LM: Męczarnie Lecha, Kotorowski bohaterem

Lech awansował do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów, ale styl tego zwycięstwa lepiej przemilczeć (fot. PAP/Adam Ciereszko)
inf. wł. / ŁK

Lech po wielkich męczarniach, zakończonych 11. seriami rzutów karnych, awansował do trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Bohaterem Kolejorza został bramkarz Krzysztof Kotorowski.

"Cieszy mię ten rym: Polak mądr po szkodzie:
lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
nową przypowieść Polak sobie kupi,
że i przed szkodą, i po szkodzie głupi."

Tym cytatem z "Pieśni o spostoszeniu Podola" Jana Kochanowskiego można podsumować to, co wydarzyło się na stadionie poznańskiego Lecha. Ubiegłoroczne błędy Wisły Kraków w przygotowaniach i rozgrywaniu pojedynków z Levadią Tallin niczego nie nauczyły Kolejorza. Mistrzowie Polski do drugiej tury eliminacji Ligi Mistrzów przystąpili przekonani o swej wyższości nad Interem. Utwierdził ich w tym jeszcze bardziej zwycięski mecz w Baku, choć mistrzowie Polski słabo zaprezentowali się w stolicy Azerbejdżanu. Rewanż miał być formalnością, a słowa trenera rywali o chęci osiągnięcia sukcesu w Poznaniu traktowano z przymrużeniem oka. Okazało się jednak, że to szkoleniowiec gości miał rację, a gospodarze zgrzeszyli pychą. Bezzasadnej pewności siebie nie zmąciło nawet to, że Inter poza pierwszym kwadransem spotkania pokazywał ambicję, wolę walki i prezentował się dużo lepiej niż na własnym stadionie. Jak bowiem nazwać zdjęcie z boiska najlepszego w drużynie Artura Wichniarka w sytuacji, gdy kwestia awansu wciąż nie była rozstrzygnięta? Efekt: dogrywka i wojna nerwów w konkursie rzutów karnych. Jego bohaterem został Krzysztof Kotorowski, który nie tylko obronił trzy strzały rywali w tym - w ostatniej, 11. serii uderzenie swego vis-a-vis Giorgi Lomai - ale też sam skutecznie wykonał jedenastkę.

Lechici zgodnie z zapowiedziami od pierwszych minut ruszyli do zdecydowanego ataku. Już w 3. minucie po dłuższym oblężeniu bramki rywali, gdy lechici agresywnym pressingiem nie pozwalali graczom Interu wyjść spod własnego pola karnego, z dystansu niecelnie strzelał Dimitrije Injac. Po chwili pierwszy celny strzał oddał Artur Wichniarek, ale Giorgi Lomaia nie dał się oszukać. Szybkie wyjście z kontratakiem Azerów nie ostudziło zapału mistrzów Polski - jeszcze przed upływem 10 minut gry doskonałe okazje mieli Sławomir Peszko i Arboleda, lecz bramkarz Interu dwukrotnie popisał się wyśmienitymi interwencjami na linii.

Po kwadransie mecz się wyrównał, a szukający swojej szansy goście coraz częściej przebywali pod polem karnym Krzysztofa Kotorowskiego. W 21. minucie na bramkę poznaniaków popędził Robertas Poskus, ale piłka wyraźnie przeszkadzała mu w biegu, toteż został dogoniony przez Bartosza Bosackiego i naciskany przez obrońcę strzelił bardzo niecelnie.

W 35. minucie - po okresie wyrównanej gry - Lech dość nieoczekiwanie miał okazję by wyjść na prowadzenie. Błędy obrońców sprawiły, że Wichniarek znalazł się sam na sam z bramkarzem. Napastnik Kolejorza uderzył z całej siły, ale piłka prześliznęła się po poprzeczce. Ta - przypadkowa trzeba przyznać - akcja była sygnałem dla gospodarzy do fali ataków. Lechici mieli jednak problem z dokładnością ostatniego podania i kolejne szanse przepadały. W 42. minucie po dośrodkowaniu Peszki jeden z obrońców Interu interweniował ręką w polu karnym, ale sędzia nie dostrzegł tego zagrania. Do przerwy bramki nie padły.

Po zmianie stron przewagę nadal posiadali gracze Lecha. W ich szeregach doskonale prezentował się Wichniarek. Wciąż jednak brakowało wykończenia akcji. Piłkarze Interu walczyli ambitnie, dobrze czując się w tropikalnym upale, panującym w Poznaniu. W 65. minucie po błędzie obrony Lecha goście mogli objąć prowadzenie, ale po próbie wybicia piłki przez Arboledę i przypadkowym rykoszecie od jednego z Azerskich napastników, piłkę sprzed pustej bramki wybił Grzegorz Wojtkowiak.

Im bliżej było końca meczu, tym bardziej atmosfera wśród poznaniaków robiła się nerwowa, bowiem kwestia awansu nie była rozstrzygnięta, a Inter coraz odważniej atakował. Gra Kolejorza pogorszyła się znacznie, gdy z boiska zszedł nieprzygotowany do gry w pełnym wymiarze czasu Wichniarek. Wreszcie w 85. minucie piłkarzy i kibiców Lecha zaszokował wprowadzony chwilę wcześniej Girts Karlsons. Po dośrodkowaniu z prawego skrzydła piłka trafiła do Hristova Zlatinowa, jego strzał z kilku metrów obronił Kotorowski, ale wobec dobitki Łotysza z najbliższej odległości był bezradny. Lech rzucił się do ataku i minutę później mógł wyrównać, jednak Jacek Kiełb uderzył nad poprzeczką.

W dogrywce trwał pokaz nieporadności Lecha. Dość powiedzieć, że najlepszą okazją do zdobycia gola przez gospodarzy był strzał rozpaczy Gancarczyka w ostatniej minucie drugiej części, który odbił się od poprzeczki. W konkursie rzutów karnych Lomai nie udało się pokonać Krivcowi i Peszce. Na szczęście dla siebie poznaniacy mieli w składzie Kotorowskiego.

W kolejnej rundzie na poznaniaków czeka już Sparta Praga. Pierwszy mecz już za tydzień, ale z taką grą Kolejorz nie ma czego szukać w starciu z Czechami.

Lech Poznań - Inter Baku 0:1 (0:1, 0:0) rzuty karne 9:8, w pierwszym mecz 1:0 - awans Lecha

0:1 Girts Karlsons (85')

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

LM: Męczarnie Lecha, Kotorowski bohaterem
Komentarze (3)
Jurek
22 lipca 2010, 12:51
KOLEJORZ, nie bądź taki surowy :). Błąd pojawił się tylko w tym krótkim teście. W całym artykule jest poprawnie. Co do meczu. Ogladaliśmy go z synem (tak jak i pierwszy) i nie rysuje się dobry obraz polskiej piłki. No i Lechowi nie wróży to nic dobrego w starciu ze Spartą Praga
A
Alfista
22 lipca 2010, 08:25
A to jednak kolejorz, czy amica?
K
KOLEJORZ
21 lipca 2010, 23:19
Drogi autorze powyszego tekstu! Lech Poznań przez swoich kibiców nazywany jest Kolejorzem. Nazwa ta ma swój rodowód w gwarze poznańskiej i odnosi się do sponsorowania drużyny przez PKP przed 1989r. Używając terminu Kolejarz bezcześci Pan tradycję i nazwę klubu z Poznania. Świadczyć może to także o braku elementarnej wiedzy na temat polskiej piłki nożnej klubowej. Z wyrazami szacunku, oddany kibic Kolejorza