Obrończyni praw człowieka: junta w Birmie rutynowo popełnia zbrodnie przeciwko ludzkości

Obrończyni praw człowieka: junta w Birmie rutynowo popełnia zbrodnie przeciwko ludzkości
fot. unsplash.com
PAP / ml

Rok po wojskowym puczu los zwykłych Birmańczyków pogorszył się ponad wszelkie wyobrażenia, a armia dopuszcza się zbrodni przeciwko ludzkości; sytuację mogą zmienić jedynie zdecydowane międzynarodowe sankcje gospodarcze wymierzone w juntę – mówi w rozmowie z PAP Debbie Stothard, mieszkająca w Tajlandii działaczka pomagająca mniejszościom w sąsiedniej Birmie.

Odkąd 1 lutego 2021 r. birmańska armia (Tatmadaw) siłą przejęła władzę, rutynowo i z pełną świadomością zabija pokojowo protestujących demonstrantów, ostrzeliwuje tereny kontrolowane przez walczące z nią etniczne partyzantki i prowadzi naloty na miasta na obrzeżach kraju. Te wszystkie działania, połączone z torturami i masakrami ludności cywilnej, stanowią zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości - mówi PAP Stothard, była dziennikarka i założycielka organizacji pozarządowej Alternative ASEAN Network of Burma (Altsean-Burma), pomagającej zmarginalizowanym społecznościom w tym kraju.

„Atakując etniczne partyzantki i ludowe siły samoobrony na zachodnich i wschodnich rubieżach kraju, Tatmadaw przyjęła taktykę pola bitwy. Generałowie podejrzewają, że wielu zbiegów z wojska i policji, a także członków rządu, który (armia) obaliła, schroniło się właśnie na terenach od dziesięcioleci kontrolowanych przez mniejszości etniczne. Wszystkich ludzi tam przebywających bez wyjątku traktują jak bojowników” – wyjaśnia obrończyni praw człowieka. „Żołnierze reżimu we własnym kraju dopuszczają się przerażających rzeczy. Strzelają do protestujących, zatruwają studnie i mordują zwykłych mieszkańców, często także dzieci” – podkreśla.

Od chwili przeprowadzenia przewrotu do końca grudnia w Birmie doszło do blisko 8 tys. udokumentowanych ataków na ludność cywilną, a junta zablokowała pomoc humanitarną, która nie mogła przez to dotrzeć do ofiar przemocy. Walki z partyzantami i ostrzał artyleryjski terenów przygranicznych nasiliły się w ostatnich tygodniach, a dziesiątki tysięcy ludzi uciekły z domów.

DEON.PL POLECA

Na początku grudnia żołnierze zabili 11 nieuzbrojonych cywilów we wsi w rejonie Sagaing w centrum kraju. Posądzili ich o przynależność do lokalnych sił samoobrony. Odnalezione ciała były spalone, a wiele zwłok miało związane ręce. 24 grudnia w pobliżu granicy z Tajlandią wojsko zmasakrowało blisko 40 osób. Zginęła m.in. czwórka dzieci i dwóch pracowników organizacji Save the Children. Państwowe media poinformowały wówczas, że żołnierze zastrzelili „uzbrojonych terrorystów”.

Na początku stycznia w stanie Chin mundurowi użyli 10 mieszkańców jako ludzkich tarcz na terenie kontrolowanym przez partyzantów. Wszyscy cywile, w tym 13-letni chłopiec, zostali później zamordowani. Zdaniem Stothard stosowana przez armię taktyka siania strachu nie przynosi jednak spodziewanych rezultatów, ponieważ zwykli ludzie, niezależnie od tego, co robią, i tak giną.

„Im bardziej brutalna jest armia, tym bardziej nie pozostawia Birmańczykom wyboru innego niż uciekać lub walczyć” – przekonuje działaczka.

Zdaniem ekspertki brutalność i okrucieństwo wojska to efekt decyzji przywódcy reżimu, generała Ming Aung Hlainga, zaskoczonego przez opór stawiany juncie.

„Generałowie dokonali błędnych kalkulacji, nie spodziewając się powszechnego oporu. Sądzili, że terroryzując obywateli, zmuszą ich do uległości i z łatwością przejmą kontrolę nad całym krajem, co się oczywiście nie wydarzyło. Min Aung Hlaing spanikował, a teraz nie może przyznać się do błędu. Znalazł się w zaklętym kręgu przemocy, która dewastuje kraj” – mówi Stothard.

Przed przewrotem Min Aung Hlaing, głównodowodzący birmańskiego wojska, miał wkrótce przejść na emeryturę i obawiał się utraty wpływów. Zaproponował więc kierowanej przez Aung San Suu Kyi Narodowej Lidze na rzecz Demokracji (NLD) umowę, w ramach której po wygranych przez nią wyborach miałby zostać prezydentem (w Birmie nie jest on wybierany w powszechnym głosowaniu – PAP). Suu Kyi jednak odmówiła. Był to prawdopodobnie jeden z czynników, które doprowadziły do zamachu stanu. Rok po tym, jak podwładni generała zabijali ludzi na ulicach Rangunu, szef junty wezwał mieszkańców do wzięcia udziału w wiecu poparcia dla zamachu stanu. Jak uważa Stothard, świadczy to o tym, że Min Aung Hlaing stracił poczucie rzeczywistości.

Działaczka ocenia, że wśród oddziałów i dowódców wojskowych narasta niechęć do kontynuowania walk z ludnością. „Wielu oficerów wstąpiło do potężnej armii dla korzyści ekonomicznych. Teraz widzą, że sprawy zaszły za daleko, walki zrujnowały znaczną część infrastruktury gospodarczej rozwiniętej w ciągu 10 lat transformacji demokratycznej” – zaznacza.

Rozmówczyni PAP przekonuje, że kluczowe dla przekonania wysokich rangą przywódców reżimu, że kontynuowanie dotychczasowych działań przestało się im opłacać, jest zdecydowane odcięcie ich od funduszy. „Wszystko zależy teraz od nowych sankcji Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Mogą one zmusić reżim do wewnętrznego oczyszczenia” - ocenia.

Zdaniem ekspertki niezbędne jest embargo na dostawy broni, w których przodują obecnie Rosja, Chiny, Indie, Ukraina i Białoruś, oraz sankcje ukierunkowane na głównie źródło dochodów generałów: gaz ziemny i sektor wydobywczy.

„Zamrożenie przez międzynarodowe instytucje finansowe kredytów i grantów pozbawiło dotąd juntę równowartości około 15 proc. PKB. Dochody Tatmadaw zmniejszyły też odmowa wielu obywateli płacenia podatków oraz zniszczenie infrastruktury gospodarczej. Juntę podtrzymuje teraz przy życiu eksport surowców naturalnych, zwłaszcza gazu i ropy naftowej” – podkreśla.

W jej ocenie pilnie potrzebne są również sankcje zachodnich banków albo pozbawienie możliwości zarobku państwowego przedsiębiorstwa naftowo-gazowego (MOGE), które jest dla wojskowego reżimu kurą znoszącą złote jaja. To dzięki tym dochodom junta może się dopuszczać zbrodni i nadużyć - mówi aktywistka.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Józef Tischner, Joanna Podsadecka, Tomasz Ponikło

Trzy wielkie odsłony - Wiara ludzi wolnychMiłość w czasach niepokoju. Niepublikowane wykłady oraz Tischner. Nadzieja na miarę próby. Ostatnie słowa

Głęboka wiara i wielkie pytania ks. Józefa Tischnera

Jak wierzyć w świecie, który żongluje...

Skomentuj artykuł

Obrończyni praw człowieka: junta w Birmie rutynowo popełnia zbrodnie przeciwko ludzkości
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.