Finał NBA: Czyżby jednak Celtowie?

W piątym meczu finału NBA takie zagrania nie zdarzały się graczom LA Lakers zbyt często (fot. EPA/PAUL J. RICHARDS)
inf. wł. / ŁK

Boston Celtics pokonali Los Angeles Lakers 92:86 i po raz pierwszy objęli prowadzenie w serii finałowej ligi NBA. Do ostatecznego triumfu brakuje im już tylko jednego zwycięstwa, ale rywalizacja rozstrzygnie się w "Mieście Aniołów".

Spotkanie od prowadzenia 6:0 rozpoczęli gospodarze, a "Jeziorowcy" spudłowali pierwsze sześć rzutów i była to zapowiedź słabszej skuteczności gości w 5. spotkaniu. "Celtowie" w pierwszej połowie umiejętnie powstrzymywali lidera Lakers, Kobe Bryanta, który do przerwy rzucił zaledwie 10 punktów. Mimo to wynik rywalizacji długo utrzymywał się w okolicach remisu. Goście po raz ostatni prowadzili w meczu na 4 minuty przed końcem drugiej kwarty (37:36). Później podopieczni Doca Riversa zaczęli mozolnie powiększać przewagę, by 3 minuty przed końcem trzeciej odsłony gry, po rzucie Raya Allena uzyskać najwyższe w meczu, trzynastopunktowe prowadzenie 71:58. Rywale, wśród których coraz lepiej spisywał się Bryant, ruszyli do odrabiania strat i na 90 sekund przed końcową syreną zdołali zbliżyć się do gospodarzy na dystans 5 "oczek". Ale "Celtowie" nie dali już sobie odebrać zwycięstwa. Wygrali i w serii do 4 zwycięstw prowadzą 3-2.

Najskuteczniejszym zawodnikiem w ekipie gospodarzy był tym razem Paul Pierce (27 pkt), ale bardzo dobre zawody rozegrał też duet Kevin Garnett - Rajon Rondo. Obaj zdobyli po 18 "oczek", Garnett dołożył do zdobyczy punktowej 10 zbiórek, a Rondo 8 asyst. W zespole Lakers najczęściej trafiał - jakże inaczej - Bryant (38 pkt), ale to było zdecydowanie za mało na "Celtów".

Boston Celtics - Los Angeles Lakers 92:86 (22:20, 23:19, 28:26, 19:21)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Finał NBA: Czyżby jednak Celtowie?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.