Tragedia w Seulu. Podczas imprezy z okazji Halloween zginęło ponad 150 osób
Pod naporem tłumu ludzie padali "jak domino", najgorzej było na środku uliczki, gdzie nie dało się oddychać; ludzie próbowali się ratować w sklepach, ale te były już zamknięte - relacjonują świadkowie tragedii w Seulu, cytowani przez media.
Do wybuchu paniki doszło w stromej, wąskiej uliczce w imprezowej dzielnicy Itaewon, gdzie tysiące ludzi bawiły się z okazji Halloween. Był to najtragiczniejszy w skutkach przypadek paniki w historii Korei Płd. Zginęło co najmniej 151 osób. Liczba ofiar wciąż wzrasta.
"Ludzie napierali w dół na stromej uliczce z klubami, w efekcie inni ludzie krzyczeli i padali jak domino. Myślałem, że też zostanę zadeptany na śmierć, bo ludzie napierali, nie zdając sobie sprawy, że na początku tłumu inni upadają" - napisał anonimowy świadek na Twitterze. Jego wypowiedź przytoczyła agencja Yonhap.
Tragedia na zabawie Halloween. Ludzie nie mogli oddychać
Ponaddwudziestoletnia kobieta o nazwisku Park, która również ocalała z tragedii, powiedziała, że w małej uliczce nagle zgromadził się tłum. - Osoba niska, taka jak ja, nie mogła nawet oddychać. Przeżyłam, bo znajdowałam się w bocznej części uliczki. Wygląda na to, że ludzie na środku ucierpieli najbardziej - dodała.
Inny świadek podkreślił, że obecność wielu ludzi w przebraniach halloweenowych utrudniała początkowo ratownikom dotarcie na miejsce.
- Wygląda na to, że ofiar było więcej, ponieważ ludzie próbowali uciekać do pobliskich sklepów, ale znaleźli się z powrotem na ulicy, bo te skończyły już pracę - opowiadał inny ocalały z tragedii, cytowany przez Yonhap.
"Ciała znajdowały się wszędzie"
30-letnia Włoszka, która była w pobliżu miejsca tragedii, powiedziała PAP, że ratownicy wynosili rannych i zabitych na większą ulicę. "Ciała znajdowały się wszędzie. (...) Policja i lekarze wszędzie próbowali ratować ludzi" - oznajmiła.
21-letni Mun Dzu Joung powiedział agencji Reutera, że przed tragedią widać było wyraźne oznaki, że dzieje się coś niedobrego. Według niego tłum w uliczce był dziesięć razy większy, niż zwykle.
W jednym z budynków w pobliżu miejsca tragedii działała prowizoryczna kostnica. Ponad 40 ciał przewieziono stamtąd do rządowego ośrodka, gdzie krewni mieli je zidentyfikować - przekazał Reuters, cytując innego świadka.
Według najnowszych informacji agencji Yonhap w wyniku paniki zginęło co najmniej 151 osób - 97 kobiet i 54 mężczyzn - a 82 osoby zostały ranne. Wiele spośród ofiar to nastolatkowie i osoby po 20. roku życia.
Źródło: PAP / pk
Skomentuj artykuł