Atak w siedzibie PiS-u. Jedna osoba nie żyje
Jedna osoba zginęła w wyniku postrzału, druga została ugodzona nożem i w stanie ciężkim znajduje się w szpitalu - powiedziała dziennikarzom Magdalena Zielińska z łódzkiej policji.
Jak powiedziała, starszy mężczyzna, który wtargnął do biura PiS, został zatrzymany; wcześniej zaatakował dwóch mężczyzn: 62- i 39-latka. Dodała, że w kierunku pierwszego z nich oddał kilka strzałów z broni. Zaatakowany zginął na miejscu. 39-latek został ugodzony nożem - przewieziono go do szpitala.
W ataku w łódzkim biurze PiS zginął Marek Rosiak, mąż byłej wiceprezydent Łodzi, asystent europosła PiS Janusza Wojciechowskiego; walczy o życie Paweł Kowalski - 39-letni asystent posła Jarosława Jagiełły - poinformował radny Czesław Telatycki. Kowalski trafił do jednego z łódzkich szpitali, jego stan jest stabilny.
Marek Rosiak, który zginął we wtorek w biurze PiS, został trafiony czterema kulami - wynika z relacji wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Łodzi Czesława Telatyckiego.
Telatycki powiedział dziennikarzom, że według jego wiedzy do biura PiS wszedł mężczyzna, który od razu zaatakował Rosiaka, wyciągnął broń i zaczął strzelać. Wystrzelił wszystkie naboje. Rosiak miał zostać trafiony czterema kulami.
Według Telatyckiego, rannemu Kowalskiemu próbowała pomóc jedna z kobiet przebywająca w pomieszczeniu, która była lekarką.
Naoczny świadek wtorkowego ataku w łódzkim biurze PiS relacjonował, że sprawcą był starszy mężczyzna, który oddał "sześć do ośmiu strzałów". Według świadka zginął pracownik sekretariatu łódzkiego biura PiS.
Z wstępnych ustaleń policji wynika, że 62-latek, który we wtorek wtargnął do biura PiS zabijając jedną osobę i raniąc ciężko drugą, przebywał w Łodzi od czterech dni - powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Jak dodał, jedną z rozważanych przez policjantów hipotez jest taka, że mógł w tym czasie przygotowywać się do ataku.
- Policjanci ustalili też, że zatrzymany 62-latek nie był wcześniej notowany. W chwili zatrzymania był trzeźwy. W tej chwili wyjaśniamy jakie były motywy jego działania - powiedział.
Przed budynkiem biura PiS pojawił się pełniący funkcję prezydenta Łodzi Tomasz Sadzyński. Zadeklarował pomoc dla rodzin ofiar. Chce również wystąpić do wojewody o ogłoszenie żałoby w mieście.
- Ta straszliwa wiadomość spadła jak grom z jasnego nieba. W dalszym ciągu nie znam szczegółów ani bliższych okoliczności. Wiem, że zginął jeden z moich najbliższych współpracowników, z mojego biura poselskiego w Łodzi - powiedział Wojciechowski dziennikarzom.
- Z tego, co się dowiedziałem tłem tego ataku była polityczna nienawiść do PiS. Ten człowiek wykrzykiwał, że nienawidzi PiS-u i chce zabić Kaczyńskiego. Takie mam relacje bezpośrednio z miejsca, gdzie to się wydarzyło.
- Nienawiść została posiana i zbiera krwawe żniwo - dodał. - Jestem wstrząśnięty i zbulwersowany, i po ludzku to przeżywam, bo zginął człowiek, który był moim znakomitym współpracownikiem. Niech się opamiętają wszyscy, którzy sieją nienawiść w polskiej polityce i życiu publicznym. To straszne, co się stało.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński uważa, że atak na biuro PiS w Łodzi nie był wydarzeniem przypadkowym. Jak zaznaczył, morderca wpadł do biura PiS z okrzykami odnoszącymi się do niego.
- Mamy tutaj do czynienia z wydarzeniem nowym w polskiej praktyce politycznej i wydarzeniem, które z całą pewnością nie miało charakteru przypadkowego - powiedział prezes PiS na konferencji prasowej w Warszawie.
Skomentuj artykuł