Bank Światowy wypisał Polsce receptę

(fot. Karolina Kabat / Foter.com / CC BY-ND)
"Puls Biznesu" / PAP / pz

Na wypadkach tracimy co roku miliardy. Bank Światowy wypisał Polsce receptę - informuje "Puls Biznesu".

3,5 tys. osób w ubiegłym roku zginęło w naszym kraju w wypadkach drogowych. To o 15 proc. mniej niż w 2011 r. Ale przedstawiciele Banku Światowego (BŚ) podkreślają, że w ograniczaniu liczby wypadków śmiertelnych mocno odstajemy od unijnej średniej.

Na wypadkach traci gospodarka. BŚ podaje, że ich koszty pochłaniają nawet 2 proc. PKB, zaś Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego szacuje je na 20 mld zł rocznie. To wydatki na leczenie rannego, ubezpieczenie czy utrata dochodu osoby poszkodowanej lub zabitej. Jeśli do tej kwoty doliczyć koszty kolizji, wartość wzrasta o 8 mld zł.

Bank Światowy przedstawił propozycje zmniejszenia liczby wypadków drogowych. "Chcemy, by polscy kierowcy mieli świadomość, że można ich uniknąć. Do tego jednak potrzebna jest edukacja pokazująca, że jeżdżenie zgodnie z przepisami faktycznie poprawia bezpieczeństwo" - mówi Radosław Czapski, jeden z autorów raportu BŚ.

DEON.PL POLECA

Ekspert podkreśla, że w unijnych krajach stoi znacznie więcej fotoradarów niż w Polsce. "Nic jednak tak nie mobilizuje do jazdy zgodnie z przepisami jak wysokie mandaty" - podkreśla Radosław Czapski.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Bank Światowy wypisał Polsce receptę
Komentarze (1)
J
jacek
14 czerwca 2013, 10:40
Za wysoki odsetek zabitych na drogach odpowiada stan dróg, a w mniejszym stopniu - edukacja kierowców. Dlaczego odsetek zabitych maleje? Bo stan dróg stopniowo, choć bardzo powoli, się poprawia. Edukacja kierowców się nie zmienia: na podstawie obserwacji na drogach Europy stwierdzam, Polacy jeżdżą "przeciętnie", tzn. lepiej niż np. Grecy, Francuzi czy Hiszpanie, ale gorzej, niż Niemcy czy nawet Włosi. Co prawda Włosi mają tak zwaną ułańską fantazję, ale znacznie lepiej przewidują zdarzenia na drodze, niż my. Są ostrożniejsi, gdy sytuacja jest naprawdę niebezpieczna.  Szukanie lekarstwa w wysokich mandatach doprowadzi do sytuacji, gdy po drogach będą jeździć osoby bez prawa jazdy, niezarejestrowanymi samochodami, doprowadzi do masowego niepłacenia mandatów i prawdopodobnie do częstych ucieczek z miejsca wypadku. Policja będzie postrzegana nie jako stróż prawa, lecz jako narzędzie szykanów wobec społeczeństwa. Podobnie, jak obecnie straż miejska.  Jedynym rozwiązaniem sytuacji jest budowa dobrych dróg i zmiana podejścia do przepisów: trzeba tłumaczyć, że złamanie przepisu nie prowadzi do płacenia mandatu, lecz do sytuacji zagrażającej życiu. Trzeba uczyć, że jeśli ktoś inny łamie przepisy, lub widzimy, że może je łamać, to należy minimalizować zagrożenie na drodze, a nie uczyć go przepisów - na przykład blokując mu możliwość powrócenia na pas podczas wyprzedzania na ciągłej, co jest nagminne.