"9 października wrzuć Donalda do śmietnika"
Klub Gazety Polskiej, kibice Lecha Poznań, Akcja Alternatywna Naszość i Ruch Poparcia Palikota - zorganizowały w środę wieczorem manifestacje przed hotelem, w którym premier Donald Tusk spotyka się poznańskimi kupcami i przedsiębiorcami.
Protestujący zebrali się przed hotelem, w którym doszło do spotkania, już na dwie godziny przed przyjazdem premiera.
Premier nie zwracając uwagi na manifestantów wszedł do budynku.
Następnie manifestanci, z wyjątkiem Ruchu Poparcia Palikota, zaczęli "wymieniać się" hasłami. Kibice krzyczeli "zdrajca, zdrajca", a uczestnicy innych pikiet podskakiwali w rytm kibicowskiego hasła "Kto nie skacze, ten za Tuskiem".
Gdy premier pojawił się w środę na rynku we Wrześni, znajdujący się tam kibice przywitali go m.in. okrzykami "Ole, to my kibole", "Dosyć kłamstw", "Chcemy wolności słowa". Tusk podszedł do nich i zaczęła się rozmowa, podczas której premier zapowiedział poniedziałkowe spotkanie.
- Niech przyjadą przedstawiciele stowarzyszeń i innych grup kibicowskich w Polsce. Niech przyjadą ci, którzy chcą rozwiązać dwa problemy: wasze poczucie, że jesteście gnębieni, i drugi, że gnębiona na stadionach jest większość, która nie chce słuchać przekleństw - powiedział Tusk.
- Wy wiecie dobrze o co chodzi i ja wiem o co chodzi, bo przez ładnych parę lat robiłem w tej samej branży co wy - odpowiedział premier. Tusk podkreślił, że każdy ma swoją rolę do wykonania. - Jak miałem 15 czy 20 lat i byłem kibolem Lechii (Gdańsk) to wiedziałem, jaka jest moja rola. Dzisiaj mam 54 lata, jestem premierem i wiem, jaka jest moja rola - mówił.
Premier przyznał w rozmowie z kibicami, że nie rozumie ich protestów i zdaje sobie sprawę, że każdy może mieć pretensje, a - dodał - do władzy mieć pretensje najlepiej. - Mam takie przekonanie, że stadion nie może być miejscem do jakiejkolwiek działalności przestępczej i nic więcej - podkreślił Tusk.
W trakcie rozmowy z kibicami ktoś zaczął krzyczeć, że to mieszkańcy Wrześni mają rozmawiać z premierem, a nie kibice.
Kibice nie dali za wygraną i przekrzykiwali się w zadawaniu pytań premierowi. - Jeżeli 30 lat temu pan kolportował ulotki, które były przeciwko ówczesnej milicji i wtedy było ok, a w tej chwili cokolwiek się powie pod pańskim adresem czy rządu, to jesteśmy represjonowani, mamy zakazy stadionowe, jesteśmy traktowani jak zwykli bandyci - mówił jeden z kibiców. Ktoś w tłumie odpowiedział, że wtedy były inne czasy.
Skomentuj artykuł