Eksperci: zmiana metody rozliczania VAT
Zmiana metod rozliczania VAT odbije się pozytywnie na płynności finansowej firm, szczególnie tych mniejszych - ocenili w rozmowie z PAP eksperci podatkowi. W czwartek w tej sprawie premier Donald Tusk będzie rozmawiał z szefami resortów finansów i gospodarki.
Doradca podatkowy i była wiceminister finansów Irena Ożóg powiedziała PAP, że z punktu widzenia przedsiębiorców, szczególnie w okresie tak ogromnych zatorów płatniczych i ich gwałtownego przyrostu, zmiana zasad rozliczania VAT byłaby korzystna.
"Jeżeli obowiązek podatkowy od danej transakcji byłby dopiero po otrzymaniu zapłaty, to byłoby to dobrym rozwiązaniem, bo przedsiębiorca miałby pieniądze na zapłacenie podatku. Dziś jest tak, że wystawia fakturę, pieniędzy nie ma a podatki trzeba zapłacić" - wskazała.
Dodała, że w jej opinii minister Jacek Rostowski raczej nie zgodzi się jednak na zmianę zasad rozliczania VAT. "To spowodowałoby, że skutki stosunków cywilno-prawnych przerzucane byłyby wyłącznie na budżet. To mogłoby powodować perturbacje w płynności finansowej budżetu państwa. VAT jest bowiem podstawowym źródłem dochodów budżetowych" - powiedziała.
Dodała, że po wejściu w życie takiego rozwiązania minister finansów nie byłby w stanie niczego zaplanować. "Musiałby się uzależnić od tego, co się dzieje w realnej gospodarce i od regulowania stosunków handlowych między podatnikami. To jest zbyt duże ryzyko dla państwa" - podkreśliła.
W opinii Ożóg znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby czasowe wymuszenie na dłużnikach regulowania zobowiązań. Odbywałoby się to - jak tłumaczyła - na zasadzie, że od podatku należnego można byłoby odliczać naliczony VAT dopiero po zapłaceniu w całości swoich zobowiązań, czyli faktur. "Taka zasada mogłaby zostać wprowadzona na 2-3 lata" - dodała.
"To byłoby niezwykle ostrym batem na dłużników i na pewno w znakomity sposób ograniczyło zatory płatnicze" - stwierdziła.
Jak mówiła, dzisiaj opłaca się nie płacić swoich długów kontrahentom i finansować się zobowiązaniami. "Wielu przedsiębiorców, którzy są w znakomitej sytuacji finansowej finansuje się swoimi należnościami. Nawet wśród spółek giełdowych jest to nagminne. Coś takiego w biznesie jest nieprzyzwoite, bo skutki tego ponoszą przede wszystkim mali i średni przedsiębiorcy" - mówiła.
"Jeśli u nas PKB jest w ponad 50 proc. tworzone przez małe i średnie przedsiębiorstwa, to trzeba w jakiś sposób je chronić przed dyktatem większych" - skwitowała.
Ekspert PKPP Lewiatan Przemysław Pruszyński stwierdził, że metoda kasowa, która obecnie istnieje jest tak naprawdę "quasi-kasowa".
"Zgodnie z obowiązującymi przepisami, po 90 dniach od dnia wydania towaru lub wykonania usługi obowiązek podatkowy powstaje niezależnie czy kontrahent się z nami rozliczył" - powiedział.
Dodał, że zmianę naliczania VAT najbardziej odczuliby najmniejsi przedsiębiorcy. "Zmiana ma znaczenie dla tych najmniejszych, gdyż mają oni utrudniony dostęp do finansowania swojej działalności. W sytuacji, gdy muszą zapłacić VAT, a nie otrzymali jeszcze pieniędzy, to tak naprawdę kredytują budżet państwa. Wprowadzenie zmian spowoduje, że mniejsze przedsiębiorstwa będą miały lepszą płynność finansową" - powiedział.
W jego opinii wprowadzenie metody kasowej może też spowodować ograniczenie zatorów płatniczych, które obecnie są bolączką najmniejszych firm. Podkreślił też, że wprowadzenie pełnej kasowości nie będzie miało "wyjątkowo negatywnego wpływu na budżet".
"Z jednej strony obowiązek podatkowy nie będzie powstawał, jeśli faktura nie została zapłacona, a z drugiej kontrahent w takim przypadku nie będzie miał prawa do odliczenia VAT" - podkreślił.
Propozycja zmian w rozliczeniu podatku VAT znajduje się w przygotowanych przez resort gospodarki założeniach do ustawy o redukcji niektórych obciążeń administracyjnych. PSL proponuje, by przedsiębiorcy płacili VAT po faktycznym otrzymaniu pieniędzy, a nie - jak obecnie - po wystawieniu faktury. Ludowcy przekonują, że dziś mamy tylko pozornie kasowy VAT, bo jeśli płatnik nie otrzyma zapłaty za fakturę po 90 dniach, to i tak musi zapłacić podatek. Ponadto metoda ta miałaby być rozszerzona też na małych podatników, czyli firm o obrotach do 1,2 mln euro obrotu, czyli ok. 5 mln zł.
Skomentuj artykuł