Tragiczny atak w Southport: trójka dzieci nie żyje. Wielka Brytania wstrząśnięta przemocą i zamieszkami
29 lipca w Southport, spokojnym miasteczku na północnym zachodzie Anglii, doszło do niewyobrażalnej tragedii. Podczas letnich warsztatów dla dzieci, które odbywały się w lokalnym domu kultury, 17-letni napastnik zaatakował uczestników nożem. Niestety, zakończyły się koszmarem. Po tragicznym wydarzeniu fala zamieszek przetacza się przez Wielką Brytanię.
W wyniku ataku zginęły trzy dziewczynki w wieku sześciu, siedmiu i dziewięciu lat. Dziewięcioro innych dzieci zostało rannych, z czego pięcioro znajduje się w stanie krytycznym. Ranne zostały również dwie kobiety, które próbowały bronić dzieci przed napastnikiem. Policja zatrzymała 17-letniego podejrzanego, który pochodził z Cardiff w Walii i przez kilka lat mieszkał niedaleko Southport.
Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer określił atak jako "straszliwy i szokujący". Kondolencje rodzinom ofiar złożyli także król Karol III z żoną, następca tronu książę William oraz Taylor Swift, której muzyka towarzyszyła dzieciom podczas zajęć. Fani artystki zebrali ponad 50 tysięcy funtów na pomoc dla rodzin zabitych dzieci.
Fala przemocy
Atak wywołał falę zamieszek w całym kraju. Zaledwie dzień później doszło do gwałtownych starć w Southport, gdzie setka demonstrantów starła się z policją. Według funkcjonariuszy zamieszki były inspirowane informacjami na temat tożsamości podejrzanego. Mimo zapewnień policji, że 17-latek urodził się w Wielkiej Brytanii, a jego rodzice pochodzą z Rwandy, niektórzy demonstranci obrzucili kamieniami miejscowy meczet, a następnie zaatakowali policjantów.
Środa przyniosła zamieszki przed rezydencją brytyjskiego premiera na Downing Street. Protestujący, głównie zwolennicy skrajnej prawicy, wykrzykiwali hasła takie jak "Obrońcie nasze dzieci" i "Zatrzymać łodzie", nawiązując do fałszywych informacji o pochodzeniu napastnika. Policja użyła gazu łzawiącego, aby opanować sytuację. Aresztowano ponad 100 osób, a kilka funkcjonariuszy odniosło obrażenia.
W czwartek premier Starmer zapowiedział utworzenie nowej jednostki policyjnej do walki z gwałtownymi zakłóceniami porządku. Potępił także firmy z branży mediów społecznościowych za brak działań w zapobieganiu wywoływaniu zamieszek poprzez ich platformy.
Piątkowe zamieszki
Piątek przyniósł kolejne starcia, tym razem w Sunderland, gdzie doszło do podpalenia komisariatu policji i przewrócenia samochodu. Policja była w stanie podwyższonej gotowości, zwłaszcza w miastach z zaplanowanymi protestami.
Na weekend zaplanowano prawie 30 demonstracji, głównie organizowanych przez środowiska skrajnej prawicy. Obawy o dalszą eskalację przemocy skłoniły policję do wzmocnienia ochrony meczetów oraz ścisłego monitorowania sytuacji w całym kraju.
Protesty antyimigranckie
Trzydzieści kolejnych protestów planowanych jest na środę w różnych miastach Wielkiej Brytanii. To oznacza największą jak do tej pory liczbę protestów w jednym dniu od czasu, gdy zaczęły się one w zeszły wtorek. Jednak według cytowanych źródeł komendanci policji uważają, że kulminacja zamieszek towarzyszących protestom już zapewne minęła i rozruchy potrwają jeszcze jeden-dwa dni, po czym zaczną wygasać.
Do tej pory aresztowanych zostało ponad 400 osób, z czego część z nich stanęła już przed sądem. Wśród aresztowanych są także nieletni, w tym m.in. dwóch 15-latków. Jeden z nich rzucał w kogoś płytą chodnikową podczas sobotnich zamieszek w Liverpoolu, drugiego zatrzymano w poniedziałek wieczorem w czasie rozruchów w Belfaście.
Zgodnie z zapowiedzią premiera Keira Starmera, osoby podsycające w internecie przemoc będą traktowane tak samo jak te fizycznie uczestniczące w zamieszkach, wiadomo już o co najmniej trzech aresztowanych za wpisy w mediach społecznościowych. 28-letni mężczyzna z Leeds usłyszał już zarzuty w związku z wpisami na Facebooku, a 32-letni mężczyzna i 34-letnia kobieta z Chester zostali aresztowani w związku wprowadzającymi w błąd informacjami na Snapchacie, jakoby w hotelu, przed którym miał się odbyć protest, zakwaterowani byli nielegalni imigranci.
Brutalne zakłócenie porządku
W dotychczasowych zamieszkach obrażenia – przeważnie niegroźne - odniosło co najmniej 87 policjantów. W poważnym stanie jest natomiast ponad 50-letni mężczyzna, który w poniedziałek wieczorem został zaatakowany podczas zamieszek w Belfaście. Według świadków cytowanych przez media napastnicy nadepnęli mu na głowę, gdy leżał na ziemi. Jest to pierwszy przypadek od początku zamieszek, by stan kogokolwiek, kto odniósł obrażenia, określano jako poważny.
We wtorek Starmer ponownie odniósł się do zamieszek i zapewnił, że podejmie wszystkie niezbędne działania, aby je zakończyć.
- To nie jest protest. Jest to brutalne zakłócenie porządku i musi być traktowane jako takie, jako działanie przestępcze. 99,9 proc. ludzi w całym kraju chce, aby ich ulice były bezpieczne i aby czuli się bezpiecznie w swoich społecznościach, a my podejmiemy wszelkie niezbędne działania, aby położyć kres tym nieporządkom – powiedział.
Tragedia w Southport i jej konsekwencje wstrząsnęły całym krajem. Wielka Brytania stanęła przed wyzwaniem nie tylko w obliczu aktu przemocy, ale także społecznych napięć i dezinformacji. Premier Starmer obiecał zdecydowane działania w celu przywrócenia porządku i zapobiegania podobnym wydarzeniom w przyszłości. Mimo to, kraj musi zmierzyć się z głębszymi problemami, takimi jak wzrastająca liczba ataków z użyciem noża oraz rosnące podziały społeczne.
Skomentuj artykuł