Nasi piłkarze ręczni rozgromili Arabię Saudyjską
Polska wygrała z Arabią Saudyjską 32:13 (17:6) i awansowała do 1/8 finału mistrzostw świata piłkarzy ręcznych, które są rozgrywane w Katarze. Wcześniej biało-czerwoni ulegli Niemcom 26:29 oraz pokonali Argentynę 24:23 i Rosję 26:25.
Polska - Arabia Saudyjska 32:13 (17:6).
Polska: Sławomir Szmal, Piotr Wyszomirski - Kamil Syprzak 10, Bartosz Jurecki 4, Piotr Chrapkowski 4, Adam Wiśniewski 3, Mariusz Jurkiewicz 3, Przemysław Krajewski 2, Robert Orzechowski 2, Andrzej Rojewski 2, Michał Jurecki 1, Michał Szyba 1, Krzysztof Lijewski, Karol Bielecki, Piotr Grabarczyk, Michał Daszek.
Arabia Saudyjska: Mohammad Al-Nassifan, Ali Al-Saffar - Ahmad Al-Abdulali 4, Abdulrahman Al-Johani 2, Hussain Al-Hannabi 2, Hassan Al-Janabi 1, Abdullah Al-Hulaili 1, Mojtaba Al-Salem 1, Mohammed Al-Zaer 1, Abbas Al-Saffar 1, Abdullah Al-Abbas, Ahmed Hazazi, Abdullah Al-Salam, Hisham Al-Obaidi, Mohammed Al-Abas.
Mecz z outsiderem grupy D od początku przebiegał planowo, choć widać było, że biało-czerwonym trudno było zmusić się do jakiegoś większego wysiłku. Rywale pierwszego gola zdobyli w czwartej minucie, ale po 11 przegrywali tylko 3:5.
Polacy grali na luzie, czasami nawet na zbyt dużym. Przytrafiały im się nieudane zagrania wynikające z braku należytej koncentracji, jak np. błąd w strefie zmian, za co otrzymali dwie minuty kary, czy też niewykorzystanie karnego przez Krzysztofa Lijewskiego, a potem Karola Bieleckiego.
Po kwadransie Polacy prowadzili zaledwie 7:4, z czego trzy trafienia były autorstwa przerastającego o kilkadziesiąt centymetrów saudyjskich defensorów, najwyższego na boisku (208 cm) Kamila Syprzaka. Od tego momentu dominowali biało-czerwoni. Sławomir Szmal odbijał niemal wszystko, łącznie z karnymi i w sytuacjach sam na sam, a w ataku jego koledzy już nie mieli takich problemów jak rywale.
Pierwsze bramki w mistrzostwach w Katarze zaliczył m.in. Robert Orzechowski. Kolejnego gola arabski zespół zdobył dopiero w 22. minucie (5:11), a szóstego cztery minuty przed przerwą. Podopieczni trenera Michaela Bieglera schodzili do szatni prowadząc 17:6.
W drugiej połowie obraz gry nic się nie zmienił. Z tą różnicą, że w polskiej bramce stanął Piotr Wyszomirski. Gdy Syprzak wyciągał do góry ręce, piłka była w jego posiadaniu. Był też najskuteczniejszy w tym meczu. Obrotowy Orlenu Wisły Płock zdobył 10 bramek.
Po przerwie Biegler wpuścił na boisko zmienników, odpoczywali m.in. Lijewski oraz w pierwszym kwadransie bracia Bartosz i Michał Jureccy. A i tak jego drużyna pierwszą bramkę po przerwie straciła dopiero w 40. minucie (21:7).
Polakom chwilami trudniej przychodziło zdobywanie goli. Martwić mogła przede wszystkim katastrofalna nieskuteczność przy egzekwowaniu rzutów karnych - w całym meczu sześć niewykorzystanych na sześć prób. Przy szóstym karnym widownia zaczęła skandować "Sławek Szmal", wykonawcą był Bartosz Jurecki, ale on też nie pokonał bramkarza rywali.
Ogólnie jednak Polakom zwycięstwo przyszło bardzo łatwo; gdy na boisko wrócili Jureccy znów seriami zdobywali bramki.
Skomentuj artykuł