25 lat temu powstał "plan Balcerowicza"

(fot. Lestat (Jan Mehlich) / Creative Commons 2.5 / Wikimedia Commons)
Piotr Śmiłowicz / PAP / slo

Dwa tygodnie zajęło sejmowi kontraktowemu uchwalenie ustaw,  które pozwoliły na przeprowadzenie gospodarczej rewolucji w Polsce. 17 grudnia mija 25 lat od zaprezentowania "planu Balcerowicza".

Najbliższe dni mogą zdecydować o latach - mówił wtedy posłom wicepremier i minister finansów Leszek Balcerowicz. Miał rację.

Uchwalanie 10 ustaw, które złożyły się na "plan Balcerowicza", to ewenement w historii polskiego parlamentaryzmu. 17 grudnia 1989 roku zostały po raz pierwszy zaprezentowane posłom, po  dwóch tygodniach, 1 stycznia 1990 roku,  weszły w życie. Sejm i Senat pobiły wtedy wszelkie rekordy przy ich uchwalaniu, rekordy możliwe tylko w kraju ogarniętym polityczną rewolucją. Dziś, uchwalenie tylu tak fundamentalnych ustaw w tak krótkim czasie, byłoby praktycznie niemożliwe.

Ewenementem była też wyjątkowa zgodność "kontraktowego" parlamentu w uchwalaniu ustaw, niosących za sobą wielkie konsekwencje, nie tylko gospodarcze, ale także społeczne.

Transformacja gospodarcza, utożsamiana z nazwiskiem Leszka Balcerowicza była zwieńczeniem zmian ustrojowych, do jakich doszło w ciągu całego 1989 roku - obrad Okrągłego Stołu, wyborów 4 czerwca, powołania rządu, kierowanego przez pierwszego niekomunistycznego premiera Tadeusza Mazowieckiego.

Symboliczne było to, że równolegle z "planem Balcerowicza", który dokonywał rewolucji w gospodarce, wraz z Nowym Rokiem 1990 wchodziły w życie zmiany w konstytucji, przywracające nazwę państwa Rzeczpospolita Polska i orła w koronie, a także usuwające artykuły o kierowniczej roli PZPR i sojuszu z ZSRR.

Gdy Leszek Balcerowicz 12 września 1989 roku obejmował urząd wicepremiera i ministra finansów w gabinecie Tadeusza Mazowieckiego, sytuacja gospodarcza PRL była dramatyczna. Złożyły się na to różne czynniki, przede wszystkim skumulowana w ciągu dziesięcioleci niewydolność centralnie planowanej gospodarki "socjalistycznej". Jej gruntowne reformy rozpoczął już ostatni rząd PRL - Mieczysława Rakowskiego, doprowadzając m.in. do uchwalenia w końcu 1988 roku ustawy o swobodzie działalności gospodarczej (tzw. ustawa Mieczysława Wilczka), zrównującej sektor prywatny z państwowym.

Ten sam rząd po wyborach kontraktowych, będąc już w stanie dymisji, przeprowadził z dniem 1 sierpnia 1989 roku urynkowienie cen żywności, wcześniej znosząc ostatnie kartki na żywność. Był to krok niezbędny dla przeprowadzenia reformy gospodarczej, ale pierwszym jego skutkiem była hiperinflacja, do której doszło w ostatnich miesiącach 1989 roku. Bezpośrednią jej przyczyną był mechanizm indeksacji płac, który wprowadzono w wyniku porozumień Okrągłego Stołu. Polegał on na automatycznym podwyższaniu wskaźnika wzrostu płac o wskaźnik wzrostu cen.

Gwałtowny wzrost cen żywności prowadził więc - zgodnie z tym mechanizmem - do równie wielkiego wzrostu płac, a to generowało dalszy wzrost cen. Wszystko razem napędzało mechanizm hiperinflacji. W samym sierpniu 1989 roku ceny wzrosły o 40 proc. a płace o 90 proc.

Dodatkowym problem, przed którym stanęła ekipa Balcerowicza był brak budżetu. Z powodu wzrostu inflacji pojawiła się konieczność nowelizacji ustawy budżetowej na rok 1989. Jednak Sejm kontraktowy odrzucił nowelizację, przygotowaną przez rząd Rakowskiego. Balcerowicz ze współpracownikami stanęli wobec konieczności przygotowania nowelizacji budżetu na rok 1989 i budżetu na rok 1990. W efekcie przygotowywali trzy projekty budżetu - na październik 1989, na listopad i grudzień 1989 i na rok 1990. Nowelizacja budżetu na rok 1989 stworzyła okazję na wprowadzenie pierwszych ograniczeń fiskalnych wobec gospodarki, choć zarazem rząd musiał powiększyć deficyt budżetowy do 5 bilionów złotych. Równocześnie jednak wprowadzono opodatkowanie kantorów dewizowych, zasadę automatycznego ściągania podatków z kont przedsiębiorstw spirytusowych i podwyższono opłaty celne.

Podstawowym celem "planu Balcerowicza" musiało być więc trwałe opanowanie inflacji. Równie ważnym celem musiała być jednak liberalizacja gospodarki. Łączenie tych dwóch procesów Balcerowicz porównał kiedyś do naprawiania samochodu w warunkach wychodzenia z poślizgu. Jednak dla ówczesnych reformatorów oczywiste było zarazem, że to jest właśnie najlepszy moment, by gospodarkę planową pchnąć na tory rynkowe.

By zatrzymać inflację, należało ceny podnieść tak bardzo, by przekraczało to siłę nabywczą pieniędzy, znajdujących się na rynku. Dlatego od 1 stycznia 1990 roku np. ceny węgla i gazu podwyższono o 400 proc., ceny elektryczności o 300 proc., taryfy kolejowe o 250 proc. Ten mechanizm "inflacji korekcyjnej", jak nazwał operację sam Balcerowicz, musiał być wzbogacony o instrument hamujący wzrost płac.

Wprowadzono więc mechanizm tzw. popiwku, o który ciągu następnych lat toczyło się wiele politycznych bojów, zwłaszcza ze związkami zawodowymi. Zakładał on, że wzrost płac w przedsiębiorstw powyżej wskaźnika 0,2 proc. obarczony będzie bardzo wysokim podatkiem (od 200 do 500 proc.). Wprowadzeniu tej zasady towarzyszyło pewne zawirowanie. Jak wspominał sam Balcerowicz, w wydanej w 1992 roku książce "800 dni - szok kontrolowany" zanim wyliczył, że maksymalny opodatkowany wzrost płac musi wynosić 0,2 proc, kierowany przez niego resort wysłał związkom do konsultacji projekt ustawy ze współczynnikiem 0,7 proc. Na szczęście udało się to potem zmienić.

Wprowadzająca "popiwek" ustawa o podatku od ponadnormatywnych wynagrodzeń była jednym z 11 projektów, przedstawionych przez Balcerowicza Sejmowi 17 grudnia 1989 roku. Pozostałe to: nowelizacja ustawy podatkowej (była to tzw. ustawa o zmianie niektórych ustaw regulujących zasady opodatkowania - nie było jeszcze wtedy ustaw o PIT i CIT), zmiana ustawy o gospodarce finansowej przedsiębiorstw, nowe prawo bankowe, nowe prawo dewizowe, ustawa o działalności na terenie Polski podmiotów zagranicznych, prawo celne, ustawa o uporządkowaniu stosunków kredytowych, o zatrudnieniu, o szczególnym rozwiązywaniu stosunków pracy, o postępowaniu egzekucyjnym w administracji oraz o przeciwdziałaniu praktykom monopolistycznym (ta jako jedyna z pakietu nie została uchwalona przed 1 stycznia 1990 roku).

Ustawy te wprowadzały m.in. wymienialność złotego przy jednoczesnym ustaleniu stałego kursu dolara (ustalono go na 9,5 tys. złotych). Wprowadzały też wysokie, proporcjonalne do inflacji, oprocentowanie lokat i kredytów bankowych. Te dwie decyzje miały znaczenie dla ustabilizowania sytuacji finansowej i powstrzymania inflacji, choć radykalne podwyższenie oprocentowania postawiło wiele kredytobiorców przed perspektywą bankructwa i w następnych latach przyczyniło się np. do powstania Związku Zawodowego Rolnictwa "Samoobrona".

Istotną "liberalizacyjną" decyzją, związaną z planem Balcerowicza było uwolnienie niemal wszystkich cen (zakres wolnych cen zwiększył się z 50 do 90 proc.). Fundamentalna była też ustawa o szczególnych zasadach rozwiązywania stosunków pracy, która dopuszczała masowe zwolnienia i bezrobocie - jak zakładano - w warunkach rynku nieuniknione, a także gwarantowała prawo do zasiłków (od nazwiska ówczesnego ministra pracy zwanych potem "kuroniówkami"). Ważna w budowaniu rynku była też ustawa o gospodarce finansowej przedsiębiorstw, która m.in. znosiła limit dywidendy w zysku przedsiębiorstw. Z kolei nowe prawo bankowe wprowadzało możliwość transferu 15 proc. zysku banków za granicę (jeśli ich udziałowcami były zagraniczne osoby prawne), ale jednocześnie dyscyplinowała banki do terminowych wypłat zobowiązań.

Uchwalanie tych wszystkich ustaw odbywało się w nadzwyczajnych warunkach. Sama ich prezentacja w Sejmie, 17 grudnia, miała miejsce w niedzielę. Tego dnia powołano sejmową komisję nadzwyczajną pod kierownictwem posła OKP Andrzeja Zawiślaka. Pracowali w niej zgodnie przedstawiciele wszystkich klubów - OKP, PZPR, ZSL i SD. Równocześnie nieoficjalnie z projektami zapoznawali się senatorowie - chodziło bowiem o to, by Senat zdążył zająć się ustawami w ciągu kilku dni. Sejm uchwalił pakiet 27 grudnia, Senat nie wniósł poprawek i 30 grudnia 1989 roku pakiet trafił do prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego. Ten spełnił obietnicę daną Balcerowiczowi i podpisał ustawy od razu.

Ekipa Balcerowicza stanęła wobec jeszcze jednego problemu. Wicepremier miał obiecane miliard dolarów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego na stabilizację całej operacji. Jednak do końca grudnia 1989 roku rządy poszczególnych krajów nie zagwarantowały pełnej kwoty MFW. Była ona możliwa do wykorzystania dopiero w styczniu 1990.

Przez pierwsze tygodnie od wejścia w życie "planu Balcerowicza" okazało się jednak, że aż tak wielkie zabezpieczenie nie jest potrzebne. Podobnie jak pomoc żywnościowa, o którą zwrócił się wcześniej Balcerowicz. Jednocześnie z pierwszych danych wynikało, że ceny wzrosły nie o zakładane 45 proc., ale o blisko 80 proc. Mimo to sklepy nadal były puste. Sytuację, przynajmniej na rynku żywności ratował handel uliczny. Pierwszym sygnałem, że program działa była - jak wspominał Balcerowicz w książce "800 dni - szok kontrolowany" - była informacja, że staniały jajka. "Jajka staniały!" - takiej treści kartkę miał w pierwszych tygodniach 1990 roku otrzymać na biurko wicepremier. I była to dla niego najlepsza informacja od 12 września 1989 roku.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

25 lat temu powstał "plan Balcerowicza"
Komentarze (2)
G
gng
15 grudnia 2014, 09:15
1/Wcześniej, w 1988 roku prezes ZUS - I.Sekuła z wicepremierem Wilczkiem i premierem Rakowskim przeflancowali wszystkie pieniądze z jedynego funduszu emerytalnego na konta rządowe. Potem zrobili "okrągły stół", wybory kontraktowe i nowy rząd, w którym  tow. Balcerowicz - szef frakcji komunisstycznej w Szkole Głównej Handlowej(wtedy SGPiS)  -  firmował   w i e l k i    p l a n  urynkowienia. 2/"Popiwek" to był mechanizm!!! Obowiązywał tylko w polskich "jednostkach gospodarki uspołecznionej" (przedsiębiorstwa państwowe, komunalne i spółdzielcze) a nie obowiązywał w Przedsiębiorstwach Zagranicznych ani w spółkach prywatnych. Nikt wtedy nie zawracał sobie głowy dyskryminacją. A sitwy "nomenklaturowe" rosły w siłę! 3/Decydującym o sukcesie tamtego urynkowienia było wprowadzenie "wymienności złotego" - po latach praktycznej dominacji dolara (każdy rozsądny człowiek trzymał oszczędności w  "zielonych") jakimś tajemniczym sposobem, pomimo hiperinflacji, zablokowano kurs waluty  i te oszczędności straciły wartość. Nieliczni z góry wiedzieli, że wcale nie wzrośnie cena dolara  a drastycznie podskoczy oprocentowanie wkładów złotówkowych i bez trudu zrobili kokosy, większość została z oszczędnościami zredukowanymi pod względem nabywczym o 2500%. 
G
GRATUUUUUUUUUUUUUULUJE
15 grudnia 2014, 08:33
PODOBNĄ TRANSFORMACJE PRZESZLI CZESI ALE TAM DALEJ FUNKCJONUJE ICH PRZEMYSŁ GOSPODARKA I PGR, PONADTO NIE S[RZEDANOŻADNEGO BANKU