Milena Sadurek zaprzyjaźnia się z Rumunią
Milena Sadurek-Mikołajczyk, rozgrywająca reprezentacji siatkarek, po wielu latach spędzonych w Polsce, postanowiła karierę kontynuować w Rumunii. Drużyny klubowe tego kraju próbują pozyskiwać coraz bardziej znane nazwiska. Jedną z nich jest Metal Galati, którą prowadzi Zoran Terzić, trener serbskiej reprezentacji.
Pod jego skrzydła trafiła Sadurek-Mikołajczyk. Kontrakt z rumuńskim zespołem podpisała tuż przed mistrzostwami Europy. "Propozycja była bardzo konkretna finansowo. Wiedziałam, że gra w tym zespole kilka znanych siatkarek, a szkoleniowcem jest Zoran Terzić" - wspomniała.
Dla niej miasto Galati nie mogło być zupełnie obce. Przed dwoma laty, będąc zawodniczką Aluprofu Bielsko-Biała, wystąpiła przeciwko Metalowi w Pucharze CEV. "Przegrałyśmy na wyjeździe pierwszy mecz 2:3, ale odrobiłyśmy straty i awansowałyśmy do następnej rundy. Ale jakiś miłych wspomnień z Galati nie miałam" - przyznała.
"Jest to inny kraj niż Polska, na pewno mniej rozwinięty. Dlatego jechałam tam z pewną obawą. Po miesiącu pobytu przyzwyczaiłam się. Nie jest tak źle, jak przypuszczałam. Trochę się nawet bałam, jak słyszałam jakiś hałas na korytarzu czy dzwonek do domofonu, ale teraz już jest spokojnie. Czuję się tam bezpiecznie" - powiedziała Sadurek-Mikołajczyk.
Galati ma 300 tys. mieszkańcow i jest to typowe robotnicze miasto. "Jest tutaj największa fabryka metalu w Rumunii, która należy do właściciela naszego klubu. No cóż, miasto piękne nie jest, urodą nie zachwyca. Bardzo dużo jest starych i zaniedbanych budynków" - dodała.
Z zakupami zawodniczka nie ma problemu, bowiem w rumuńskich sklepach jest wiele polskich produktów. "Herbata, przyprawy, mrożonki, a nawet sok z Tymbarku znalazłam".
Metal Galati to drużyna o międzynarodowym charakterze. Oprócz pięciu Rumunek, są zawodniczki z Wenezueli, Łotwy i krajów bałkańskich. "Generalnie porozumiewamy się w języku angielskim, ale co ciekawe, Rumunki całkiem nieźle mówią po hiszpańsku. Byłam nawet zdziwiona i spytałam się czy w szkole mają ten język. Okazało się, że w Rumunii wszystkie telenowele południowoamerykańskie wyświetlają z napisami i stąd dziewczyny nauczyły się języka. Powoli zaczynam już rozumieć pewne zwroty po serbsku, bo są u nas zawodniczki z Serbii, Chorwacji i Słowenii" - wyjaśniła Sadurek-Mikołajczyk.
Siatkówka nie jest zbyt popularnym sportem w Rumunii. Zdecydowanie większym zainteresowaniem cieszy się piłka nożna czy piłka ręczna.
"W lidze są cztery mocne zespoły. Volei Tomis Konstancja, Dinamo Bukareszt, drużyna z Craiovi i my. W Polsce teoretycznie słabsze drużyny czasami są w stanie sprawić niespodziankę. W Rumunii różnica między czołówką, a resztą to przepaść. Na nasze mecze ligowe przychodzi może 200 osób. Nieco więcej jest na spotkaniach Ligi Mistrzyń" - powiedziała.
Skomentuj artykuł