Dwa lata więzienia dla białoruskich dziennikarek, które relacjonowały protesty

(fot. belsat.eu)
PAP / kk

Sąd w Mińsku skazał w czwartek dwie dziennikarki Biełsatu Kaciarynę Andrejewą i Darię Czulcową na dwa lata pozbawienia wolności za „organizację zamieszek”. Reporterki zostały ukarane za prowadzenie relacji online z mitingu. Ich proces uznano za polityczny.

To pierwszy na Białorusi proces i wyrok skazujący dla dziennikarzy w sprawie karnej związanej z protestami przeciwko sfałszowaniu wyników wyborów prezydenckich. Według organizacji praw człowieka miał on charakter polityczny.

Biełsat jest jedyną na terytorium kraju białoruskojęzyczną telewizją. Nadaje z Polski, a organizacyjnie jest częścią TVP. Na Białorusi jest dostępna przez internet oraz przez satelitę.

Oprócz wymierzenia kary więzienia, sędzia Natalla Buhuk nakazała konfiskatę sprzętu technicznego, którego dziennikarki używały w pracy, a także zniszczenie ich osobistych notatników. Telefony, laptopy i pendrive’y będą mogły zachować.

Kary dwóch lat więzienia domagała się prokuratura. Według oskarżenia dziennikarki, pracując, organizowały działania poważnie naruszające porządek publiczny i uczestniczyły w nich.

Oskarżenie twierdziło, że prowadząc relację online, kierowały demonstracją i doprowadziły do paraliżu komunikacji miejskiej. Swoje działania wykonywały, jak stwierdzono, przy użyciu „telefonów komórkowych, kamer wideo, statywu i kamizelek z napisem +PRASA+”. Argumentowano, że poprzez relację reporterki dążyły do zgromadzenia „aktywnych uczestników protestu” w celu „możliwego oporu wobec funkcjonariuszy”.

Obrońcy dziennikarek argumentowali, że wykonywały one obowiązki dziennikarskie, nie przekraczając ich i korzystając przy tym ze swoich konstytucyjnych praw.

„Dziennikarki relacjonowały protest. Opisywały to, co dzieje się na ulicy” – powiedział Radiu Swaboda adwokat Siarhiej Zikracki. Proces uznał za „absurdalny”. Według prawnika wszystkie postępowania, wszczęte w związku z udziałem w protestach, są „absolutnie niezgodne z prawem, ponieważ obywatele realizują swoje prawo do pokojowego protestu”.

Reporterki zatrzymano 15 listopada, kiedy prowadziły relację online z mitingu upamiętniającego pobitego na śmierć Ramana Bandarenkę. Dziennikarki znajdowały się w jednym z mieszkań na 13 piętrze. Tego dnia demonstrację brutalnie rozpędzono, a symboliczny memoriał Bandarenki milicja zniszczyła.

Od chwili zatrzymania obie kobiety stale były przetrzymywane w areszcie. Sędzia zdecydowała, że okres ten zostanie im zaliczony na poczet zasądzonej kary więzienia.

Organizacje praw człowieka i broniące dziennikarzy uznały zatrzymanie, uwięzienie i proces Andrejewej i Czulcowej za motywowane politycznie. Zostały one uznane za więźniarki polityczne.

19 lutego ma się rozpocząć kolejny proces karny wobec dziennikarki. Kaciarynie Barysewicz, dziennikarce TUT.by zarzucono ujawnienie tajemnicy lekarskiej, gdy poinformowała, że w krwi Bandarenki nie było alkoholu (wbrew oświadczeniom władz, w tym Alaksandra Łukaszenki).

źródło: PAP / kk

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dwa lata więzienia dla białoruskich dziennikarek, które relacjonowały protesty
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.