowadziło to do masowych bankructw sieci handlowych. Ludzie po prostu przyzwyczaili się, że w niedziele sklepy są zamknięte i robią zakupy w inne dni.
Akcja ulotkowa przeprowadzona 4 marca była skierowana do klientów hipermarketów i galerii handlowych. Dużo zależy przecież od ich postawy. Niestety, klienci sklepów wielkopowierzchniowych, traktujący hipermarkety i malle jak "wesołe miasteczka" (do tej funkcji są zresztą przystosowane), oddający się radości konsumpcji, nie są w stanie dostrzec tego, co w bardzo skrótowy sposób przedstawia jedna z ulotek: "Dzisiaj niedziela, a mama znowu w pracy". Zwycięża egocentryczna logika konsumenta, często pod pretekstem: "mam prawo kupić chleb codziennie"...
Warto zwrócić uwagę, że ideę niedzieli jako dnia wolnego od pracy popierają także organizacje kościelne. Więcej nawet, jak informuje Radio Watykańskie, Komisja Sprawiedliwości i Pokoju episkopatu Chorwacji zwróciła uwagę, że "wolna niedziela powinna objąć również powstrzymanie się tego dnia od zakupów. Wykorzystywanie w ten sposób święta to »forma obłudy i znieczulicy« wobec osób, które są przez to zmuszane do pracy w centrach handlowych. (…) Nawet w czasach komunizmu niedziela była dniem wolnym, tym bardziej zatem w demokracji powinno się tego przestrzegać w kraju, którego 90 proc. mieszkańców uważa się za chrześcijan".
Felieton zakończę krótkim pytaniem, zainspirowany głosem chorwackich biskupów: a jaki procent Polaków uważa się za chrześcijan? I jakie z tego wnioski dla naszego życia społecznego?
Skomentuj artykuł